Winny był administrator sklepu internetowego, który pomieszał pliki, przez co obok książek dla dzieci można było znaleźć powieści zawierające bardzo mocne sceny erotyczne, w tym takie opisujące wykorzystywanie nieletnich. Ukarani zostali jednak autorzy, publikujący swoje dzieła na zasadzie self-publishingu, bo w przypływie paniki właściciele sklepu zamknęli swoją stronę, a oferująca e-booki platforma Kobo wycofała ze sprzedaży wszelkie pozycje erotyczne, zarządzając ponowną rewizję plików.
Efekt jest taki, że w Wielkiej Brytanii wstrzymana została sprzedaż wydawanych przez autorów e-booków dla dorosłych, bo po cichu pozycje z tej kategorii skasował także Amazon. Pisarze i czytelnicy zostali więc z niczym.
Nie mają jednak zamiaru składać broni i napisali petycję, która trafić ma między innymi na ręce samego Jeffa Bezosa, twórcy Amazona, oraz Michaela Serbinisa, kierującego Kobo. Na chwilę obecną widnieje pod nią ponad 13 000 podpisów. Jej autorzy opisują całą sytuację jako klasyczny przykład wylewania dziecka z kąpielą i stosowania nieuczciwej odpowiedzialności zbiorowej, zwracają też uwagę na irracjonalność takich działań, bo jak to jest, że nagle cenzuruje się self-publishingowe powieści erotyczne, podczas gdy szczyty list bestsellerów okupuje "Pięćdziesiąt twarzy Greya"?
Cała sytuacja odbiła się na Wyspach głośnym echem, głównie ze względu na paniczną reakcję sprzedawców, którzy jednym kliknięciem byli w stanie odciąć całą gałąź literatury, skazując ją na elektroniczny niebyt.