Akademia pana Kleksa to ekranizacja książki napisanej przez Jana Brzechwę wydana w 1946 roku. Opowiada o chłopcu, Adasiu Niezgódce, który trafia do zaczarowanej krainy bajek, gdzie znajduje się tytułowa akademia prowadzona przez ekscentrycznego profesora, Ambrożego Kleksa. Niestety, nie każdy miał szansę trafić do tego miejsca, ponieważ pan Kleks przyjmował tylko chłopców, których imię zaczynało się na literę „A”. Adaś przeżywa tam zatem przygody, których zazdrościć może mu niejedno dziecko. Odkrywa tajemnice szkoły i zwiedza świat pełen fantazji, a przy okazji poznaje nowych znajomych. W międzyczasie pokazana jest intryga golarza Filipa, czarnego charakteru, który chce zniszczyć akademię i Ambrożego Kleksa. Film został podzielony na dwie części ze względu na długość. Obie miały premierę 30 stycznia 1984 roku. Za jego reżyserię odpowiedzialny był Krzysztof Gradowski, natomiast w roli tytułowego Pana Kleksa pojawił się Piotr Fronczewski, obok którego zagrał Leon Niemczyk w roli golarza Filipa.
zrzut ekranu
Wiele osób wspomina ten film z sympatią. Wielu chciało się przenieść do tytułowej akademii, wejść do świata bajek i przeżywać przygody jak Adaś i jego koledzy. Jednak jakie uczucia towarzyszą w trakcie seansu z dzisiejszej perspektywy? Czy po latach nadal ogląda się ten film dobrze? Postanowiłam po długim czasie ponownie obejrzeć ten tytuł i zdjąć zarzuconą na niego płachtę nostalgii.

Powrót do Akademii pana Kleksa

Po odpaleniu filmu już od pierwszych minut rzuca się w oczy brak doświadczenia aktorskiego chłopca, który wcielił się w Adasia. Rola trafiła do Sławomira Wronki, dla którego był to jedyny występ przed kamerą. Niestety, ale braki są wyczuwalne natychmiast, gdy tylko spojrzymy na jeden i ten sam wyraz twarzy chłopaka i to pomimo cudów i dziwów dziejących się wokół. Jasne, mamy do czynienia z dzieckiem, ale w historii polskiego kina można znaleźć wielu dziecięcych aktorów, którzy dawali niesamowite popisy aktorskie. Przykłady możemy znaleźć nawet w Akademii pana Kleksa, ponieważ reszta uczniów wypada dużo lepiej. Co ciekawe rolę Adasia przed laty odrzucił obecny prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski, który miał uznać wtedy, że praca na planie będzie zbyt wyczerpująca.
Rola Adasia trafiła do Sławomira Wronki, dla którego był to jedyny występ przed kamerą. Niestety, ale braki są wyczuwalne natychmiast, gdy tylko spojrzymy na jeden i ten sam wyraz twarzy chłopaka i to pomimo cudów i dziwów dziejących się wokół.
Jeśli pominie się dziecięcych aktorów, to doświadczona część obsady sprawdza się dobrze. Czy można zresztą chcieć czegoś więcej, gdy w głównych rolach mamy takie sławy jak Piotr Fronczewski, Leon Niemczyk czy Zbigniew Buczkowski, który gra asystenta golarza Filipa? Mniej udanie natomiast prezentują się efekty specjalne, co moglibyśmy zaakceptować ze względu na skończone 40 lat filmu, ale nawet wtedy część rzeczy dałoby się zrobić pewnie lepiej. Bajkowe elementy wyglądają często pokracznie, a kostiumy przypominają te z występów szkolnych. W podobnym czasie wychodziła przecież Seksmisja, a tam scenografia i stroje stały na najwyższym poziomie. Tym bardziej szkoda, że nawet w kolejnych filmowych przygodach pana Kleksa ten segment produkcji nie ulegał poprawie i dalej efekty specjalne mogły razić oczy widzów.
fot. materiały prasowe

Rozśpiewana Akademia

A no właśnie. W filmie oczywiście pojawiają się piosenki. Jest ich sporo, a jeden z utworów wykonał nawet zespół TSA. Jednak w większości przypadków można odnieść wrażenie, że sceny śpiewane pełnią rolę wydłużenia produkcji. Zamiast ciągłej narracji, mamy po prostu wciskaną piosenkę i wiele z nich jest po prostu wierszami Jana Brzechwy. Mamy zatem nawiązania do Zoo, Lenia i Kaczki Dziwaczki. Piosenki z filmu są jednak znane do dziś i szczególnie w pamięć zapadł Marsz wilków czy Meluzyna z drugiej części przygód pana Kleksa. 

Fabularna strona Akademii

Ten wątek zacznę od tytułowej postaci, czyli Ambrożego Kleksa. Jest to pan w średnim wieku, który mieszka sam z grupą chłopców. Jest to ekscentryczna postać, która dzisiaj raczej budzi niepokój, szczególnie jeśli dodamy fakt, że pan Ambroży daje chłopcom tabletki, by mieli lepsze sny. W Akademii poza Kleksem nie ma żadnych dorosłych, a bezpieczeństwo w szkole nie jest na najwyższym poziomie. Doskonale obrazuje to wątek z lalką stworzoną przez golarza Filipa, Adolfem. Fryzjer przemyca lalkę, gdy chłopcy w nocy przygotowują budynek do przyjęcia z okazji powrotu trzeciego oka profesora z kosmosu. W pobliżu nie ma Ambrożego, więc to małoletni wpuszczają dorosłego, który pokłócił się z Kleksem i przyjmują dziwnie wyglądającego rówieśnika, który według golarza jest nowym uczniem. Nie zawołali jednak swojego opiekuna i właściciela szkoły, tylko sami zaprowadzili Adolfa do swojego pokoju. Dopiero nad ranem profesor odkrywa obecność nowego ucznia. Jeśli chodzi o Adasia, jest to postać pozbawiona szczególnych cech charakteru, raczej pełni rolę narratora opowieści i z jego perspektywy przychodzi nam podziwianie krainy bajek. Wspomniany wcześniej golarz Filip jest głównym antagonistą filmu. Poznajemy go, gdy Adaś zostaje wysłany po piegi dla pana Kleksa. Początkowo jest niemiły dla chłopca i chce go wyrzucić ze swojego salonu fryzjerskiego, zmienia jednak zdanie, gdy słyszy, że chłopiec jest nowym uczniem Akademii. Wkrótce potem Adaś widzi, jak Filip wychodzi wściekły ze szkoły profesora, najwyraźniej po kłótni z nim. Szybko okazuje się on złym charakterem, którego motywacje są… dziwne. Przeszkadzają mu piosenki, wierszyki, śmiechy i żarty z fryzjerów, dlatego też konstruuje Adolfa, lalkę, którą pan Kleks ożywia i która niszczy Akademię oraz sekrety Ambrożego.
Gorky Film Studios / Sovinfilm / Studio Filmowe Zodiak
Inną ważną postacią jest szpak Mateusz, który okazuje się być księciem, a jego historia o tym, jak został ptakiem, przysporzyła lęków niejednemu dziecku. Wszystko przez wilki, które atakują królestwo po tym, jak Mateusz zabija ich króla podczas polowania. Książę dostaje od dawnego mentora Kleksa, doktora Pai-Chi-Wo, magiczną czapkę, która może zamienić osobę noszącą ją w dowolną postać za pomocą magicznego guzika. W czasie ucieczki Mateusz gubi guzik i jest zmuszony do życia pod postacią szpaka. Reszta postaci, jaka się tutaj pojawia, robi bardziej za tło. Są one pozbawione wyjątkowych cech. Szczególnie widać to po mieszkańcach Akademii, którzy wyglądają praktycznie tak samo i są pozbawieni indywidualnych cech. Zresztą Adaś niewiele czasu spędza z kolegami, częściej widzimy go samego niż z innymi, przez co nie poznajemy ich indywidualnie. Jeśli chodzi o postacie kobiece, to poznajemy głównie dwie osoby. Obie są jednak rozpisane na jedną scenę. Pierwszą z nich jest dziewczynka z zapałkami, którą poznajemy, gdy Adaś zostaje wysłany po pudełko zapałek. Dziewczynka jednak nic nie mówi, natomiast spotkany w jej historii Hans Christian Andersen mówi Adasiowi, by przestał płakać nad jej losem. Drugą z kobiecych postaci jest zaczarowana księżniczka, którą Adaś spotyka, badając las wraz z kolegą. Księżniczka śpiewa im piosenkę i spełnia ich życzenie w zamian za uszanowanie jej woli i niedotykanie jej oraz opuszczenie tego miejsca. Dokładnie spełnia życzenie kolegi Adasia, który prosi o gwizdek przenoszący z miejsca na miejsce i klucz otwierający wszystkie drzwi. Gdy Adaś prosi o guzik od czapki doktora Pai-Chi-Wo, dostaje odpowiedź, że znajdzie go w Akademii. Gdy oglądałam ten film, będąc dzieckiem, czułam się źle i gorzej. Będąc dziewczynką nie mogłam dostać się do Akademii, ponieważ pan Ambroży Kleks przyjmuje tylko chłopców z imieniem zaczynającym się na literę „A”. Być może dlatego w nowej wersji główną bohaterką będzie Ada Niezgódka.

Pan Kleks stary, ale jary?

Muszę przyznać, że oglądanie tego filmu już jako osoba dorosła, było dla mnie mało atrakcyjnym doświadczeniem i nie wiem, czy to dlatego, że jako dziecko często oglądałam pana Kleksa czy dlatego, że ten film nie jest już tak ciekawy dla dorosłych. Widać kilka absurdów, a postać profesora nie budzi zaufania. Tak naprawdę film jest połączeniem niepowiązanych ze sobą wątków, które sprawdzają się w książce, gdzie każdy rozdział to inna historia. W ekranizacji jednak nie działa to najlepiej i momentami miałam wrażenie, że panuje chaos. Z perspektywy czasu film źle się zestarzał. Trudno się patrzy na pewne kostiumy, pewne postacie, które nie są ludźmi. Być może nowa wersja, która pojawić się ma w tym roku, sprawi, że na nowo pokochamy krainę bajek wykreowaną przez Brzechwę, film z lat 80. raczej do tego nie zachęca, a wręcz odrzuca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj