W niedzielę zakończył się 9. Netia Off Camera, czyli krakowskie święto kina niezależnego. W ciągu 10 dni widzowie mogli zobaczyć to, co aktualnie w offowym kinie najciekawsze i najważniejsze, a ponadto mieli okazję poznać tych twórców, o których za kilka lat może być naprawdę głośno.
Podczas majówki trudno nie zorientować się, że właśnie odbywa się największy krakowski festiwal, bowiem Rynek Główny staje się wtedy ogromną reklamą. Powiewające flagi, tzw. pająk, czyli Centrum Informacji Festiwalowej, i każde krakowskie kino w pobliżu przypominają nam, że właśnie trwa 9. Netia Off Camera.
Tegoroczna odsłona była znacznie skromniejsza niż poprzednia. Zabrakło spektakularnych seansów na barkach, krakowskich dachach i nad Wisłą, wciąż jednak można było przemierzać i podziwiać miasto, przenosząc się z jednego kina do drugiego – ich było w sumie sześć i to położonych w najładniejszych okolicach z dodatkowymi dwoma miejscami, gdzie odbywało się kino plenerowe.
Nie o miejscach jednak, lecz o filmach mówiło się najwięcej. Festiwalowicze mieli okazję obejrzeć 100 filmów w 10 różnych sekcjach, więc osoba, która chciała zobaczyć dosłownie wszystko, musiałaby zagiąć podstawowe prawa fizyki i manipulować czasem tak, by móc swobodnie wszystko nadrobić. Drugim wyjściem jest rozdwojenie, ewentualne roztrojenie, by udać się na kilka filmów pokazywanych w tym samym czasie.
Dlatego trzeba wybierać. Najoczywistszym wyborem jest próba zobaczenia wszystkich filmów z Konkursu Głównego „Wytyczanie Drogi”, w ramach którego pokazywano pierwsze lub drugie filmy młodych twórców kina niezależnego. Dla wielu filmowców jest to często międzynarodowa premiera i każdy jest tym niezwykle podekscytowany. Bez blichtru, fleszy, czerwonych dywanów i wzajemnego przekrzykiwania – raczej w gronie znajomych i ludzi, którzy rzeczywiście przyszli obejrzeć film, a nie polansować się na ściance fotoreporterskiej. Podobnie zresztą było z gośćmi festiwalowymi. Przed rokiem zawitali tu Wentworth Miller czy Stellan Skarsgård, dwa lata temu wszyscy przyjeżdżali, by zobaczyć Benedicta Cumberbatcha. Tym razem obyło się bez wielkich nazwisk, poza składem jurorskim, który też raczej znany jest ze swojego talentu niż medialnej osobowości. Wśród nich Krzysztof Zanussi, Lynne Ramsay, Billy Hopkins i Dick Pope.
Jak można się było spodziewać, trzon praktycznie każdego filmu z konkursu głównego stanowiły wątki dorastania, szukania tożsamości i budzącej się seksualności. To bardzo nośny temat, dotyczący każdego młodego filmowca, a choć może wydawać się on oklepany, szczególnie gdy ogląda się po kilka takich filmów dziennie, to przefiltrowany przez wrażliwość każdego z twórców, daje zgoła inny efekt. Widzowie mogli więc zobaczyć romans młodej kobiety z wilkiem w filmie Dzika, bardzo bolesne i cielesne, choć także urocze i kolorowe Closet Monster, przepisanie Romea i Julii na konflikt między dwoma gangami w Brukseli w Black czy spojrzenie na jaśminową rewolucję z perspektywy młodego Francuza pochodzenia tunezyjskiego w My Revolution. Można zarzucić niektórym filmom, że z owym „wytyczaniem drogi” wiele wspólnego nie mają ani pod względem narracyjnym, ani stylistycznym, jednak zwycięzca Festiwalu, film Bodkin Ras, rzeczywiście zaskakiwał swoją odwagą i pomysłem na połączenie filmu dokumentalnego i fabuły.
No url
Problemem zwykle jest to, że filmy z głównego konkursu prawie nigdy nie są objawieniami festiwalowymi. To bardzo przyzwoite filmy i warto je zobaczyć z kilku powodów. Po pierwsze, zwykle żaden z nich nie dostaje się do polskiej dystrybucji. Po drugie, o niektórych twórcach wkrótce będzie się mówić, a kilku z nich już jakiś czas temu zostało docenionych na międzynarodowych festiwalach. Po trzecie, większość reżyserów konkursowych filmów na festiwalu jest obecna, a dyskusje z nimi często nie mają końca.
Zawsze można jednak postawić na pewniaki – wieczorami pokazywano filmowe klasyki na Placu Szczepańskim, a inne sekcje, jak „Nadrabianie zaległości”, „Odkrycia” czy „Amerykańscy niezależni”, zawsze były obietnicą dobrego kina. Nie jest to oczywiście zasadą, bo równie dobrze z sali można wyjść niezwykle poirytowanym, jak choćby po seansie Z daleka, które przecież zostało nagrodzone Złotym Lwem w Wenecji.
Netia Off Camera to jednak nie tylko filmy, ale też mnóstwo wydarzeń towarzyszących. W ramach Festiwalu odbyła się 3. Edycja SerialConu poświęconego produkcjom telewizyjnym. Wciąż jest to skromne przedsięwzięcie, ale ma potencjał na największą serialową imprezę w Polsce, szczególnie jeśli dyskusja o produkcjach małego ekranu wyjdzie z obrębu dyskusji fanowskiej i zacznie sama siebie traktować odrobinę poważniej. Krakowski festiwal to także warsztaty i wykłady dostępne dla każdego chętnego, kto wcześniej odbierze na nią wejściówkę. A spotkać można było polskich twórców i aktorów, w tym Tomasza Bagińskiego, którego Legendom Polskim poświęcono część festiwalu.
Stałym punktem poprzednich edycji festiwalu była Off Scena, czyli seria koncertów niezależnych, niszowych zespołów, które wieczorami umilały czas festiwalowiczom i pozwalały im wyszaleć się po wielu godzinach siedzenia w kinowym fotelu. Niestety tegoroczna edycja pozbawiona była znakomitych niekiedy koncertów, a klubem festiwalowym stał się Pasaż, w którym co wieczór, w ramach cyklu Off Klubowo, DJ-owie rozkręcali imprezę. Nie zawsze się to udawało, szczególnie że w klubie parkietu jako takiego nie ma, lecz umieszczenie wieczornego miejsca spotkań w samym sercu Krakowa okazało się strzałem w dziesiątkę, bowiem co wieczór lokal był oblegany i każdy, kto postanowił pójść na ostatni wieczorny seans, musiał liczyć się z tym, że w klubie miejsca dla niego już nie będzie.
Pomimo znacznie skromniejszej skali Netia Off Camera wciąż jest jednym z tych wyjątkowych festiwali. To druga najdłuższa polska impreza filmowa (za Nowymi Horyzontami) z fantastycznym klimatem, który zapewnia piękny Kraków, szczególnie że majowa pogoda dopisuje prawie zawsze. Te 10 festiwalowych dni to coś specjalnego, jak co roku zresztą. Brak hierarchii, podziału na nas-branżę i was-widzów daje poczucie, że wszyscy są równoprawnym uczestnikiem festiwalu. Niezależność przyświecająca festiwalowi jest widoczna nie tylko w filmach, ale w podejściu organizatorów – wszyscy są mile widziani i mogą brać udział w imprezie, nie kupując tak naprawdę ani jednego biletu.
Za rok odbędzie się 10, jubileuszowa edycja festiwalu i warto wyczekiwać szczegółów na temat nadchodzącej imprezy, gdyż można spodziewać się wydarzenia na niespotykaną dotąd skalę. Z roku na rok festiwal jest bowiem coraz popularniejszym wydarzeniem, z coraz większymi nagrodami i ogromną liczbą pobocznych atrakcji. To jeden z festiwali otwartych na widza, zapraszających do udziału i poznawania niespotykanych nigdzie indziej filmów. Jeśli będziecie planować w przyszłym roku majówkę, zastanówcie się także nad wizytą w Krakowie, który podczas tych kilku dni staje się polską stolicą kina.