Przypomnijcie sobie, ile razy wdawaliście się w zażarte dyskusje, aby wytłumaczyć zawiłości czasowych paradoksów w filmach. Karkołomne zadanie, prawda? Choćbyście próbowali tysiące razy, nigdy nie dojdziecie do logicznego sedna, ale nikt nie odbierze Wam przyjemności, jaka wiąże się z szukaniem odpowiedzi! Niedługo będzie ku temu kolejna okazja, ponieważ zbliża się premiera Na skraju jutra. Poniżej przyglądamy się natomiast innym obrazom, których bohaterowie utknęli w pętli czasu.

Dzień świstaka
(1993)

Tego filmu chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Prawdziwa perełka kinematografii, która nigdy się nie znudzi. Fani, a nawet sami twórcy do dziś nie wiedzą, ile ostatecznie czasu uwięziony w jednym dniu był cyniczny i zmęczony życiem Phil Connors. Na pewno minimum kilka dekad, a może nawet wieków. Opanowanie do perfekcji gry na fortepianie, rzeźbienia w lodzie i języka francuskiego to nie kwestia miesięcy, a przecież trzeba było jeszcze obrabować bank, porwać tego przeklętego świstaka, popełnić garść spektakularnych samobójstw, a przede wszystkim zmienić samego siebie i odnaleźć miłość. Genialny w swojej prostocie scenariusz i rewelacyjny Bill Murray sprawiają, że nigdy nie przestaniemy kochać komedii Harolda Ramisa. Po premierze tego filmu amerykańscy krytycy byli pewni, że po krótkim czasie wszyscy o nim zapomną. Oj, jak bardzo się mylili.

12 małp
(1995)

Terry Gilliam nie tworzy filmów przyjemnych i łatwych w odbiorze. Zawsze możemy spodziewać się po nich dotknięcia problemu ludzkiego szaleństwa. Nie inaczej jest w przypadku 12 małp, które są niesamowicie intrygującym studium psychologicznym pod płaszczykiem science fiction. W 2035 roku James Cole zostaje wysłany w czasie do połowy lat 90. XX wieku, aby zidentyfikować osobę odpowiedzialną za globalny kataklizm, który zdziesiątkował ludzkość, a na ocalałych wymusił egzystencję w podziemnej dystopii. Bohatera męczą sny i wizje, które stopniowo odkrywają prawdę na temat pętli, w której utknął i z której będzie się bardzo trudno wydostać. Świetny, wielowarstwowy scenariusz, unikalny wizualny styl oraz znakomite kreacje Bruce’a Willisa i Brada Pitta sprawiają, że obraz Gilliama to pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika kina, nie tylko SF.

Biegnij Lola, biegnij
(1998)

Lola ma 20 minut na zdobycie 100 tysięcy niemieckich marek i dostarczenie ich swojemu chłopakowi, drobnemu przestępcy, który skończy marnie, gdy pokaże się u swojego szefa z gołymi rękami. Rozpoczyna się walka z czasem, a bohaterka niczym w grze komputerowej ma do wykorzystania trzy życia, aby wypełnić misję. Biegnie więc ile sił w nogach, pokonując kolejne przeszkody w kilku różniących się szczegółami alternatywnych rzeczywistościach. Właśnie te detale zdecydują o jej sukcesie lub porażce. Trzeba wyróżnić dynamiczny, wręcz teledyskowy montaż, rewelacyjną ścieżkę dźwiękową i oczywiście fantastyczną Frankę Potente. Niemiecki reżyser, scenarzysta i kompozytor w jednym, Tom Tykwer (znany bardziej z Pachnidła czy Atlasu chmur), stworzył swój film, inspirując się "Przypadkiem" Krzysztofa Kieślowskiego, a na festiwalu w Sundance odebrał Nagrodę Publiczności.

"Primer"
(2004)

Jeżeli spotkaliście kiedyś kogoś, kto twierdził, że rozumiał i nadążał za wszystkimi fabularnymi zawiłościami tego filmu, to ktoś ten z całą pewnością kłamał. "Primer" został wyprodukowany za jedyne siedem tysięcy dolarów przez Shane’a Carrutha, który także napisał do niego scenariusz, wyreżyserował i zagrał w nim główną rolę. Prawdziwy człowiek orkiestra – dosłownie! Zanim poświęcił się kinu, Shane był dyplomowanym matematykiem i zajmował się inżynierią informatyczną. Tworząc historię "Primer", postawił sobie więc za cel, aby dialogi były kompleksowe i pełne naukowego żargonu. Tym samym stworzył najbardziej realistyczny obraz traktujący o czasowych paradoksach, jaki kiedykolwiek powstał. I udało mu się to przy jednoczesnym dopilnowaniu, aby nadal był to kawałek świetnej rozrywki. Ten kameralny, niskobudżetowy film o dwóch przyjaciołach, którzy w wyniku garażowego eksperymentu przypadkiem wynajdują maszynę do podróży w przeszłość, zdobył główną nagrodę na festiwalu w Sundance w 2004 roku.

"Zbrodnie czasu"
(2007)

Kolejny przedstawiciel europejskiego kina w zestawieniu. Hiszpańskie "Los Cronocrímenes" w reżyserii Nacho Vigalondo to głównie rozrywkowy thriller SF z elementami horroru, ale podobnie jak "Primer" może przyprawić widza o niezły ból głowy. Główny bohater nie tyle jest uwięziony w czasowej pętli, ale bardziej spirali. Mieszkający z żoną na prowincji Hector ewidentnie przeżywa kryzys wieku średniego, a jego voyerystyczne zapędy sprawiają, że pakuje się w nie lada kłopoty. Dorzućmy do tego znajdujący się w pobliskim laboratorium prototyp maszyny czasu i okazuje się, że największym wrogiem naszego protagonisty jest literalnie on sam. Konfrontacja jest nieunikniona, a my próbujemy nadążyć za wszystkimi twistami razem z improwizującym na każdym kroku Hectorem. To prawdziwa frajda od pierwszej do ostatniej minuty.

Kod nieśmiertelności
(2011)

Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na nowy projekt Duncana Jonesa, który oczarował nas swoim pełnometrażowym debiutem pt. Moon z Samem Rockwellem. Otrzymaliśmy niezwykle pomysłowy i trzymający w napięciu thriller science fiction w postaci Kodu nieśmiertelności. Jake Gyllenhaal wciela się w kapitana Coltera Stevensa, który budzi się nagle w pędzącym pociągu mającym wylecieć w powietrze w ciągu ośmiu minut w wyniku zamachu terrorystycznego. Jako agent tajnego rządowego programu będzie przeżywał te kilka chwil tak długo, aż zidentyfikuje zamachowca. Jak Stevens znalazł się w tym położeniu? Czy funkcjonuje w prawdziwej alternatywnej rzeczywistości, czy jest to tylko echo ostatnich chwil jednego z pasażerów? Wszystko zmierza do zaskakującej i niezwykle satysfakcjonującej konkluzji, a my nie wiemy, jakim cudem ten 90-minutowy seans minął tak szybko.

Looper
(2012)

Definicja zawodu płatnego zabójcy jest w gruncie rzeczy dość prosta. Tym bardziej, jeżeli wiadomo dokładnie, w jakim miejscu i czasie twój cel pojawi się związany i gotowy do wykończenia. Bułka z masłem. Do czasu, gdy zleceniem okazujesz się być ty sam, a chwila zawahania przy pociągnięciu za spust niesie za sobą ogromne i paradoksalne konsekwencje. Film Riana Johnsona to jeszcze jeden znakomity mindbender z Bruce'em Willisem w naszym zestawieniu. Razem z Josephem Gordonem Levittem stworzył on znakomity duet wcielający się w tego samego – choć osobowościowo drastycznie odmiennego – bohatera. Pierwsze skrzypce grają tu świetne, wielowymiarowe postacie, a zawiłości związane z podróżą w czasie stanowią element drugorzędny. O znakomitości Loopera świadczy fakt, że po seansie można prowadzić dyskusje nie tylko o logicznych implikacjach zabiegów natury SF, ale przede wszystkim o przejmującej i kompleksowej historii.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj