Od 30 kwietnia - kiedy to Wołanie kukułki trafiło do sprzedaży w Wielkiej Brytanii - do początku lipca minionego roku mało kto w ogóle wiedział o istnieniu książki podpisanej nazwiskiem Roberta Galbraitha. Wtedy to jednak świat obiegła informacja, iż tak naprawdę kryminał ten wyszedł spod pióra J.K. Rowling, najlepiej znanej jako autorka serii o przygodach młodego czarodzieja Harry'ego Pottera.

Początkowo dziennikarze "Sunday Times", którzy opublikowali tę rewelację, mówili, iż na trop sensacji naprowadziła ich lektura wspomnianej książki i zauważenie podobieństw do stylu słynnej Brytyjki. Przypuszczenia potwierdzić miała analiza literaturoznawców.

Z czasem poznaliśmy jednak szczegóły tych wydarzeń. Okazało się, że źródłem przecieku był jeden z prawników reprezentujących Rowling, który tajemnicę swojej klientki zdradził przyjaciółce żony. Ta natomiast, natrafiwszy na Twitterze na wpis redaktorki "Sunday Timesa", iż Wołanie kukułki wydaje się bardzo sprawnie napisane, jak na dzieło debiutanta, odpowiedziała dziennikarce, że to dlatego, iż tak naprawdę książkę napisała słynna J.K. Rowling.

Pisarka była bardzo rozczarowana i zdenerwowana niedyskrecją, czemu dawała wyraz w wypowiedziach dla prasy. Kancelaria prawnicza ze swojej strony kajała się za błąd swojego pracownika i zapowiadała wyciągnięcie konsekwencji. Te zaś pod koniec minionego roku przybrały bardziej konkretną formę w postaci grzywny dla rzeczonego prawnika - wyniosła ona 1000 funtów.

Wcześniej Rowling zapowiedziała, że zasądzone zadośćuczynienie przekaże na cele charytatywne.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj