Co czas jakiś trafia się gwiazda kina, która wbrew dotychczasowemu dorobkowi zagra coś naprawdę dobrze. Wręcz wybitnie. W ten weekend do kin wchodzi francuski film "Clouds of Sils Maria", w którym gwiazda cyklu „Zmierzch” zagrała tak wyśmienicie, że jako pierwsza Amerykanka w historii zdobyła francuski odpowiednik Oscara – Cezara. No kto by się spodziewał, prawda? Przyjrzyjmy się innym takim przypadkom w historii kina. Dla ułatwienia - po dwa przykłady z różnych aktorskich regionów:

Ładne panie

Nicole Kidman

Dziś to znana i poważana aktorka, ale w latach osiemdziesiątych była po prostu ładną gwiazdką z Antypodów, która zagrała w kilku australijskich produkcjach, a potem wpadła do Hollywood, wyszła za Toma Cruise'a i wyglądało, że na jego plecach chce osiągnąć sukces. W latach dziewięćdziesiątych zagrała kilka lepszych ról drugoplanowych, ale główne jej występy to jednak raczej ozdobniki. Dopiero z początkiem XXI wieku pokazała, na co ją stać. Najpierw „Moulin Rouge!”, potem Oscar za „The Hours” i już najwięksi niedowiarkowie przekonali się, że to naprawdę świetna aktorka. [video-browser playlist="674284" suggest=""]

Charlize Theron

I podobna historia. Do Hollywood przybyła z daleka (RPA), dała się poznać i zapamiętać jako piękne uzupełnienie męskich gwiazd, a nagle oszpeciła się do głównej roli w biografii słynnej seryjnej zabójczyni i „Monster” przyniósł jej Oscara oraz szacunek krytyków. [video-browser playlist="674285" suggest=""]

Przystojniaki

Matthew McConaughey

Historia niedawna, wszak Oscara Matthew dostał ledwie rok temu (za „Dallas Buyers Club”). Wtedy też zagrał świetnie w „True Detective”. Wcześniej był przez lata po prostu starzejącym się hollywoodzkim przystojniaczkiem, który znany był głównie z komedii romantycznych, bo gdzie indziej mu szło tak sobie. A teraz – niech ktoś o nim powie złe słowo. [video-browser playlist="674287" suggest=""]

Channing Tatum

Tu na Oscara pewnie jeszcze chwilę poczekamy, ale jestem przekonany, że w końcu nadejdzie. Oto przystojniaczek, który przed karierą aktorską zajmował się tańcem egzotycznym (w filmach też przede wszystkim tańczył albo przystojniaczkował). I nagle w „Magic Mike”, opartym w dużej mierze na jego biografii, pokazał klasę. A potem jeszcze w zeszłorocznym „Foxcatcher”. Nie żeby przeszkadzało mu to w graniu w komediach czy w kinie akcji, ale widać, że bez trudu radzi sobie też z poważniejszymi wyzwaniami. [video-browser playlist="674439" suggest=""]

Rozśmieszacze

Jim Carrey

Tak, oczywiście to aktor, którego zawsze będziemy kojarzyć z niespecjalnie wysublimowanymi komediami. Co nie znaczy, że się na nich źle bawimy. Liczba tych komedii trochę przesłania nam co ciekawsze jego role, w których udowadnia, że potrafi subtelniej, lżej, bardziej serio. Akademii Oscarowej nigdy nie przekonał, ale na przełomie wieków był taki moment, gdy dwa razy pod rząd wygrał Złoty Glob - w 1999 roku za „The Truman Show”, a rok później za „Man on the Moon”. W obu wypadkach to filmy naprawdę wybitne. [video-browser playlist="674290" suggest=""]

Adam Sandler

To samo, co u starszego kolegi, a nawet bardziej. To znaczy kojarzymy go z jeszcze mniej wyszukanymi komediami i mamy o nim jeszcze mniej pochlebne zdanie, ale wystarczy obejrzeć film „Punch-Drunk Love” Paula Thomasa Andersona albo "Reign Over Me" Mike'a Bindera, by i do Adama nabrać szacunku. Acz nie zmienia to faktu, że gość kilkanaście lat temu udowodnił, że jeśli chciałby, to grałby lepiej, i wrócił do swych przaśnych komedii. [video-browser playlist="674291" suggest=""]

Również w Polsce

Janusz Gajos

Polskie przykłady ze znacznie starszej półki, ale za to jeszcze mocniejsze. Oto jeden z bezsprzecznie najlepszych polskich aktorów wszech czasów. Dziś już mało kto pamięta, jak przed dekadami musiał wychodzić z szufladki prostych i rozrywkowych ról. Najpierw długo był postrzegany jako Janek z „Czterej pancerni i pies”, potem jako woźny Turecki z „Kabareciku Olgi Lipińskiej". Dziś to wielki Janusz Gajos, ale wierzcie - wcale nie tak było na początku. [video-browser playlist="674295" suggest=""]

Katarzyna Figura

Tu sytuacja bardziej skomplikowana, bo i dziś zdarza się Figurze zagrać tak sobie i to w czymś bezsensownym, jak chociażby w „Wyjazd integracyjny”. Ale ta aktorka, która w latach osiemdziesiątych uważana była za pierwszą seksbombę polskiego kina, udowodniła później nie raz, że potrafi zagrać znacznie więcej niż głupią blondynkę z dużym biustem. Tak więc szacunek i wiele okazji do dobrych ról. I mniej wyjazdów. Integracyjnych. [video-browser playlist="674298" suggest=""]

Para ze „Zmierzchu”

Robert Pattinson

No i właśnie. Musicie przyznać, że ta parka naprawdę potrafiła nas zaskoczyć. W filmowej "Sadze Zmierzch” grali bez większego przekonania, tymczasem okazuje się, że to jednak fajni i zdolni aktorzy. Pattinson zaczął to udowadniać jeszcze przed premierą ostatniej części sagi o wampirzej miłości – wystarczy obejrzeć „Cosmopolis” w reż. Cronenberga. [video-browser playlist="674294" suggest=""]

Kristen Stewart

Tymczasem zakochana w pięknym Edwardzie Bella czekała aż do teraz. Niby tam jeszcze gdzieś po drodze zagrała – znowu z tą samą jedną miną i otwartą buzią, ale szału nie było. A teraz jest. Okazało się, że da się, że jest talent. No to brawo i idźcie sobie zobaczyć, za co Francuzi tak ją docenili. [video-browser playlist="674293" suggest=""]
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj