Za kilka dni do kin wchodzi piąty już film z cyklu „Mission: Impossible”, a w przyszłym tygodniu pojawią się na ekranach nowe przygody Fantastycznej Czwórki. W obu wypadkach twórcy odważnie zabawili się materiałem wyjściowym, wprowadzając do niego spore zmiany. To oczywiście nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek – ale spójrzmy na kilka naprawdę wyrazistych z ostatniego dwudziestolecia:

Mission: Impossible (1996)

Najnowszy film z Tomem Cruisem to kolejna odsłona tego cyklu, ale czy pamiętacie aferę wokół filmu pierwszego? Tego wyreżyserowanego blisko 20 lat temu przez Briana De Palmę? Było to przeniesienie na wielki ekran kultowego serialu telewizyjnego z lat sześćdziesiątych. Tyle, że chcąc zrobić miejsce dla nowego bohatera – granego przez Toma Cruise'a Ethana Hunta - postanowiono załatwić wcześniejszego. Oto główna postać serialu, agent Jim Phelps, który poradził sobie w dziesiątkach trudnych misji, tu na stare lata okazuje się być zdrajcą, mordercą i głównym czarnym charakterem fabuły. To tak jakby robiąc kinową „Stawka większa niż życie” opowiedzieć o jakimś J-25, który w swej pierwszej misji musi wykończyć Klossa, który przeszedł na stronę Niemiec. Ryzykowny pomysł... Ale jak widać widzowie to kupili i teraz Ethan Hunt wraca po raz piąty. [video-browser playlist="658382" suggest=""]

"Cruel Intentions" (1999)

Ten fascynujący dramat o miłostkach i zdradach w ekskluzywnej amerykańskiej szkole średniej, to nic innego jak bardzo dokładna ekranizacja XVIII-wiecznej powieści „Niebezpieczne związki”. Okazało się, że paryskie elity sprzed stuleci świetnie przekładają się na amerykańską - snobistyczną i bogatą - młodzież. Zresztą tym samym kluczem nie raz traktuje się dzieła Szekspira – polecam chociażby „O” i „10 Things I Hate About You”. [video-browser playlist="733159" suggest=""]

"Battlestar Galactica" (2004)

Kiedyś pod koniec lat siedemdziesiątych (na fali sukcesów „Star Wars”) pojawił się i zniknął amerykański serial telewizyjny „Battlestar Galactica - Classic”. Dość szybko go zdjęto, ale trzeba przyznać, że jego fani nie zniknęli. Przez kolejne dekady czcili swój ulubiony serial, aż wreszcie, już w XXI wieku, doczekali się jego nowej wersji. Lepszej, mocniejszej, szybszej i ciekawszej. I jedną ze zmian było przerobienie dwóch bohaterów oryginału - Starbucka i Boomera - na panie. Ale jestem przekonany, że jeśli ktoś obejrzał choć jeden odcinek z Katee Sackoff i Grace Park w akcji, nie miał z tym najmniejszych problemów.
Źródło: materiały prasowe
 

"Kojak" (2005)

Ten nowojorski detektyw z nieodłącznym lizakiem w ustach to jeden z bohaterów mojego dzieciństwa. Nie było wówczas dużo amerykańskich seriali w polskiej telewizji, ale „Kojak” był. Ba, właśnie dzięki niemu na okrągłe lizaki wówczas mówiło się Kojaki (a nie jakieś tam Chupa Chups). Trzy dekady później spróbowano na nowo wykreować postać Kojaka, ale w miejsce Telly'ego Savalasa zatrudniono czarnoskórego Vinga Rhamesa. Skończyło się na kilku odcinkach. [video-browser playlist="733162" suggest=""]

"Sherlock" (2010)

Najsłynniejszy detektyw w historii literatury przeniesiony do współczesności? Czy to może mieć sens? Dziś świetnie znamy już twierdzącą odpowiedź na to pytanie, ale początkowo można było mieć wątpliwości. Czy sto lat później Holmes będzie równie ciekawą postacią? Czy śledztwa w naszych czasach mogą być równie fascynujące? Ależ tak. [video-browser playlist="726275" suggest=""]
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj