Czym jest właściwie wrestling? Od lat trwają zacięte dyskusje, w jaki sposób trafnie zdefiniować tę unikalną działkę kultury. Najwłaściwiej chyba powiedzieć, że amerykański wrestling jest na wpół teatrem, na wpół pokazem kaskaderskim. Na czym to właściwie polega? Poszczególni zawodnicy odgrywają pewne proste programy fabularne, które zawsze prowadzą do konfrontacji na ringu przed wielotysięczną publicznością. Wtedy „wojownicy” mają możliwość zaprezentowania swoich ekwilibrystycznych umiejętności podczas walki, której wynik jest częścią scenariusza i jest zawsze z góry ustalony. Jak zatem widać, amerykański wrestling, ze sportem nie ma nic wspólnego. Nie znaczy to jednak, że uczestnicy show nie muszą dawać z siebie wszystkiego, jeśli chodzi o umiejętności fizyczne. Jest wręcz przeciwnie. Starannie wyreżyserowane walki są pełne niesamowitych manewrów, które wymagają od ich uczestników niezwykłej siły, zręczności i wytrzymałości. Każdy, kto chce coś znaczyć w tej branży, musi mieć też niezwykłą odporność na ból. Mimo że wszystko jest z góry ustalone, nie oznacza to przecież, że upadki, ciosy i liczne kontuzje nie są bolesne. Kondycja fizyczna to jedno. Druga ważna kwestia w amerykańskim wrestlingu to umiejętności aktorskie. Zawodnik bez krzty scenicznej charyzmy nigdy nie zrobi kariery w WWE. Dlatego też największe gwiazdy amerykańskiego wrestlingu okazują się często całkiem niezłymi aktorami, którzy wychodzą poza WWE i zyskują duże uznanie w Hollywood. Warto przyjrzeć się tym najbardziej znanym i pokrótce przeanalizować ich fenomen.

Hulk Hogan czy Dwayne Johnson?

Kto jest największą gwiazdą wrestlingu? Jeszcze kilkanaście lat temu odpowiedź była prosta. Kto z Was nie zna Hulka Hogana? Tak charakterystyczna postać stała się wizytówką amerykańskich zapasów i jedną z najbardziej rozpoznawalnych gwiazd w Hollywood. Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to szczyt popularności tego pana. Jego domeną było oczywiście kino akcji, ale też filmy familijne. W końcu wrestling w dużej mierze skierowany jest do najmłodszych. Hulk Hogan szybko stał się ikoną, którą można było postawić obok Arnolda Schwarzeneggera (który notabene sympatyzuje z WWE). Niestety złote lata Hulka minęły, sam pan mocno się postarzał i dał się poznać jako osoba dość kontrowersyjna (swojego czasu głośno było na temat jego rasistowskich i szowinistycznych wypowiedzi). WWE szukało swojego kolejnego przedstawiciela w show biznesie i wkrótce go znalazło. Najpierw występował pod pseudonimem Rocky Maivia, później The Rock, a następnie Dwayne Johnson. Bardzo szybko stał się czołowym zapaśnikiem w WWE. Gdy było jasne, że ma dużo większy potencjał, federacja oddelegowała go do Hollywood. Tam poczuł się jak ryba w wodzie. Dzięki swojej egzotycznej fizjonomii odnalazł się doskonale w awanturniczym kinie przygodowym. The Mummy Returns, The Scorpion King, The Rundown to były dość dobre gatunkowe obrazy, ale rozkwit jego kariery nastąpił nieco później. Podobnie jak Hulk Hogan bardzo szybko zyskał olbrzymią popularność w fabryce snów. Jednak w odróżnieniu od jego poprzednika zaczął grywać w kasowych filmach. Podczas gdy Hulk Hogan na zawsze pozostał w kinie klasy B, Dwayne Johnson w niespełna 10 lat osiągnął sam szczyt. Niedawno stał się najlepiej zarabiającym aktorem w Hollywood i w tym momencie jest jedną z najjaśniejszych gwiazd amerykańskiej kinematografii. Warto też zauważyć, że The Rock często wraca do swojej matczynej federacji i bierze czynny udział w wydarzeniach na ringu. Jakiś czas temu nawet był mistrzem świata WWE. Jest więc nadal w świetnej formie i popisy kaskaderskie wciąż nie są mu obce. A więc Hulk Hogan czy Dwayne Johnson? Odpowiedź jest prosta – tylko The Rock!
fot. materiały prasowe

Galaktyczny Dave Bautista

David Bautista rozpoczął karierę w WWE trochę później niż Dwayne Johnson, ale szybko wyrobił sobie pozycje topowej gwiazdy w federacji. Mimo wielu sukcesów w 2010 roku postanowił zakończyć karierę zapaśnika i rozpocząć drogę gwiazdy filmowej. Niestety nie szło mu tak dobrze jak Johnsonowi, choć filmy, w których grywał, cieszyły się uznaniem. Przełom nastąpił dopiero w 2014 roku, kiedy to zagrał słynnego Draxa Niszczyciela, w Guardians of the Galaxy. Dzięki tej roli zyskał wielką popularność, która otworzyła mu furtkę do ról w kasowych superprodukcjach. Jedną z nich były nowe przygody Jamesa Bonda oraz nadchodzący sequel Strażników Galaktyki. Jak na razie David Bautista nie osiągnął takiego statusu jak The Rock i raczej się na to nie zapowiada, jednak skrupulatnie pnie się po drabinie kariery i ma szanse stać się mocną osobowością we współczesnym kinie akcji.
Źródło: materiały prasowe

Liberał w gnieździe radykałów, John Cena

John Cena to w tym momencie najpopularniejszy czynny zawodnik WWE. Oprócz obowiązków, które ma w federacji, udziela się w wielu showbiznesowych inicjatywach. Telewizja, muzyka, kino – to wszystko stanowi jego domenę. Jest posiadaczem wyjątkowo ciepłego i pozytywnego gimmicku (wizerunku), dzięki któremu cieszy się dużą popularnością wśród dzieci i stanowi wizytówkę WWE. Można go porównać do nieskazitelnego superbohatera, który zawsze jest po właściwej stronie. Jak na razie w Hollywood nie zrobił wielkiej kariery, choć ma pewien epizod, który zasługuje na uwagę. John Cena zagrał drugoplanową rolę w kapitalnej komedii Wykolejona. Reżyserem tego obrazu jest Judd Apatow, niezwykle uzdolniony twórca, znany z niepoprawnych politycznie filmów i lewicowych poglądów. Jego współpraca z Johnem Ceną może zaskakiwać, ponieważ WWE słynie z kolei z republikańskich orientacji. Właściciele federacji, Vince i Linda McMahon, to bliscy przyjaciele Donalda Trumpa (który brał kilka razu udział w galach WWE, na jednej z nich nawet ogolił na łyso Vince’a McMahona) , którzy dość często udzielają się politycznie i co raz sprzedają kuksańce demokratom. Przecież fani wrestlingu to rzesze Amerykanów, którym bardzo łatwo zaszczepić poszczególne polityczne idee. W związku z tym udział największej gwiazdy WWE, Johna Ceny, w obrazie lewicowego twórcy, w którym z resztą zrywa z wizerunkiem dobrego misia, to rzecz warta odnotowania. Niestety, mimo swojej charyzmy Cena jak na razie wielkiej kariery poza WWE nie zrobił. Być może ma na to wpływ to, że wciąż obowiązuje go kontrakt w federacji, przez co najwięcej czasu spędza na ringu. Trzeba się spodziewać jednak, że wkrótce o tej postaci usłyszymy więcej, bo jego status w WWE jest porównywalny do tego, jaki ma The Rock.
Źródło: Universal Pictures

Niezniszczalny Stone Cold Steve Austin

Jakiś czas temu w WWE nastała era zwana The Attitude. Charakteryzowała się ona brutalizacją amerykańskich zapasów. Na ringu zaczęła pojawiać się krew, zawodnicy używali podczas walk krzeseł, drabin i innych niebezpiecznych przedmiotów. Wyreżyserowane dialogi między postaciami odgrywanymi przez zapaśników były pełne agresji i przekleństw. Okres ten jest często określany najlepszym czasem w historii wrestlingu ze względu na ciekawe koncepcje fabularne i nieprzewidywalne, odważne walki. Główną gwiazdą w tamtej epoce był wielki łysy twardziel Steve „Stone Cold” Austin. Stylizowany na południowca pijącego piwo i robiącego, co chce i kiedy chce, przez długi czas nadawał ton w WWE. Chcąc wykorzystać swoje pięć minut popularności, ruszył też na podbój Hollywood. Doskonale sprawdził się w filmach akcji klasy „B”, gdzie często odgrywał zarówno twardych protagonistów, jak i antagonistów. Do dziś fani efektownego kina sensacyjnego mają okazję oglądać go w licznych tego typu produkcjach. Największy sukces odniósł, występując u boku Sylvestra Stallone i pozostałych w pierwszej części The Expendables, gdzie wcielił się w osiłka spod ciemnej gwiazdy.
fot. Lionsgate

Demon w owczej skórze, Kane

Amerykański wrestling wchodził też czasami w konwencję horroru. Indywidua, takie jak mroczny grabarz czy zamaskowany seryjny morderca stylizowany na tego z Teksańskiej masakry piłą mechaniczną to już kultowe postacie w amerykańskim wrestlingu. Droga na ring takich zapaśników pełna była niepokojących efektów, takich jak grobowa muzyka, sztuczna mgła, ogień czy kompletna ciemność. WWE postanowiło pójść za ciosem i wydelegowało jednego z takich „odmieńców” do Hollywood. Glenn Jackobs, odgrywający na ringu rolę zamaskowanego Kane’a, spróbował też swoich sił w filmach. Jak łatwo się domyślić padło na horrory. Do tej pory wystąpił tylko w kilku, ale obrazy, takiej jak W oczach zła czy Hotel śmierci, nie są znowu takie najgorsze. Kane, obdarzony dość frapującą fizjonomią, odgrywa tam rolę potwornego mordercy. Fani gatunku powinni być zadowoleni z jego kreacji.
fot. materiały prasowe

INNI

Wyżej wymienione gwiazdy, to nie jedyni zawodnicy, którzy zaistnieli w Hollywood. Bardzo wielu zapaśników przewinęło się przez amerykańskie filmy. Czasem nawet ich nie zauważamy, ze względu na epizodyczne wątki, w których występują. Zdarza się jednak tak, że odgrywają kluczowe role. Pamiętacie może horror science fiction w reżyserii Johna Carpentera z 1988 pod tytułem They Live Jest to film, w którym pada słynne popkulturowe zdanie: „I have come here to chew bubble gum and kick ass, and I'm all outta bubble gum”. Wypowiada je bardzo ceniony w tamtych czasach zapaśnik, Roddy Piper. Amerykańskie filmy są pełne takich ciekawych występów. Zainteresowanych odsyłam do takich produkcji jak Teenage Mutant Ninja Turtles 2, Predator, Blade: Trinity, serial telewizyjny Heaven, obie części Magic Mike czy Połączenia z Halley Berry. To tylko przykładowe tytuły. Lista ta jest o wiele dłuższa.
źródło: materiały prasowe
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj