Aby lepiej zrozumieć związek pomiędzy wiekiem aktorów, a ich “datą przydatności” w świecie filmu, warto zrozumieć, czym jest ageizm. To pojęcie zawiera w sobie sposób traktowania osób starszych, a raczej opisuje ich dyskryminację ze względu na lata, które już przeżyli. Lekceważące podejście do osób starszych, ograniczanie im miejsca pracy, a co najważniejsze - bardzo stereotypowe postrzeganie osób starszych - to główne cechy ageizmu. Czy można je odnaleźć w tak pojemnej części społeczeństwa, jakim jest popkultura, a zwłaszcza kino i telewizja? Okazuje się, że tak. I nie trzeba wcale długo szukać, by uświadomić sobie, jak bardzo produkcje filmy są ostrożne jeśli idzie o reprezentację osób starszych. Bez trudu przywołamy w pamięci kilku wyśmienitych aktorów, których sława nie mija przez dekady. Anthony Hopkins, Morgan Freeman, Helen Mirren, Betty White… Wszyscy  nadal są aktywni zawodowo. Niestety, nie każdy artysta ma takie szczęście. Bardzo często zdarza się, że aktorzy, w pewnym określonym wieku, dostają mniej wymagające role, albo też nie dostają ich wcale. I nie do końca jest to związane z brakiem talentu aktorskiego. Film przede wszystkim musi się sprzedać, dlatego od aktorów wymaga się, by prezentowali się jak najlepiej. Z biegiem lat ciało ludzkie przestaje wyglądać młodo, a każdy organizm starzeje się w innym tempie. O ile dwudziestoletnia aktorka jest przekonywująca jako kochanka, o tyle czterdziestoletnia dostanie angaż jako jej narzekająca matka. A im starszy aktor, tym mniejsze prawdopodobieństwo rola do jakiej zostanie zatrudniony będzie pierwszoplanowa. Grupa naukowców z USC’s Annenberg School for Communication & Journalism wydała raport, w którym dokonali analizy stu najbardziej popularnych filmów w 2015. Okazuje się, że ponad 11% postaci było w wieku ponad sześćdziesięciu lat, co nie odzwierciedla populacji osób starszych w Stanach Zjednoczonych. Zdecydowanie gorzej wypadają dane dotyczące tego, w jaki sposób osoby starsze są pokazywane w filmach. W większości przypadków giną oni w wyniku przemocy fizycznej (zabójstwo), a nie w wyniku chorób wieku starczego. Co jeszcze ciekawsze, osoby starsze często pokazywane są jako niezdolne do korzystania z nowoczesnej technologii (komputer, smartfon, internet), co jest niezgodne ze współczesnymi realiami. Z kolei badania z 2017 roku nie tylko potwierdzają wcześniejsze wyniki, ale podkreślają również kolejny problem - jeśli już osoby starsze pojawiają się w filmach, są to w przeważającej części mężczyźni. Wiąże się to z większą akceptacją dojrzałości w męskim wydaniu. Jest to widoczne niezmiennie już od lat złotej ery Hollywood. Chodzi tu o różnice wieku pomiędzy aktorami, zwłaszcza tymi zaangażowanymi w wątek miłosny. Normą jest, że mężczyzna jest dużo starszy niż aktorka, która mu towarzyszy na ekranie. Oglądając Sin City nie zastanawiamy się, że Bruce Willis ma wtedy pięćdziesiąt lat, a Jessica Alba ledwo dwadzieścia cztery. W filmie Lepiej być nie może Jack Nicholson ma sześćdziesiąt lat, a towarzysząca mu Helen Hunt ma trzydzieści trzy. I takich filmów jest niemało: Elegy (Ben Kingsley 64, Penelope Cruz 34), Pretty Woman (Richard Gere 40, Julia Roberts 22) ect. A o serii o Jamesie Bondzie już chyba nawet wspominać nie trzeba. I nie mówimy tutaj o filmach typu Lolita. Wręcz przeciwne - standardem jest, aby mężczyzna jest (dużo) starszy niż jego filmowa partnerka. Zupełnie inaczej jest jeśli odwrócimy role. Stosunkowo rzadko można trafić na film, w którym to postać kobieca jest starsza niż jej obiekt miłosny. Co więcej, jeśli już tak się dzieje, jest to w ramach relacji nauczyciel-uczeń lub też historia toksycznej, seksualnej relacji, w której kobieta jest dominująca nad niedoświadczonym, młodym mężczyzną. W filmie Notatki na temat Skandalu różnica wieku pomiędzy Cate Blanchett, a Andrew Simpson wynosi dwadzieścia lat, w filmie Lektor jest piętnaście lat różnicy pomiędzy głównymi aktorami. Wiąże się to z pewnym poglądem, który głosi, że kobiety mogą grać kochanki tylko to pewnego wieku. Co jakiś czas przez media przechodzą skandaliczne informacje, z których dowiadujemy się, że poszczególne aktorki są za stare, by grać zmysłowe i pożądane kobiety. Martin Scorsese odrzucił Olivię Wilde z filmu The Wolf of Wall Street, ponieważ dziewięć lat pomiędzy nią a Leonardo DiCaprio było za mało. Maggie Gyllenhaal w wieku trzydziestu siedmiu lat okazała się być za stara, dla pięćdziesięciopięcioletniego aktora, któremu miała towarzyszyć. Jedna z niewielu kobiet, które nadal posiadają silną pozycję w Hollywood, Meryl Streep, też wielokrotnie spotkała się z dyskryminacją ze względu na wiek. Po przekroczeniu czterdziestego roku życia, dostała propozycję zagrania czarownicy i to w trzech różnych filmach. Sugeruje to przede wszystkim jedno - aktorki, które przekroczą pewien wiek, muszą liczyć się z tym, że ich następne role będą skierowane w stronę groteski i satyry, niż dramatu czy dobrej akcji, a o romansie można najprawdopodobniej zapomnieć. Zdecydowanie inaczej jest w przypadku mężczyzn. Ich złote lata kariery bardzo często przypadają właśnie po czterdziestym roku życia, podczas gdy kobiety najlepiej żeby nie przekraczały trzydziestki. Ageizm przejawia się nie tylko w wieku zatrudnianych aktorów, ale także w sposobie prezentowania ich postaci we właściwej fabule filmu. Tym razem skupmy się na bohaterach, którzy faktycznie powinni być w wieku emerytalnym. Można zauważyć, że są oni reprezentowani przez pryzmat swojego wieku, czyli najczęściej stanowią role drugoplanowe, jako dziadkowie, mieszkańcy domów starców czy bezdomni. Wielokrotnie są również jako niedołężni i schorowani. Zdecydowanie rzadziej starsze osoby dostają wiodące role w filmach. Wydaje się, że o wiele łatwiej o to w telewizji, niż na dużym ekranie. Zresztą, swego czasu, “telewizja” była miejscem dla aktorskiej starości, dla wszystkich tych, którzy przekroczyli granice atrakcyjności w kinowych hitach. Nic więc dziwnego, że teraz można oglądać takie seriale jak Grace i Frankie, a Betty White niezmiennie rozbawia nas do łez swoim niebanalnym talentem aktorskim. I tu pojawia się kolejny ważny punkt problemu z ageizmem. Bardzo często bohaterowie w wieku emerytalnym podkreślają swój wiek, a z samej starości stroją sobie ironiczne żarty. Interesującą satyrą na temat starości jest film Last Vegas. Filmowi bohaterowie, dojrzała śmietanka Hollywood, udają się na wieczór kawalerski jednego z grupy przyjaciół. Bohaterowie oddają się nietuzinkowej przygodzie, która balansuje na granicy młodości i dojrzałości, lekkomyślności i marzenia, by poczuć się jeszcze raz w sile wieku. I tak samo jak Last Vegas jest zabawne, to tak samo pokazuje wszystko to, co ageizm zawiera w sobie. Film jest przesiąknięty autoironią starości, co krok podkreśla, że bohaterowie nie są już najmłodsi, a ich fizyczne niedomagania stają się główną atrakcją filmu. I o ile tutaj, jest to komedia i te właśnie stereotypy służą, by wzbudzić śmiech, to o tyle inne, poważniejsze produkcje, posługują się podobnymi technikami. Tym razem jednak, nie po to, by rozśmieszyć, ale po to, by odwzorować “prawdziwą” starość. Dlatego utrwala się wizerunek staruszków, którzy wymagają nieustannej opieki, niezdolni do samodzielnego myślenia. Ile razy starcy są pokazywani jako zrzędliwi, zwyczajnie brzydcy, nieprzyjemni w obyciu, sprawiający problemy, a jeszcze częściej po prostu samotni. Nawet w bajkach, antagoniści przeważnie byli starzy i to tego o paskudnym usposobieniu i jeszcze gorszym wyglądzie. Okazuje się, że starość, podobnie jak i w życiu poza ekranem, spychana jest na margines świadomości. Starsi bohaterowie pojawiają się w filmach i telewizji, są jednak to role drugo- lub nawet trzecioplanowe. Czyli niby coś tam jest, ale jakość nie do końca zadowala. Filmy i seriale mają wyraźny problem z wiekiem. I niestety, jest on tak stary, jak bohaterowie o których jest ten artykuł. Hollywood z nonszalancją traktuje seniorów i ignoruje ich tak, jak wielokrotnie dokonują tego młodsze pokolenia. A szkoda, bo film i telewizja, jak bardzo silne medium, może pomóc w przełamywaniu stereotypów. Póki co jednak, wydaje się, że ageizm ma się dobrze, czy to na dużym, czy na małym ekranie. Przy obecnym parciu na młodość, potrzebie modyfikowania nawet zwykłych zdjęć do portali społecznościowych, wydaje się, że nie ma miejsca na twarze pełne zmarszczek i zmęczonych oczu. I jeszcze sporo czasu upłynie, zanim zobaczymy większe zmiany tym temacie. A szkoda, bo wraz z wiekiem rośnie również i doświadczenie. A to, w świecie filmowym, jest przecież na wagę złota.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj