Po czterech latach i 38 odcinkach przyszedł czas, by w końcu pożegnać jeden z najbardziej ciekawych, dopracowanych i zaskakujących aktorskimi kreacjami seriali. Stacja Showtime w końcu wyemitowała finał czwartego, ostatniego sezonu "The Tudors", sugestywnie zatytułowanego "Death of a Monarchy". Dopełniły się losy Henryka VIII, najpotężniejszego władcy dynastii Tudorów.

Mimo, iż serialowi wielokrotnie zarzucano naginanie prawdy historycznej i zmieniania dat poszczególnych wydarzeń, aby dopasować je do wątków, to według mnie takie zmiany były wyważone i wręcz niezauważalne. Moją główną obawą było to, czy twórcy serialu oraz sam Jonathan Rhys-Meyers sprostają dość poważnemu problemowi: Jak przekształcić w ciągu 4 sezonów młodego, szczupłego i pełnego wigoru władcę w olbrzymiego, otyłego i ogarniętego paranojami człowieka, jakim był Henryk VIII Tudor pod koniec swojego panowania. Na całe szczęście wraz z czwartym sezonem obawy owe zostały rozwiane, albowiem ostatnie odcinki oraz kreacja Rhys-Meyersa spełniły to znakomicie.

"The Tudors" był jednym z nielicznych w dzisiejszych czasach seriali, które przez cały czas emisji trzymały równy, wyśmienity poziom. Wspaniałe dekoracje i kostiumy, pięknie oddające klimat i nawyki ówczesnego społeczeństwa. Perfekcyjnie dobrana obsada z gościnnym udziałem wielu słynnych aktorów (m.in. Sama Neilla, Petera O'Toole'a czy Maxa von Sydowa), którzy dodawali produkcji swoistego "smaczku".

Czwarty sezon, kończący dzieje Henryka VIII, był dla mnie wyjątkowy. Dopiero w czwartej serii widz mógł zaobserwować metamorfozy głównych bohaterów - Henryka i jego wieloletniego przyjaciela, Karola Brandona, oraz piętno, jakie odcisnęły na nich czas oraz wojny. Również większy niż w poprzednich osłonach nacisk położono na ścieżkę dźwiękową - kompozytor Trevor Morris stanął na wysokości zadania. Sam finał serialu, a więc odcinek dziesiąty, okazał się fantastyczną konkluzją trwających niemal 40 lat rządów Henryka. Nie będę spoilerować, lecz dla każdego, kto zapozna się z finałem, będzie oczywistym, dlaczego. Bardzo dobrze również ukazano symboliczną wizję zbliżającej się do władcy śmierci.

Podsumowując:
Odszedł do historii jeden z najbardziej pięknych i wciągających seriali historycznych. Gorąco polecam go wszystkim, którzy nie mieli okazji jeszcze się z nim zapoznać. Ja natomiast odliczam już dni do nowej produkcji Showtime i twórców "The Tudors" - "The Borgias" - kolejnego serialu historycznego, opowiadającego losy krwawej, włoskiej rodziny Borgiów.

Zapraszamy do podzielenia się wrażeniami.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj