Trudno sobie wyobrazić filmową adaptację książki, która byłaby całkowicie wierna oryginałowi. Nawet gdyby scenarzysta chciał pokazać wszystko, co wymyślił pisarz, ograniczony budżet i czas produkcji to bariery praktycznie nie do przeskoczenia. Poza tym niektóre elementy świata przedstawionego sprawdzające się w powieści niekoniecznie dobrze wyglądałyby na ekranie. Pozostaje też oczywiście kwestia tak zwanej "wizji reżyserskiej", tak chętnie krytykowanej przez fanów oryginału.

Kiedy trzy lata temu z napięciem wyczekiwaliśmy na premierę pierwszego sezonu Gry o tron, oczywistym było, że w adaptacji nie obejdzie się bez poważnych zmian. Nawet przeznaczając dziesięć godzin materiału na jedną powieść z cyklu, nie było możliwości pokazania całości złożonego świata stworzonego przez George'a Martina. Co więcej, nie było takiej potrzeby. Mnogość wątków i bohaterów powołanych do życia piórem pisarza zwyczajnie wprowadziłaby na ekrany zbyt duże zamieszanie. Dlatego – dokonując licznych kompromisów – twórcy serialu cięli i zszywali kolejne elementy fabuły, tworząc spójną, serialową opowieść.

W miarę emitowania kolejnych odcinków – zwłaszcza od sezonu drugiego – coraz silniej widać było jednak, że mają oni własną wizję Gry o tron. I choć na trzeci tom powieści zdecydowano się poświęcić aż dwie serie, trend ten jedynie się umacniał. Zmiany w poszczególnych wątkach czy osobowości postaci stały się tak wyraźne, że nie można ich było usprawiedliwiać ograniczeniami natury technicznej. Niejednokrotnie wywoływało to oburzenie książkowych "purystów", którzy nie chcieli przełknąć zmian w ich ulubionej historii. Inni twierdzili jednak, że całkowita wierność oryginałowi byłaby zwyczajnie nudna. Jedno jest pewne – ingerencja w świat tak złożony i pełen zależności, jak ten stworzony przez Martina, może być niebezpieczna. Na szczęście, biorąc pod uwagę ścisłą współpracę twórców serialu z pisarzem, wszystko wydaje się być pod kontrolą. Mimo to na rozwój wydarzeń w kolejnym sezonie oczekujemy z pewnym niepokojem.

W przeciągu trzech serii praktycznie każdy z głównych wątków powieści uległ sporym zmianom. Opisywanie ich wszystkich zajęłoby zdecydowanie zbyt wiele miejsca, poniżej przedstawiamy zatem wybór siedmiu elementów, które w istotny sposób zmieniają historię znaną z książek Martina. Dla fanów twórczości pisarza lista ta będzie zapewne jedynie przypomnieniem. Ci, którzy sagi nie czytali, z pewnością dowiedzą się czegoś nowego. Każda z opisanych zmian była szeroko komentowana w środowisku fanowskim, bowiem nawet te pozornie nieistotne rodzą wątpliwości co do fabuły kolejnych sezonów...

1. Robb

Młody Król Północy z pewnością nie miał łatwego życia. Nie dość, że musiał sobie radzić z całą potęgą Lannisterów, zdradzieckimi Freyami i chaosem we własnym obozie, to jeszcze jego wątek był nieustannie atakowany przez rozjuszonych fanów. Wszystko przez to, że twórcy serialu postanowili wprowadzić nieco romantycznej atmosfery...

Wszyscy wiemy, że Robb wziął ślub z tajemniczą Talisą Maegyr, egzotyczną uzdrowicielką pochodzącą aż z Volantis. Tą jedną decyzją praktycznie sam się skazał na druzgoczącą porażkę – no, ale w końcu miłość jest ślepa i niezbyt rozsądna. Być może jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Talisa jest postacią stworzoną całkowicie na potrzeby serialu. W wersji książkowej Robb poślubia Jeyne Westerling, niepozorną szlachciankę z pomniejszego rodu. Nie uczynił tego bynajmniej z powodu gorącego uczucia, ale raczej z poczucia przyzwoitości. Kiedy bowiem król rozpaczał po usłyszeniu wieści o tragicznym losie Brana i Rickona, znalazł pocieszenie właśnie w ramionach Jeyne. Można się spierać, który powód – ognista miłość czy męski honor – jest gorszą wymówką, aby złamać najważniejszą przysięgę w swoim krótkim życiu. Ostatecznie wszystko skończyło się na tym samym weselu... Ale czy rzeczywiście? Niezupełnie, ponieważ Jeyne wcale w Krwawych Godach nie uczestniczyła. W przeciwieństwie do swojej serialowej odpowiedniczki, udało jej się uniknąć miecza zagłady Martina, a choć jej losy nie są do końca jasne, wielu fanów wiąże z nią spore nadzieje. W obliczu wydarzeń z serialu wątek ten pozostaje jedną z większych zagadek.

2. Daenerys

W przypadku Królowej Smoków fani byli – przynajmniej początkowo – nieco bardziej pobłażliwi. Jej przygody są prawdopodobnie najwolniej rozwijającym się z głównych wątków sagi. W dodatku występuje tam cały zbiór postaci, których obecność dla rozwoju historii jest raczej zbędna. Nie dziwiły zatem ani liczne cięcia fabuły, ani próby przyciągnięcia uwagi widzów dramatycznymi zwrotami akcji. I nawet kiedy cała, złożona struktura polityczna Qarthu sprowadzona została do kilku raczej antypatycznych postaci, niewiele osób się tym przejęło. Zmianą, której w żaden sposób nie można pominąć, są jednak z pewnością wydarzenia związane z Domem Nieśmiertelnych.

W powieści Dom Nieśmiertelnych był zdecydowanie najważniejszym punktem całej wizyty Daenerys w Qarth. Udała się tam ona za namową Pyata Pree, aby zasięgnąć rady Nieśmiertelnych – pradawnych czarnoksiężników obdarzonych potężną mocą i tajemną wiedzą. Scena podróży Dany przez Dom jest jedną z najbardziej klimatycznych i mistycznych w całej sadze. Budynek jest bowiem prawdziwym labiryntem pełnym tajemniczych wizji – dotyczących zarówno przeszłości, jak i wydarzeń, które (jeszcze?) nie nastąpiły. Ma to kluczowe znaczenie nie tylko dla Królowej Smoków, ale także dla fanów. Przedstawione w powieści wizje stały się źródłem nieskończonych dyskusji wśród miłośników sagi, którzy z ekscytacją wyczekują wyjaśnienia kolejnych "przepowiedni". W środku Domu dochodzi też do konfrontacji z Nieśmiertelnymi, którzy okazują się niebezpiecznymi istotami ogarniętymi żądzą mocy – za co spotyka je smoczy gniew.

Wielu fanów z niepokojem oczekiwało ekranizacji Domu Nieśmiertelnych. Po wprowadzeniu dość kontrowersyjnego wątku z uprowadzeniem smoków spodziewano się najgorszego – że wizje Daenerys zostaną całkowicie pominięte. Jak jednak wiemy, zdecydowano się pokazać "wersję zastępczą" – wizję śniegu w sali tronowej Czerwonej Twierdzy oraz powrót Khala Drogo. Fani świata stworzonego przez Martina z pewnością mogą być rozczarowani takim obrotem sprawy – choć, być może, pokazywanie w serialu przepowiedni, które będą miały szansę się spełnić dosłownie za wiele lat, nie byłoby najlepszym pomysłem. Tak czy inaczej, serialowa Dany z pewnością opuściła Qarth uboższa od jej książkowej odpowiedniczki. Zamiast tajemnej wiedzy wyniosła ona bowiem z miasta praktycznie jedną, poznaną już wcześniej, lekcję: nie ufaj nikomu.

3. Theon

Samozwańczy Książę Winterfell z pewnością był jedną z gwiazd sezonu drugiego. Po dość niemrawym początku wątek Theona rozwinął się w imponujący sposób, zyskując uznanie fanów. Również on nie uchronił się jednak od zmian, których kulminacja następuje w – być może najbardziej obciętym wątku w historii serialu – oblężeniu Winterfell.

