Niezapomniane seriale przedstawili już wcześniej Kamil, Marcin i Tymoteusz, wreszcie przyszedł czas na mnie i na moją listę bardzo ważnych pozycji. Lista ta, może poza dwoma-trzema wyjątkami, równie dobrze mogłaby być nazwana "najlepsze seriale", jednak niezaprzeczalnie są to pozycje, które wpłynęły na mnie jako widza w niezapomniany sposób. Każdy z tych seriali stawał się niejako wzorem tego, czego szukam i jak odczuwam to, co widzę na małym ekranie.

Lost

Serial, od którego wszystko się zaczęło. Tak jak pewnie prawie każdy z Was, ja także rozpocząłem swoją przygodę z dziełem Lindelofa i Cuse’a w czwartkowe wieczory na TVP1 – to było coś niezwykłego, nowatorskiego, emocjonującego i tak zagadkowego oraz intrygującego jak nic wcześniej. To ten serial pokazał mi, że można opowiadać niesamowite historie przez tyle odcinków, to ten serial zaprezentował gamę niezwykle barwnych postaci – od Jacka przez Kate i Sawyera po Johna, Bena, Desmonda i resztę, których historie poznawaliśmy poprzez znakomite retrospekcje. To potrzeba oglądania tego serialu zmusiła mnie do szukania alternatywnych obiegów kultury, jeszcze zanim zaczęli się bawić w to wszyscy serialomaniacy. To potrzeba dyskusji i dzielenia wrażeń po odcinku nakłaniała mnie do uczestnictwa w forach i długich kłótni na temat serialowych zdarzeń. I od tej pory wciąż szukam w telewizji tych samych emocji, tego samego oddania twórców wobec własnego dzieła. Od zakończenia Zagubionych na coś podobnego musiałem czekać kolejne pięć lat. No url

Six Feet Under

Jeśli Zagubieni są serialem, od którego się wszystko zaczęło, to Sześć stóp pod ziemią mogłoby być dziełem, na którym wszystko mogłoby się zakończyć. Nie znam osoby, która nie uznałaby zwieńczenia tego serialu za najpiękniejsze kilka minut w historii telewizji. To najsmutniejsze i najpiękniejsze chwile, jakie dane mi było kiedykolwiek zobaczyć, i wdzięczny jestem Alanowi Ballowi za stworzenie tak niesamowitej, przejmującej oraz życiowej historii. Przez pięć sezonów każdy, kto oglądał serial HBO, stawał się niejako członkiem pokręconej rodziny Fisherów, na dobre i na złe. Ale kto nie chciałby być blisko Ruth, Claire, Davida i Nate’a? Przecież to najpełniejsi, namacalni wręcz bohaterowie, których przejrzeliśmy w końcu na wylot. Opowiadanie w każdym odcinku o śmierci paradoksalnie za każdym razem zbliżało nas do życia, przekonywało nas do jego magii i sensu. Jakkolwiek byłoby ekscentryczne, brutalne czy zawodzące nasze oczekiwania, zawsze jest w nim coś pięknego i warto w tym tkwić choćby dla krótkich momentów szczęścia. Lepszej nauki z telewizji nie dało się wyciągnąć. No url

The Wire

Wielu krytyków jak jeden mąż stwierdza: „Najlepszy serial w historii telewizji!”. Nie da się zaprzeczyć, bo razem z nimi krzyczę równie głośno. Prawo ulicy Davida Simona to owoc ogromnej wiedzy i znajomości Baltimore od podszewki – zarówno policji, jak i polityki, systemu edukacji czy redakcji miejscowej gazety. To przy okazji misja Simona, którego książki non-fiction dotyczyły narkomanów w biednych murzyńskich dzielnicach Baltimore oraz policjantów, którym przyszło w takich warunkach działać. I nawet jeżeli status quo wciąż zostanie utrzymane, to wykopane brudy i obnażone słabości systemu wciąż pozostaną dobrym narzędziem, by rozpracować ujawniony problem. Trudno zapomnieć serial, który oglądało się kilkakrotnie, a Prawo ulicy widziałem najwięcej razy – wciąż jednak trudno zapamiętać wszystkich bohaterów, których liczba sięga kilkudziesięciu. To wciąż mnogość zagadnień – ekonomicznych, politycznych, technologicznych, które sprawiają, że Prawo ulicy jest serialem trudnym, ale w pełni satysfakcjonującym. Szczególnie że liczba postaci, które stały się ikonami telewizji, jest ogromna. Nic dziwnego, że HBO wciąż pozwala Simonowi na realizację odważnych projektów. No url

Treme

Łudząco podobnym serialem do Prawa ulicy jest kolejna wielka opowieść Simona, czyli Treme. Dziejąca się niedługo po Katrinie produkcja opowiada historię mieszkańców Nowego Orleanu, którzy próbują zbudować swoje nowe życie na gruzach poprzedniego. Wśród bohaterów mamy rdzennego Indianina, który stara się przygotować na karnawał Mardi Gras, jego syna – muzyka jazzowego, DJ-a w miejscowym w radiu, szefową kuchni oraz masę innych postaci, które  - podobnie jak w Prawie ulicy – tworzą ogromną panoramę miasta. W Treme zamiast narkotyków i pojedynków gangsterskich króluje muzyka, gumbo i Sazerac, choć nie brakuje w nim typowego dla Simona dziennikarskiego zacięcia, w którym obnaża on przestępstwa popełnione przez nowoorleańską policję wkrótce po katastrofie z 2005 roku. No url

House M.D.

Choć do tej pory żałuję, że oglądałem go do końca, to Dr House nadal jest tym serialem, który zachwycał dosłownie każdego w czasie swojej emisji. Tytułowa postać genialnego, choć bezczelnego i cynicznego lekarza była i wciąż jest jedną z najciekawszych w telewizji. Każdy – szczególnie tak młody chłopak jak ja (w trakcie oglądania serialu) – chciał być jak House, mówić jak on, żartować jak on, błyszczeć inteligencją i wygrywać każdą dyskusję z taką gracją i humorem. I nikt nie mógł być na niego zły (przynajmniej przez dłuższy czas), bo wszyscy go potrzebowali, a bohater doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nawet pomimo proceduralnego charakteru serial potrafił przyciągnąć uwagę, właśnie dzięki głównej postaci oraz niezwykle interesującym medycznym zagadkom. Za to gdy już nadchodził koniec sezonu, a główny wątek zaczął się krystalizować – wtedy rozpoczynała się jazda bez trzymanki, a twórcy za każdym razem serwowali niezwykłe, emocjonalne i niezapomniane zakończenia. No url
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj