- Wiem, że są różne reakcje na ten film. Wielu ludzi, którzy dorastali z Oryginalną Trylogią, rozczarowało się, ale ja byłam bardzo zaintrygowana, dlaczego George Lucas rozpoczął tę historię w tym określony momencie. Co wydarzyło się wcześniej, co do tego doprowadziło? Tak zaczął działać mój starwarsowy mózg; Jak do tego doszliśmy? Dlaczego Jedi tak się zachowują? Dlaczego podejmują takie decyzje i dlaczego nie mają oczekiwanej reakcji na obecność Anakina i na związane z tym pasjonujące słowa Qui-Gon Jinna, by go szkolić i wprowadzić do Zakonu? Nawet odkrycie Dartha Maula jest związane z interesującym uczuciem. Mój mózg zawsze krążył wokół takich pytań i zastanawiał się, co tu się dzieje lub co się działo przed.
Jako że Headland jest reprezentantką LGBTQ+ i pierwszą taką osobą stojącą za sterami produkcji w świecie Star Wars, ciągle dostaje pytania: czy odczuwa presje, co planuje i czy czuje jakiś poziom odpowiedzialności z tym związany? Headland sama w rozmowie z The Wrap zastanawia się, dlaczego ją o to pytają, a nie Disneya i czy w ogóle tak to powinno wyglądać. Czy odczuwa presję z tym związaną? Showrunnerka mówi wprost, że presja jest tylko i wyłącznie z uwagi na sam proces kreatywny, a aspekty LGBTQ+ tego nie zmieniają. Dodaje też takie słowa:
- Moim zadaniem jest wykonać pracę, czyli stworzyć, poprowadzić i wyprodukować serial. To z tym jest związana niesamowita presja, bez względu na wszystko. To po prostu bardzo trudne. Jest to wymagająca praca, bo robisz coś kreatywnego w branży, która niekoniecznie jest prowadzona przez kreatywnych ludzi. Dowodzą nią ludzie myślący ekonomicznie, którzy patrzą na sztukę pod kątem tego, ilu subskrybentów przyciągnie i ile zarobi.
Wyjawiła też swoje podejście do zebrania grupy scenarzystów serialu. Najważniejszy był dla niej poziom znajomości Gwiezdnych Wojen, a nie kwestia różnorodności. Najlepiej reagowała na fragmenty tekstów od fanów. Istotne dla niej było, co dla danej osoby jest ważne i interesujące w Star Wars.
- Większość ludzi, z którymi się spotkałam, to wielcy fani Star Wars, którzy może nie są tak zaznajomieni z pracą Filoniego i Wojnami Klonów i nie grali w gry. Byli też ludzie, tacy jak ja, którzy oglądali wszystkie Wojny Klonów i grali w Upadły zakon i Knights of the Old Republic. Sama też siedziałam mocno w RPG typu Edge of Empire. Nie szukałam ludzi, którzy lubią ten świat tak samo jak ja, ale bardzo mnie ciekawiło, dlaczego interesują się Gwiezdnymi Wojnami.
Dodaje, że ważne dla niej było to, aby w gronie scenarzystów były osoby, które podejdą do tego tak jak George Lucas przy części IV, czyli na czysto, bez wielkiej znajomości Star Wars. Dodaje, że sama ma dużą wiedzę o Star Wars, a Lucasfilm wspiera ją ludźmi z jeszcze większą wiedzą, dlatego musiała mieć kogoś, kto spojrzy na to bardziej obiektywnie, bez fanowskich emocji.
Acolyte ma być według niej gratką nie tylko dla fanów, ale też dla nowych widzów, którzy z tym serialem rozpoczną swoją przygodę ze Star Wars. Jej zdaniem taki cel osiągnięto przy The Mandalorian. Zwraca uwagę, że różne elementy tego serialu (jak choćby Darksaber z końcówki pierwszego sezonu) sprawiają, że fan odbiera to inaczej i czuje więcej.
- Jednocześnie moja mama może oglądać The Mandalorian, choć ma bardzo podstawową wiedzę o tym, czym są Gwiezdne Wojny. Może bardzo zaangażować się w relację głównych bohaterów, bo jest uniwersalna i bardzo głęboko emblematyczna. Tworząc serial, myślę o tym, co George Lucas chciał dać światu, gdy robił pierwszy film.
Szczegóły fabuły Star Wars: Acolyte nie są znane. Premiera w 2022 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj