Szef Disneya, Bob Iger, kilka dni temu wydał książkę Ride of a Lifetime, w której zdradza kulisy funkcjonowania branży filmowej i przejmowania przez jego firmę kolejnych marek. Amerykańskie serwisy wyłapują w tekście różnorakie nawiązania do samej popkultury. I tak Iger wyjawia, że ekranowym "produktem" Disneya, z którego jest najbardziej dumny, stał się film MCU, Czarna Pantera.  Co ciekawe, decydent nadał wysoki priorytet temu projektowi już w trakcie lektury komiksu, którego autorem był Ta-Nehisi Coates. W książce zostaje on określony jako "jeden z najważniejszych głosów we współczesnej amerykańskiej literaturze", a Igera miała zachwycić "elegancka narracja" i sposób, w jaki twórca nadał tytułowemu bohaterowi głębię.  Prezes Disneya ujawnia jeszcze, że w czasie prac nad Czarną Panterą jedna z wysoko postawionych w Marvelu osób nie chciała dać zielonego światła na powstanie filmu; wszystko przez wyniki finansowe produkcji z czarnoskórymi aktorami. Iger był jednak stanowczy:
Jestem w tym biznesie na tyle długo, że usłyszałem chyba każdy ze starych argumentów. Nauczyłem się, że trzeba je traktować właśnie jako "stare", nienadążające za tym, gdzie świat jest i gdzie powinien być. Mieliśmy szansę stworzyć wspaniały film, by bardziej wyeksponować zbyt mało reprezentowaną społeczność Ameryki. Wezwałem Ike'a (Perlumettera, szefa Marvel Entertainment - przyp. aut.) i powiedziałem mu, by kazał przestać swoim ludziom kłaść nam przeszkody pod nogi. Zarządziłem, że Czarna Pantera i Kapitan Marvel wchodzą na etap produkcji.
Iger zdradza również, że zmarły współzałożyciel Apple'a, Steve Jobs, miał być wielkim krytykiem filmu Iron Man 2:
Kiedy ten film wszedł na ekrany, Steve zabrał swojego syna do kina i zadzwonił do mnie na następny dzień. Powiedział mi: Wziąłem wczoraj Reeda na ten film. Był do bani
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj