Gorączka złota, szeryf, typy spod ciemnej gwiazdy, małe miasteczko przeżywające boom gospodarczy i wszechwładny właściciel Saloonu. Brzmi jak stary dobry western, ale w praktyce cech gatunkowych w Deadwood jest jak na lekarstwo. Nie oznacza to jednak, że wieje nudą. Wręcz przeciwnie. Tworząca się społeczność, walka o władzę, budowa nowej amerykańskiej rzeczywistości to też fascynujące tematy. Tak właśnie wyglądała Ameryka tamtych czasów i żaden John Wayne czy Clint Eastwood tego nie zmienią. Serial ma kilku głównych bohaterów. Jest ponury i małomówny Seth Bullock, łagodny przedsiębiorca Sol Star i wdowa po bogaczu, Alma Garett. Nikt z nich nie dorasta jednak do pięt Alowi Swearengenowi, miejscowemu watażce, który ze swojego Saloonu dzieli i rządzi w Deadwood. Jego postać to klasyczny czarny charakter, którego nie da się nie lubić. Duża w tym zasługa świetnej aktorskiej interpretacji Ian McShane. Stworzył on ikoniczną kreację. Niby złoczyńca, ale ma na sercu los miasteczka Deadwood. Postać bardzo relatywna moralnie. Serial skrupulatnie podchodzi do faktów historycznych. Pojawiają się w nim prawdziwe postacie, które w hollywoodzkich klasycznych westernach były tzw. „rycerzami w lśniących zbrojach”, krystalicznie czyste i bezgranicznie dobre. Deadwood pokazuje prawdziwe oblicze tych bohaterów Ameryki. Część z nich to pijacy, inni są zwykłymi nieudacznikami, a paru ma bardzo wątpliwy system etyczny. Ot, prawdziwy Dziki Zachód. Deadwood to jeden z tych seriali, które odmitologizowują pewien fragment amerykańskiej kultury. To, co The Sopranos zrobiła z mafią, The Wire z policją, Deadwood robi z Dzikim Zachodem. I robi to bardzo dobrze. Jeśli szukasz wymagającej opowieści, bez efektownych scen akcji, ale z dużą dawką nieoczywistych emocji, to polecamy Deadwood. Jeden z najważniejszych seriali made in USA.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj