Prostaczek, który jest telepatą i może zniszczyć człowieka samym spojrzeniem. Dziewczyna, która siłą woli przesuwa przedmioty. Bliniaczki, które potrafią się teleportować na dowolną odległość. Dziecko z zespołem Downa, które ma umysł geniusza. Chłopak, który dzięki swoim zdolnościom mógłby rządzić światem, ale jest zupełnie pozbawiony zasad moralnych. Sześcioro wyrzutków obdarzonych niezwykłymi talentami łączy się w jedną osobowość, Homo gestalt. To kolejny etap w ewolucji – nadczłowiek. Czy ta wspólnota odniesie się z pogardą do zwykłych ludzi i ich sobie podporządkuje? Czy odnajdzie w sobie miłość i będzie działać dla dobra ludzkości?
Dom Wydawniczy Rebis udostępnił początek powieści Więcej niż człowiek w przekładzie Jolanty Pers:
WIĘCEJ NIŻ CZŁOWIEK - FRAGMENT
Głupek żył w czarnoszarym świecie, znaczonym białymi błyskawicami głodu i przebłyskami strachu. Ubranie miał stare i podziurawione. Tu i ówdzie wyzierała goleń, ostra jako zimne dłuto, tam znów żebra sterczały przez podarty płaszcz rozwarte jak palce. Był wysoki i chudy. Miał spokojne oczy i twarz o martwym wyrazie. Mężczyźni odwracali się od niego, kobiety starały się nie patrzeć, a dzieci zatrzymywały się i gapiły. Dla głupka nie miało to znaczenia. Niczego od nich nie chciał. Gdy uderzała biała błyskawica, karmiono go. Jadł, kiedy mógł, i obywał się bez jedzenia, kiedy mógł. Jeśli nie był w stanie robić żadnej z tych rzeczy, karmiła go pierwsza osoba, której przytrafiło się stanąć z nim twarzą w twarz. Głupek nie wiedział dlaczego i nigdy się nad tym nie zastanawiał. Nie żebrał. Po prostu stał i czekał. Kiedy czyjeś oczy napotkały jego wzrok, miał w ręce monetę, kawałek chleba, jakiś owoc. Jadł, a jego dobroczyńca pospiesznie się oddalał, zmieszany, niczego nie rozumiejąc. Czasami ktoś przemawiał do niego z niepokojem albo rozmawiano o nim. Głupek słyszał dźwięki, lecz nie miały one dla niego żadnego sensu. Żył wewnątrz jakiejś rzeczywistości, oddzielnie, a cienka więź między słowem a znaczeniem została zerwana. Miał doskonały wzrok i łatwo odróżniał uśmiech od warknięcia; ani jedno, ani drugie nie mogło wywrzeć jednak wpływu na istotę, której brakowało empatii aż w takim stopniu, że sama nie śmiała się nigdy i nie była zdolna zrozumieć uczuć jego rozbawionych czy rozzłoszczonych towarzyszy. Bał się dokładnie na tyle, by móc utrzymać się przy życiu. Nie był zdolny do przewidywania czegokolwiek. Wzniesiony kij, rzucony kamień nie docierały do jego świadomości. Reagował dopiero na ich dotyk. Uciekał. Zaczynał uciekać przy pierwszym ciosie i biegł dotąd, aż razy ustały. W ten sposób uciekał przed burzą, spadającymi kamieniami, ludźmi, psami, ruchem ulicznym i głodem. Nie miał żadnych upodobań. Ponieważ miejsce, w którym przebywał, było raczej puszczą niż miastem, a on żył tam, gdzie się znalazł, żył przede wszystkim w lesie. Czterokrotnie go złapano i zamknięto. Żadne z tych wydarzeń nie miało dlań znaczenia. Raz został ciężko pobity przez towarzysza z celi, a raz, jeszcze gorzej, przez strażnika. Jeśli gdzieś było jedzenie i nie niepokojono go, zostawał. Gdy nadchodził czas ucieczki, uciekał. Sposoby ucieczki tkwiły w jego zewnętrznej powłoce; wewnętrznym rdzeniem, który miał w sobie, nie przejmował się albo nie potrafił nad nim zapanować. Kiedy jednak nadchodził czas, strażnik czy klawisz nagle stwierdzał, że stoi twarzą w twarz z głupkiem, którego tęczówki wydawały się drżeć jak wirujące koła. Bramy otwierały się i głupek uciekał, a jego dobroczyńca zajmował się czym innym, jakąkolwiek robotą, głęboko zakłopotany tym, co się mu przytrafiło.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj