Warszawa. 6 czerwca 2018. Podziemia remontowanego „Smyka”. To tu ekipa kręcąca pierwszą polską produkcję dla Netflixa postanowiła nakręcić sceny rozgrywające się w archiwum partii - czy jak kto woli - sceny ze strażnikami „prawidłowej” historii. W wielkim otoczonym betonowymi ścianami pomieszczaniu ustawiono kilkadziesiąt biurek wypełnionych dokumentami. Na każdym stoi monitor. Sala jest pusta. Ma dziś robić tylko za tło. Przy jednym z biurek siedzi Anatol (Robert Więckiewicz) i (Maciej Musiał). Wertują jakieś dokumenty, dyskutując przy tym zażarcie. Tak prezentowała się scena, którą miałem okazję zobaczyć na żywo. Ale bardziej niż ta scena interesowało mnie spotkanie ze scenarzystą. Joshua Long to nowicjusz. 1983 jest pierwszym scenariuszem, jaki napisał. W naszym pięknym kraju mieszka od siedmiu lat. Jak to się więc stało, że postanowił przedstawić alternatywną wersję naszej historii? Skąd w tym układzie wziął się Maciej Musiał, który nagle został producentem wykonawczym? To były pytania, które zaprzątały moją głowę i chciałem poznać na nie odpowiedz. I pewnie nie byłem jedyny. „Scenariusz ten napisałem na prośbę Macieja Musiała. Chciał bym napisał dla niego scenę w języku angielskim, którą mógłby zagrać. Tak narodził się pomysł na Kajetana i Antola. Pierwszy draft powstał bez większych oczekiwań, ale gdy zacząłem, to postanowiłem brnąć w to dalej, a później gotowy scenariusz trafił do Hollywood i skończył na biurku szefów Netflixa” - mówi mi Long. Czyli krótki tekst przerodził się w 8-odcinkowy serial, który podchwycił Netflix. Całkiem niezły początek kariery, muszę przyznać. „Bardzo istotne dla tej historii jest to, że rozgrywa się ona właśnie w Polsce. Ta opowieść jest nierozerwalnie połączona z historią kraju, który zmieniając się w latach 80., wpłynął na świat. Patrzyłem na to, dorastając w Stanach Zjednoczonych. Obserwowałem poczynania Lecha Wałęsy i Solidarności” - dodaje scenarzysta. I muszę przyznać, że kupiłem jego odpowiedź z miejsca. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że wymieniona przez niego Solidarność czy Lech Wałęsa zostaną z serialu wygumkowani. Jakby nigdy nie istnieli. Ale taka jest specyfika spotkań z twórcami podczas kręcenia danej produkcji. Musimy im wierzyć na słowo.
foto. Netflix
1983 jest o tyle wyjątkowy, że nie da się go wpasować w żadne ramy. Nie powstało jeszcze coś takiego, Sposób opowiadania tej historii sprawia, ze spokojnie możemy rywalizować z najlepszymi jak House of Cards czy Narcos” - mówi mi z pasją w oczach aktor Maciej Musiał i też mu wierzę. Widzę, że wszyscy na planie wiedzą, że robią produkcję, na którą zwrócą się oczy całej Polski. Pierwsza produkcja Netflixa, ten tytuł to ogromne brzemię, które na nich ciąży. Gdy HBO kręciło swoją pierwsza produkcję, a było nią Bez tajemnic, mało kto zwrócił na nią uwagę. Teraz jest inaczej. Oczekiwania widzów, dziennikarzy i aktorów są ogromne. Każdy chciał tu zagrać. Każdy chciał dać z siebie jak najwięcej. I to było czuć na planie. Scenografia. Rekwizyty. Kostiumy. Wszystko świetnie wykonane. Zwłaszcza mundury wojskowe, SB i milicji wyglądają genialnie. I to nie tylko w obiektywie, ale z bliska również. Niestety, już wiemy że nie wyszło tak, jak byśmy wszyscy chcieli. Nie będzie to produkcja na miarę House of Cards czy Narcos jak marzył sobie Musiał. To raczej półka The Rain. Pewnie znajdzie swoich fanów. Ale świata nie zawojuje. Nie będzie jak z Domem z papieru, gdzie tłumy witają obsadę i z niecierpliwością czekają na następny sezon. To jest raczej serial, o którym przez chwilę w Polsce będzie głośno, ale za granicą przejdzie bez większego echa. A szkoda, bo nawet po wizycie na planie myślałem, że będzie inaczej. Do końca wierzyłem, że przynajmniej zbliżymy się do globalnego sukcesu, jaki udało się Niemcom osiągnąć z Dark. Niestety. Może następnym razem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj