W styczniu światową premierę będzie miał serial Resident Alien, który powstał na podstawie komiksu o tym samym tytule. Główną rolę zagra w nim Alan Tudyk - mieliśmy okazję się spotkać i porozmawiać zarówno o tej produkcji, jak i nadchodzącym spin-offie filmu Łotr 1.
DAWID MUSZYŃSKI: Pierwsza reakcja, gdy przeczytałeś scenariusz do pilota serialu Resident Alien? Pytam, bo z góry zakładam, może niesłusznie, że o komiksie nie słyszałeś i nigdy wcześniej go nawet w rękach nie miałeś.ALAN TUDYK: To prawda, nie wiedziałem nawet o istnieniu tego komiksu. Gdy więc otrzymałem scenariusz, byłem trochę zaskoczony, ale w pozytywny sposób. Ten serial łączy dramat kryminalny z komedią w oryginalny i zabawny sposób. Zaciekawiło mnie najbardziej to, że jest w tych historiach dużo ludzkich problemów, z którymi spotykają się na co dzień mieszkańcy małych miasteczek. Tu różnica polega na tym, że w środku tych wszystkich wydarzeń znajduje się kosmita i nikt oprócz jednego dzieciaka nie zdaje sobie z tego sprawy.
Kosmity, który znalazł się na Ziemi nie z własnej woli.
Jego statek rozbił się, przez co nie może wrócić do domu. Musi nauczyć się żyć między ludźmi, a by tego dokonać, musi ich zrozumieć. I nie chodzi tutaj o język. Musi zrozumieć, na czym polega człowieczeństwo.
Ale nie jest to serial typu Alf.
Oj, nie (śmiech). Mamy tutaj domieszkę kryminału, co dodaje całości zupełnie innego wymiaru.
W takim razie, co zrobiłeś, by widzowie w tym serialu znaleźli coś nowego, oryginalnego?
Trudno powiedzieć. Pod tym względem jestem naprawdę nudnym aktorem. Biorę scenariusz i po prostu tworzę postać, która pojawia się w mojej głowie po przeczytaniu tekstu. Nie zastanawiam się nad tym, czy Robin Williams robił tak samo, gdy grał Morka. Podczas budowania danego bohatera zależy mi na tym, by był on jak najbardziej rzeczywisty. By widz uwierzył, że ogląda prawdziwego kosmitę. Na przykład sposób, w jaki chodzi- bardzo skupia się na imitacji naszych ruchów. Gdy się temu przyjrzymy, to jest to taki ruch poklatkowy, mechaniczny. Spowodowany jest tym, że dla niego nasze ciało jest nienaturalne. Oprócz tego chciałby zabijać dzieci, bo go denerwują. Chciałby rozgniatać ich mózg palcami tylko dlatego, że to miłe uczucie. To bardzo ciekawa postać do zagrania. Nie często dostaje się takie propozycje.
Czym cię uwiódł?
Swoją dziecięcą naiwnością i przyjmowaniem wszystkiego, co widzi, za pewnik. Na przykład widzi, jak dzieci pokazują sobie środkowy palec, i myśli, że to sposób pozdrawiania, który zaczyna kopiować. Wiem, że jest to żart z recyklingu i widzieliśmy go chociażby w Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm, ale to nadal bardzo zabawne.
Fani komiksu będą zadowoleni?
Myślę, że tak, choć na początku mogą przeżyć szok, że nie jest to przełożenie oryginalnego materiału 1 do 1. Początek jest podobny, czyli zastąpienie doktora Harry’ego przez nowego przybysza. Później natomiast mocno odchodzimy od historii zawartej w zeszytach.
Często grasz istoty chcące być jak ludzie. Przykładem jest chociażby K-2SO z Łotra 1. Ile z tej postaci znajdziemy w Harrym?
Na pewno sposób chodzenia (śmiech). No i równie dobrze posługuje się blasterem, ale na to będziesz musiał jeszcze chwilę poczekać.
I w ten naturalny sposób przechodzimy do serialowego spin-offu Łotra 1. Co możesz nam o nim powiedzieć? Co nie zostało utajnione przez Disneya?
Oprócz tego, że w nim gram, nie mogę powiedzieć nic. I jest to bardzo dziwne uczucie. Nigdy wcześniej nie byłem zobowiązany do zachowania tajemnicy pod groźbą tylu sankcji. Gwiezdne Wojny są projektem objętym większą liczbą klauzuli niż pewnie niejeden projekt rządowy. Pamiętam, że gdy dostałem rolę K-2SO, pochwaliłem się rodzicom, ale błagałem, by nic nie powiedzieli mojemu bratu i siostrze, bo bałem się, że wygadają się komuś i stracę rolę. To był chyba pierwszy raz, gdy mama mnie posłuchała. Powiem jedynie, że Gwiezdne Wojny: Andor będzie wielkim wydarzeniem dla fanów Gwiezdnych Wojen.
Nie spodziewałeś się, że ten serial ruszy tak szybko, bo miałeś już inne projekty zakontraktowane.
To prawda. W tym samym czasie robiłem właśnie Resident Alien i Doom Patrol. Nagle zadzwonił do mnie James Schwartz z informacją, że udało się skończyć scenariusz i otrzymać zielone światło na Andor. Pomyślałem wtedy: „TERAZ?! Jak ja to pogodzę???”, ale się na szczęście udało. Wymagało to jednak ode mnie bardzo dużo pracy i przemieszczania się.