"Rozumiem, dlaczego walczymy, ale to nie znaczy, że nie jest to frustrujące emocjonalnie" – wyjaśnił aktor. "Kiedy zobaczysz mnie na pikietach, proszę, nie rzucaj we mnie zgniłymi owocami"
Dodaje, że reakcje na jego komentarze są zrozumiałe, więc aby upewnić się, że nie będą one źle interpretowane napisał precyzyjniej, co miał na myśli. Po pierwsze, popiera swój związek i jest z nimi w tej walce, natomiast nie popiera strajku, co jednak nie oznacza, że nie powinni robić tego, co do nich należy.
W swojej pierwszej wypowiedzi wspomniał jeszcze, że jego zdaniem jest to redukcyjna taktyka negocjacyjna, co wyjaśnił teraz na Instagramie.
(...) Nasze kierownictwo ma niezwykle skomplikowaną pracę i jestem wdzięczny za wszystko, co robią. Zapewniam cię, że pomimo mojej wcześniej okropnie wykonywanej pracy aktorskiej nie jestem robotem. Z intelektualnego punktu widzenia rozumiem, dlaczego uderzamy, ale to nie znaczy, że nie jest to emocjonalnie frustrujące na wielu poziomach dla wszystkich zaangażowanych.
Jeśli zaś chodzi o to, że strajk jest "krótkowzroczny", to Amell nie do końca wie, co miał wtedy na myśli. Zauważył, że rozmawiał przez godzinę na panelu i mogły go ponieść emocje. Może było to w odniesieniu do reszty ekipy serialu Heels, który obecnie ma 2. sezon i nie może być promowany przez aktorów. Jest mu po ludzku przykro, że nie mogą razem tego celebrować.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj