Arashitora warknął, rozdzierając ziemię tylnymi łapami. Na wspomnienie o okaleczeniu powrócił gniew. Twarze jej ojca i Akihito rozbłysły, zabarwione kolorem mordu. „Mogę ci pomóc. Jestem łowczynią”. NIE POTRZEBUJĘ TWOJEJ POMOCY. „Nie możesz tu polować. Zwierzyna usłyszy, jak nadcho dzisz. Na ziemi jesteś zbyt powolny, by ją doścignąć. Umrzesz z głodu”. DOŚĆ SZYBKI, BY ZŁAPAĆ CIEBIE, CÓRKO MAŁP. Jego oczy lśniły w mroku jak dwie zagubione gwiazdy. „Możemy pomóc sobie nawzajem. Będę dla nas polować. Ty będziesz mnie chronił. Razem wyjdziemy z tego. Dostaniemy się wyżej”. NIE POTRZEBUJĘ CIĘ. „Ale ja potrzebuję ciebie. Złożę daninę za twoją ochronę. Mięso. Gorące i krwiste”. Bestia zamruczała, odgłos wibrował jej w piersi, w myślach rozważając słowo „danina”. Tygrys nie był pewien jego dokład nego znaczenia, lecz spodobało mu się jego brzmienie i pełen poddaństwa ton przemowy Yukiko. Cały czas spuszczała wzrok, pochylając ramiona i unosząc przed sobą dłonie niczym peni tentka w świątyni. Czuła na sobie jego wzrok. Świadomość, że mógłby jednym machnięciem łapy rozmazać ją po poszyciu, za głuszała zrozumienie, że to ona ma rację: bez jej pomocy umrze z głodu. Będzie jego zwierzątkiem, zdecydował. Odpokutuje służbą u niego występek swego stada. A jeśli nie, może mu posłużyć do napchania żołądka. ZGODA. CHODŹ. Pomaszerował w zarośla, wymachując ogonem z lewa na prawo. Yukiko dogoniła go, potykając się w ciemności o ko rzenie i krzaki. Daleko w głębi mroku usłyszała hukanie sowy, miękkie bębnienie deszczu o szerokie liście. Umykały przed nimi drobinki życia, niepewne, kim są ci intruzi, lecz zdecydowane, że wolą tego nie sprawdzać. Głowa arashitory wznosiła się na tej samej wysokości, co jej własna. Spoglądał na nią z pogardą, gdy macała wokół, ślizgając się i przeklinając w mroku. ŁOWCZYNI ZWIERZĄT POZBAWIONA USZU. „Przepraszam. Jest tak ciemno. Nic nie widzę”. ŻAŁOSNE MAŁPIE STWORY. SŁABE. ŚLEPE. „Mogę użyć twoich?”. MOICH CZEGO? „Twoich oczu. Mogę patrzeć twoimi oczami?”. Długa chwila ciężkiej ciszy. Odgłosy dyszenia i szelesty wy wołane przez dziewczynę potykającą się w mroku, szmer drob nych umykających łap. Zaburczało mu w brzuchu. TAK. Yukiko wśliznęła się w jego umysł, poczuła ruch mięśni, wilgotne ciepło futra. Grunt pod nimi był nierówny. Zrozu miała, z jakim trudem posuwał się na przednich łapach, które nie były przeznaczone do stąpania po ziemi. Mimo to jednak dumnie unosił głowę, nie zamierzał się poddać. Jego upór natychmiast skojarzył się jej z ojcem. Aroganckim. Aroganc kim i dumnym. „Musimy znaleźć miejsce, gdzie możemy odpocząć. Wtedy będę mogła naszykować wnyki. Co jadacie?”. ŁAPIEMY RYBY. W GÓRSKICH STRUMIENIACH. W TYM MIEJSCU NIE MA NICZEGO INNEGO. WASZE ZIELSKO DŁAWI ZIEMIĘ. „Są inni tacy jak ty? Więcej tygrysów gromu? Sądziliśmy, że wymarły”. NIE TWOJA SPRAWA, ROBAKU. Yukiko umilkła, maszerując jakby we śnie, z półprzymknię tymi oczami, spoglądając przez oczy arashitory. Wyciągnęła rękę, by utrzymać równowagę, i położyła płasko dłoń na boku tygrysa gromu. Szerokie pióra spływały wzdłuż boków i brzu cha, coraz węższe i miększe, tak że niemal nie dało się stwier dzić, gdzie kończył się puch, a zaczynało wspaniałe tygrysie futro. Zachwycała się jego miękkością pod palcami, mimo deszczu było gęste i cudownie ciepłe, lepkie od krwi onich. Bestia dziwnie pachniała – mieszaniną ostrego kociego odoru, posoki i ozonu. Umysł miała obcy: gwałowne instynkty dra pieżnego ptaka połączone ze zmysłowymi, barwnymi odrucha mi kota. W końcu jego ciekawość zwyciężyła. JAK MOŻESZ SŁYSZEĆ MÓJ UMYSŁ? „To dar od ludu mojej matki. Jestem dzieckiem lisa”. KITSUNE. Poczuła lekką aprobatę, promieniującą z odległego zakątka jego psychiki. PAMIĘTAMY KITSUNE. „Nazywam się Yukiko. A ty masz jakieś imię?”. Długa cisza, wypełniona głosem burzy. …NIE. „W takim razie jak mam cię nazywać?”. WSZYSTKO MI JEDNO. Pogładziła palcami jego bok, dotknęła koniuszków piór. Przypomniała sobie wilka zbiegającego z gór z brzuchem pełnym głodu, tak wiele zim temu. I przyjaciela, który poderwał się, by ocalić jej życie, choć o to nie prosiła. I jak bezpieczna się czuła w jego pobliżu. Jej obrońcę. Brata. Jej przyjaciela. „W takim razie nazwę cię Buruu”.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj