Wysoki Sądzie Widzów, ośmielę się na początek swojej mowy końcowej zacytować Pana Prokuratora Szarej Rzeczywistości: "Ally McBeal (…) sprowadziła czcigodny zawód prawnika do poziomu człowieczeństwa. I żądam jak najsurowszej kary". Rozumiem dobrze Pana Prokuratura. Przyzwyczajony do tego, że jego świat zamyka się w suchych paragrafach codzienności, nie dostrzega, że obok toczy się inne życie. Prawdziwe, mniej lub bardziej. Nie zauważa, że oprócz winnych i ofiar, są także szczęśliwi, zakochani lub Ci ze złamanymi sercami. I dlatego oskarża moją klientkę. Czy jednak słusznie?
Pan Prokurator uważa, że Ally McBeal obraziła palestrę, pokazując, że jest człowiekiem. Że tak jak ludzie kocha, że tak jak ludzie potrzebuje drugiej połówki. Pan prokurator wymienił wiele jej sukcesów z sali sądowej, gdzie jako prawniczka kancelarii Cage & Fish, stawała niczym lew w obronie swoich klientów. Ale zaraz pan dodawał, że te jej wszystkie zwycięstwa są niczym w porównaniu do jej klęsk poza salą. A właśnie uważam, że te, jak to pan nazwał klęski, są też jej wielkimi sukcesami: to, że miała jakieś życie poza sprawami. Że była trochę zakręcona, czasem mając dziwne przywidzenia, idealnie komentujące to, co się akurat działo w jej życiu. Panie Prokuratorze, o ile świat byłby piękniejszy, gdyby każdy mógł zobaczyć tańczącego bobasa w swoim mieszkaniu!
Pan Prokurator uważa, że charakter pani McBeal daleki jest od tego idealnego dla prawnika. Że potrafi ludzi odstraszać, czasami zachowywać się irracjonalnie. Panie Prokuratorze, pan jest w błędzie. Natura człowieka nie jest tworzona przez jego zawód. To zawód jest determinowany przez naturę. A to chyba w przypadku mojej klientki złożyło się idealnie.
[image-browser playlist="598716" suggest=""]©1997 FOX
Pan Prokurator miał zastrzeżenia co do znajomych pani McBeal z kancelarii Cage & Fish, gdzie pracowała i gdzie zaszła bardzo daleko. Zapewne ma to związek z tym, o czym już wspominałem - Pan Prokurator nie zauważa życia poza prawem. Przecież prawnik też człowiek - czasem może mieć różne "odchyły". Chociażby taki szef kancelarii, pan Richard Fish, który często w niewybredny sposób komentował kobiecość mojej klientki. Lub sekretarka - Elaine Vassal - która miała coraz bardziej ciekawsze pomysły na wykorzystanie różnych części garderoby. Ale to są ludzie, Panie Prokuratorze Szarej Rzeczywistość, i mogą być, jacy chcą. Bo Pan Prokurator chciałby, żeby prawnicy byli tacy typowi. Wchodzący na salę, wygrywający. Oczytani w przepisach. Ale tak się nie da. Dobry prawnik, jak już wspominałem, musi być przede wszystkim człowiekiem.
Pan prokurator długo rozwodził się nad tym, że żeby takie coś jak świat pani McBeal istniało, musiałaby za tym stać dobrze zorganizowana grupa. Może nawet przestępcza. Zgodzę się z pierwszym członem - tak, to była grupa. Ale nie przestępcza. Jak to mogę udowodnić? Za jej powstanie odpowiadał David E. Kelley, będący jednak, nie jakby mogło się Panu Prokuratorowi wydawać jakimś bossem mafijnym, tylko niezwykle płodnym twórcą seriali. To właśnie on, w 1997 roku zebrał śmietankę, powtarzam śmietankę, aktorską, dzięki której obecna tu pani McBeal mogła pojawić się na ekranach telewizorów. Czy dostrzega pan, Panie Prokuratorze, w obliczu pani Calista Kay Flockhart, czyli Ally, cień czegoś przestępczego? Czy może Peter MacNicol, czyli John Cage, wygląda dla pana jak typ spod ciemnej gwiazdy? Jednak faktycznie, jednej z gwiazd w czasie tworzenia uniwersum Ally powinęła się noga. Mam tu na myśli wspominanego Roberta Downey Jr., który przez pewien czas, jako Larry Paul, był bardzo bliski Ally. I faktycznie, stracił swoją pozycję przez pewne przygody z narkotykami. Jednak czy to wpłynęło na postrzeganie świata Ally jako czegoś złego? Albo czy wpłynęło na samego aktora, który, jak sam pan dobrze wie, powrócił w blasku chwały jako Iron Man?
[image-browser playlist="598717" suggest=""]©2001 FOX
Niech mi Pan Prokurator teraz powie, czy wie, jakie gwiazdy… zaznaczam, gwiazdy… muzyki pojawiły się u boku Ally McBeal? Tak, pana się pytam, Panie Prokuratorze? Nie wie pan, zaraz panu przypomnę: Sting… Tak panie prokuraturze, sam Sting śpiewał dla pani McBeal! Czy chce się pan sprzeciwiać jednemu z The Police? Rozumie pan? The… Police. Co prawda może pan mieć zastrzeżenia do innego muzyka, Johna Bon Joviego. Przecież sam śpiewa, że jest poszukiwany żywy lub martwy. Ale panie prokuraturze, to John Bon Jovi! Jego życie jest modlitwą. Czy takiego człowieka pan chce oskarżać o udział w grupie przestępczej?
I ostatni argument Pana Prokuratora - to, że już Ally nie ma. To, że w roku 2002 ostatecznie zniknęła z ekranów. Pan Prokurator uważa, że to, czego już nie ma, nie jest dobre? To dlaczego ciągle korzystamy z prawa rzymskiego, chociaż Imperium już dawno upadło? Panie Prokuratorze, niektóre rzeczy oraz pewne idee są ponadczasowe.
Było, minęło. Ally McBeal przeszła do panteonu seriali. Ale przeszła w sposób godny, kochana przez fanów. I nie podważajmy tego. Nie podważajmy, że świat Ally nie jest takim światem, jaki znamy ze Szarej Rzeczywistości. Że jest światem innym. Bo chyba, po prawdzie, tego szukamy, Wysoki Sądzie Widzów. Szukamy ucieczki od naszych problemów. A ta sympatyczna pani mecenas na pewno nas od nich potrafi wybronić. Tylko dajmy jej taką szansę.
To wszystko, dziękuję.
Czytaj więcej: GWIAZDA HATAKA: Lucy Liu - zjawiskowo niebezpieczna