Theon, aby zaimponować kochającemu tatusiowi, postanowił zdobyć miasto, w którym spędził praktycznie całe dzieciństwo – stolicę północy, Winterfell. Jego plan był na tyle szalony, że okazał się skuteczny... przynajmniej na krótką metę. Greyjoy wraz z garstką podległych mu ludzi znalazł się bowiem w pułapce, otoczony przez siły wroga. W dodatku, kiedy doprowadzony do ostateczności, ma zamiar poprowadzić swoją drużynę do samobójczej walki (jak na człowieka z Żelaznych Wysp przystało), zostaje przez nich ogłuszony (!) i trafia w ręce tajemniczych oprawców. Cięcie. Cały sezon tortur dla Theona i całkowitego zagubienia dla widzów. A jak było w powieści?

Oblężenie Winterfell to jedno z kluczowych wydarzeń drugiego tomu. To właśnie przy tej okazji poznajemy niesławnego bękarta Boltona. Początkowo podaje się on zresztą za swojego sługę, Fetora – który to przydomek fani serialu mogli usłyszeć dopiero w ostatnim odcinku sezonu trzeciego, a usłyszą jeszcze wiele, wiele razy. "Fetor" pełni kluczową rolę w wątku Theona. To on namawia go do upozorowania egzekucji Brana i Rickona, on sprowadza posiłki w celu złamania oblężenia Winterfell i przy okazji zabija ser Rodrika. Dopiero wtedy zdradza swoje prawdziwe imię: Ramsay Bolton i natychmiast doprowadza do pojmania ludzi Theona i spalenia siedziby rodu Starków. Po zakończeniu lektury drugiego tomu jesteśmy więc w posiadaniu znacznie większej ilości informacji niż po obejrzeniu drugiego sezonu serialu. Wiemy dokładnie, kto i w jaki sposób zniszczył Winterfell, co się stało z Theonem i jego drużyną, poza tym rodzą się nam uzasadnione podejrzenia wobec planów lorda Boltona. Przyczyny pominięcia większej części tego wątku w serialu są niejasne. Prawdopodobnie chciano zostawić widzom pole do spekulacji, a przy tym skupić cały wątek Boltonów w trzecim sezonie, kiedy doszło do jego kulminacji podczas Krwawych Godów. Problem w tym, że wielu fanów i tak z miejsca domyśliło się, co zaszło w Winterfell (przynajmniej z grubsza, bo szczegółów serialowej wersji nie znamy do tej pory), a trzymanie ich w niepewności przez praktycznie cały kolejny sezon prowadziło raczej do frustracji niż zaciekawienia. W dodatku w serialowej wersji pojawiła się, wyłapana przez fanów, poważna luka. Mimo tego, że umierający Maester Luwin zobaczył się z ocalałymi Branem i Rickonem, z jakiegoś powodu nie podzielił się z nimi – kluczową przecież – informacją na temat tego, co zaszło w Winterfell... Może nie chciał spoilować?

4. Arya

Podobnie jak wiele innych, tak i wątek małej wilczycy zaczyna odbiegać od książkowego oryginału zwłaszcza w sezonie drugim. W tym przypadku, aby wymienić wszystkie różnice pomiędzy książką a serialem, trzeba by chyba streścić cały jej pobyt w Harrenhal. Jednak na dobrą sprawę kluczową postacią, która sprawiła, że te wydarzenia tak się między sobą różnią, był Tywin Lannister.

W powieści Tywin w ogóle nie pojawia się w Harrenhal. Nie może więc, wiedziony niezwykłą jak na niego dobrocią serca, uratować Aryi i zrobić z niej swojej służącej. Książkowa Arya nie doświadczyła zatem ciekawych rozmów z najpotężniejszym człowiekiem na świecie, podsłuchiwania narad z jego ludźmi i tym podobnych przyjemności. Zamiast tego czekała ją żmudna praca pod nadzorem despotycznego Weese'a – który zresztą zostaje przez nią naznaczony jako jedna z ofiar Jaqena H'Ghara. A propos... Podczas oglądania tych wydarzeń na ekranie widzowie zadawali sobie być może pytanie, dlaczego Arya nie zdecydowała się naznaczyć samego Tywina. W serialu starano się to wytłumaczyć sceną brawurowej akcji szpiegowskiej, która zakończyła się natychmiastowym przyłapaniem wilczycy przez ser Amory'ego Lorcha – powodując konieczność naznaczenia właśnie jego. Tymczasem w powieści powody były znacznie bardziej prozaiczne – wszystkie istotne dla konfliktu postaci trzymały się od Harrenhal z daleka.

Pomimo różnic w scenach ucieczki i poważnego obcięcia całego zamieszania związanego z Harrenhal – które w książce kilkukrotnie przechodziło z jednej strony konfliktu na drugą – serialowa Arya znajduje się mniej więcej w tej samej sytuacji co jej książkowy odpowiednik. Pozostaje tylko pytanie, czy cała przygoda w zamku będzie miała jakiekolwiek znaczenie dla przyszłych serialowych wydarzeń. Swoje podejrzenia wobec Aryi ma bowiem zapewne nie tylko Tywin, ale także, przebywający "przypadkiem" w Harrenhal, Littlefinger...

5. Jaime

Przypadek Królobójcy pokazuje, jak nawet z pozoru nieduża zmiana staje się punktem zapalnym do fanowskiej krytyki. W drugim sezonie oczekiwał on bowiem spokojnie na swój przełomowy moment – wypuszczenie przez Catelyn z niewoli Starków – co miało być początkiem jego wielkiej podróży, tak w sensie metaforycznym, jak i zupełnie dosłownym. Problem zaczął się jednak, kiedy w jego celi pojawił się niejaki Alton...

Zamordowanie Altona Lannistera przez Jaimego zostało przez fanów przyjęte zdecydowanie nieprzychylnie. Były ku temu rozmaite powody. Po pierwsze, zabójstwo krewnego było w Westeros jednym z najpoważniejszych przestępstw, karanych śmiercią. Niejaki lord Karstark, zanim stracił głowę z rąk Robba, uczynił wysiłek, aby przypomnieć o tym widzom. Biorąc pod uwagę fakt, że przydomek Królobójca prześladuje Jaimego po tylu latach, dziwnym jest, żeby miano mu odpuścić zabójstwo kuzyna. Poza tym Alton przysłużył się Lannisterom, walczył dla nich już w pierwszym sezonie pod Szepczącym Lasem, a po wzięciu do niewoli był traktowany jako chłopiec na posyłki pomiędzy stronami konfliktu. W dodatku darzył Jaimego dużym szacunkiem... Zabicie go było zatem przejawem bezmyślnego cynizmu, którego nie przejawiał chyba nawet książkowy Jaime. Niektórzy mogą argumentować, że był to dobry plan ucieczki. Ale czy rzeczywiście? W końcu strażnik, który dał się złapać na najstarszy numer świata, zapewne wszedłby do celi, nawet gdyby Alton nie był dosłownie umierający. Wyszło na to, że Jaime to nie tylko (jak głosił tytuł odcinka) "człowiek bez honoru", ale też pozbawiony zdrowego rozsądku.

W książkowej wersji wydarzeń Alton Lannister nie istnieje. Jest za to Cleos Frey, daleki kuzyn wypuszczony razem z Jaimem z Riverrun, gdzie byli więzieni przez Starków. Był on głupi i ponury, więc nikt go nie żałował, kiedy został zabity przez własnego wierzchowca. Tak czy inaczej, wydarzenia związane z Altonem zapewne w żaden sposób nie wpłyną na wątek Jaimego. Pozostaje pytanie, czy ich wprowadzenie było dobrym pomysłem w kontekście dalszych przygód Królobójcy.

6. Sansa

Wątek Sansy zaczyna odbiegać od książkowego oryginału przede wszystkim w sezonie trzecim, jednak źródeł tych odstępstw należy szukać znacznie wcześniej.

Przede wszystkim, Sansa z serialu jest inną – żeby nie powiedzieć lepszą – osobą. Jednym z powodów takiej zmiany jest fakt, że zgodnie z życzeniem samego Martina rodzeństwo Starków zostało w serialu postarzone o kilka lat. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wydarzenia przedstawione w serialu muszą wyglądać inaczej niż te pokazywane z punktu widzenia bohaterki kolejnych rozdziałów powieści. Umysł książkowej Sansy wypełniony jest dziecięcą naiwnością i romantycznymi historiami o rycerzach i damach, co wpływa na narrację jej rozdziałów. Serialowa Sansa wydaje się bardziej odporna, między innymi dlatego, że widz ogląda jej wątek z bardziej obiektywnej perspektywy. Innymi powodami są zmiany w osobowości Shae czy Tyriona, dzięki którym Sansa ma do nich znacznie bardziej pozytywny stosunek. W połączeniu, jej sytuacja w sezonie trzecim nie wygląda tragicznie, co zostaje podkreślone, kiedy odrzuca bezpośrednią propozycję ucieczki od Littlefingera.

Problemem są, jak zwykle, przyszłe wydarzenia. W powieści – jeszcze w drugim tomie – Sansa zaprzyjaźnia się z Dontosem, rycerzem-pijakiem, którego ratuje od kary śmierci. Scena ta zresztą pojawiła się również w serialu, w pierwszym odcinku drugiego sezonu. Łatwo ją jednak było zapomnieć, bo nic z niej nie wynikło. Tymczasem książkowy Dontos aktywnie przyczynia się do chronienia Sansy przed gniewem Joffreya, a także zdradza jej wielki plan ucieczki z niewoli Lannisterów. Sansa, której życie, delikatnie mówiąc, nie wygląda różowo – nawet po ślubie z Tyrionem – jest znacznie bardziej zdeterminowana niż jej serialowa odpowiedniczka. Jak więc potoczą się dalsze losy postaci granej przez Sophie Turner, jaką rolę odegra w tym Littlefinger i czy rola Dontosa zyska jakikolwiek cel? O tym zapewne przekonamy się w przyszłym sezonie.

7. Shae

Wielu fanom twórczości Martina nie przypadły do gusty przede wszystkim zmiany w osobowości bohaterów. Dotyczy to zarówno postaci pierwszo-, jak i drugoplanowych. Jedną z ciekawszych, zwłaszcza w kontekście przyszłych wydarzeń, jest zmiana charakteru Shae.

Poznana już w pierwszym sezonie jako prostytutka, od początku była przedstawiana jako osoba niezwykle inteligentna, w dodatku o tajemniczej przeszłości. W kolejnych sezonach stała się zaś praktycznie jedną z głównych postaci. Jej rola jako prostytutki została zbagatelizowana, podkreślono zaś jej niemal partnerski związek z Tyrionem, a później także przyjaźń i rolę obrończyni Sansy. W ostatnim odcinku trzeciego sezonu widzimy znamienną scenę, w której odmawia ona przyjęcia zapłaty od Varysa i postanawia pozostać w Królewskiej Przystani. Serialowa Shae jest niemal superbohaterką, a jej związek z Tyrionem to prawdziwe love story.

Wątek Shae w powieści wygląda z pozoru bardzo podobnie. Pierwsze spotkanie z Tyrionem w obliczu pewnej śmierci tego ostatniego, podróż i ukrycie w Królewskiej przystani, a nawet praca jako służąca Sansy (choć dopiero po jej ślubie z Tyrionem) – wszystko się zgadza... a jednak jest zupełnie inne. Pisarz nie pozostawia bowiem złudzeń, że miłość Tyriona i Shae jest głównie cielesna. Choć karzeł bardzo się do niej przywiązuje (zupełnie jak w przypadku swojej poprzedniej wielkiej miłości – Tyshy), książkowa Shae nie przechodzi znanej z serialu transformacji, pozostając przede wszystkim tym, kim była od początku – prostytutką. Jej rola w pierwszych dwóch tomach powieści jest zresztą niezbyt znacząca.

Tak poważna zmiana osobowości rodzi pytania co do przyszłości wątku Shae. W serialu pokazano bowiem wyraźnie, że stała się ona postacią bardzo istotną, nie tylko dla Tyriona, ale również dla Sansy. Tymczasem w powieści nabrała ona znaczenia znacznie później. Rozwiązanie tego problemu jest z pewnością jedną z rzeczy, na które fani książki z napięciem czekają.

Zmianami, które powinny szczególnie niepokoić fanów twórczości Martina, są te, które mogą wpłynąć na wydarzenia w przyszłych sezonach. Problem w tym, że nie zawsze można przewidzieć, jak silnie będą na fabułę oddziaływać te, nawet z pozoru drobne, odstępstwa od oryginału. Co prawda twórcy serialu ujawnili już jakiś czas temu, że znają zakończenie wszystkich głównych wątków sagi. Pozostaje zatem ufać, że nie wpadną we własną pułapkę zmian, z których nie da się wybrnąć. Tymczasem czekamy na kolejną.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj