"12 małp" ("12 Monkeys") to serial oparty na filmie Terry'ego Gilliama pod tym samym tytułem. Przedstawia on historię Cole'a, który podróżuje z postapokaliptycznej przyszłości w przeszłość. Używając niebezpiecznych i nietestowanych dotąd metod, bohater przenosi się w czasie do dzisiejszego świata, by zlokalizować i wyeliminować źródło śmiertelnej zarazy, która zdziesiątkowała ponad 90 procent populacji. Cole wychował się w bezwzględnym i pozbawionym skrupułów społeczeństwie, wśród nielicznych ocalałych przedstawicieli ludzkości. Dręczony wyrzutami sumienia mężczyzna postanawia dać sobie i światu jeszcze jedną szansę. Czy jego misja ma szanse powodzenia? Czytaj również: Serial „12 małp” przybywa ekspresowo z USA Emisja "12 małp" w Polsce w każdą niedzielę o godzinie 22:00 na kanale Sci-Fi Universal. Z Aaronem Stanfordem, odtwórcą głównej roli, rozmawiał Adam Siennica. ADAM SIENNICA: Jak bardzo trzymacie się filmu w serialu "12 małp"? AARON STANFORD: Nie chcę okazać braku szacunku w stosunku do oryginału, bo kocham ten film, ale w pilocie po raz ostatni trzymamy się tego, co pokazano w filmie. Czyli serial nie przedstawia tego samego konceptu fabularnego? Nie, rozwijamy go. W filmie mieli linię, która oddzielała dwa motywy – to wszystko rozgrywa się w umyśle bohatera lub dzieje się naprawdę. Była to ciągła wewnętrzna walka z tym, kto jest szalony, a kto jest przy zdrowych zmysłach. W serialu od razu wiesz, że podróż w czasie jest prawdziwa. To dzieje się i pozostawia widza bez cienia wątpliwości. Jaki jest serialowy James Cole? Mój bohater żyje w 2043 roku. Pochodzi z tego okresu i dużo akcji rozgrywa się także w tych czasach. I potem cofa się do 2015 roku. Cole jest emocjonalnie kruchy, ale motywów kwestionowania przez niego jego rzeczywistości oraz załamania nerwowego w serialu nie ma. Choć serialowy Cole różni się od filmowego, nadal jest to rola wymagająca. Jak podszedłeś do kreacji bohatera? Chciałem skupić się na tym, jak to jest pochodzić z postapokaliptycznej przyszłości. Przygotowując się, chcesz to poczuć, więc próbujesz to zrozumieć, czytasz książki na ten temat, oglądasz filmy, ale to tak naprawdę istnieje tylko w naszej wyobraźni. Nie ma żadnego historycznego tekstu, po który można sięgnąć, by zrozumieć, jak to jest żyć po apokalipsie. Łączysz to w taki sposób, jak się da. Czytałem też sporo literatury wojennej – wiesz, wspomnienia weteranów z Wietnamu. Starasz się zrozumieć człowieka z tego okrutnie zniszczonego miejsca, który przeżył te straszne traumy. Tak próbuję wejść w tę przestrzeń. [video-browser playlist="650365" suggest=""] Cole pochodzi z zupełnie innego świata, więc realia naszej teraźniejszości muszą go zadziwiać... Zgadza się, właśnie w kwestii podróży w czasie jasny był dla mnie początkowy szok kulturowy. Takie sytuacje mają miejsce w serialu, gdy człowiek pochodzący z okresu niewyobrażalnego horroru ląduje w czasach, w których tak naprawdę każdy może dostać to, czego zapragnie, o każdej porze. Takie sytuacje w serialu zagrały bardzo naturalnie. Czytaj także: Wywiad z Terrym Matalasem, współtwórcą "12 małp" Dlaczego koncept "12 małp" pasuje do telewizji? W serialu dobre jest to, że możesz opowiedzieć większą historię, w skali powieści. Dla porównania - film bliższy byłby krótkiemu opowiadaniu. Dlatego też z perspektywy widza tak bardzo ubóstwiam i jestem uzależniony od tak wielu seriali telewizyjnych. Lubię oglądać je pod rząd, poznawać postacie i nawet zakochiwać się w nich. To samo jest po naszej stronie. Możemy odkrywać bohaterów i dowiadywać się nowych rzeczy, dzięki czemu możesz rozbudowywać i pogłębiać te postacie przez cały sezon albo nawet kilka, jak się poszczęści.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj