MICHAŁ KUJAWIŃSKI: Jak oceniasz tegoroczne rozdanie Oscarów. Nie Faworyta, a Green Book ostatecznie zgarnął najważniejszą statuetkę. Zgadzasz się z wyborami Akademii? Babis Makridis: Nie oglądałem jeszcze Green Book, nie wiem, jakim jest filmem. Jest mi smutno, że film Yorgos Lanthimos zdobył tylko jednego Oscara, chociaż to i tak jest już powód do radości. Widziałem Black Panther z moim synem, ale nie jest to raczej film Oscarowy. Może bardziej w takich kategoriach jak właśnie kostiumy czy efekty specjalne. Filmu Bohemian Rhapsody także nie widziałem. Cieszy mnie wspomniana nagroda dla The Favourite w kategorii Najlepsza aktorka. Kibicowałem też Yorgosowi Mavropsaridisowi w kategorii za montaż, bo znamy się i jest to świetny człowiek, ale niestety nie udało mu się wygrać. Co stało za pomysłem na film Litość? Jaka była inspiracja? Pomysł zrodził się po dyskusji z moim przyjacielem i scenarzystą tego filmu (Efthymis Filippou – przyp. aut.) - wypisywaliśmy różne pomysły i nad nimi się zastanawialiśmy. Będąc szczerym, inspiracją dla filmu był mężczyzna, którego znamy. Miał on bardzo trudne dzieciństwo, więc wszyscy traktowali go z litością. Teraz ma 40 lat i wciąż nic się nie zmieniło, ma to w DNA. Postanowiliśmy więc zgłębić pragnienie tego uczucia. Myślę, że są dwa rodzaje litości w życiu – pierwsza, w której ty dajesz komuś litość i czujesz się z tym dobrze. Dajesz komuś litość, aby poczuć się dobrze. Drugi rodzaj jest wtedy, kiedy chcesz, żeby ta osoba, nad którą się litujesz, czuła się dobrze. Długo dyskutowaliśmy, który rodzaj wybrać i gdzie skierować swoje skupienie. Postawiliśmy na drugi rodzaj i nad tym aspektem, który świadczy o tym, kiedy zasługujemy na litość. Filippou dał mi podsumowanie naszych pomysłów na jednej stronie, ja to zatwierdziłem i zaczęliśmy pisać scenariusz, co zajęło nam dwa lata. Znaleźliśmy aktorów, naszych przyjaciół i daliśmy im kilka linijek ze skryptu do odczytania. Sprawdzaliśmy, jak to działa. Tak pracowaliśmy, żeby wiedzieć, na ile kwestie te są dobre. Po dwóch latach pisania, rozpoczęliśmy kolejne dwuletnie przygotowania do filmu – mieliśmy pewne komplikacje, ponieważ właśnie wtedy rozpoczął się duży kryzys w Grecji. Byliśmy już gotowi kręcić film, ale były duże kontrole finansowe, więc po 3-4 miesiącach znowu musieliśmy przygotowywać się, a pewne rzeczy zdążył się po drodze zmienić. Pojawili się nowi aktorzy, a scenariusz wciąż był poprawiany. Moje wcześniejsze filmy były trochę improwizowane, tutaj bardziej bazowaliśmy na tym, co znajdowało się w skrypcie. Dlatego też był on niezwykle ważny. Pracowałeś nad scenariuszem ze znanym z wcześniejszych filmów Lanthimosa scenarzystą. Jak pracowało się z Efthymisem Filippou? Przyszło to nam bardzo naturalnie, dyskutowaliśmy, piliśmy kawę i omawialiśmy konkretne sceny. Potem Filippou szedł do swojego domu, pisał sceny i wysyłał je do mnie, a ja edytowałem je lub nie. To samo działało w drugą stronę, czyli ja pisałem kolejne sceny, on miał do nich wgląd i także prawo edycji. Nie potrzebowaliśmy żadnych odizolowanych od świata miejsc, pracowaliśmy każdego dnia bardzo naturalnie przy kawie czy w restauracji, dyskutowaliśmy godzinami. Głos należał w wielu kwestiach do Filippou, to on był scenarzystą. Jeśli razem mielibyśmy głosu po równo, całość byłaby bardzo niepoukładana. Czasem Efthymis przychodził na plan, wprowadzał drobne zmiany. Nic jednak wielkiego. Podczas oglądania Litości, doświadczamy wielu różnych emocji. Jak zdefiniowałbyś swój film? Wolałbym tego nie robić, tylko pozostawić tę kwestię otwartą. Byłem na wielu pokazach mojego filmu i zawsze na koniec podchodzili do mnie ludzie i mówili, że to jest gatunkowy dramat, tragedia, inni mówili natomiast, że to komedia, albo też, że było dużo wątków romantycznych. Według mnie jest to czarna komedia, która zmienia się w dramat. Każdy widz interpretuje to trochę inaczej w zależności od nastroju czy miejsca. Oglądałem Oiktos w wielu miejscach na świecie i odbiór był bardzo różny. W Holandii nikt się nie zaśmiał, w Grecji natomiast śmiało się bardzo dużo osób. W Hong Kongu nie do końca rozumieli chyba fabułę, ale wiedzieli, dlaczego ten bohater tak się zachowywał, bo to były podobne im kulturowo reakcje. Mój film jest zatem odbierany bardzo różnie. Różnie możemy spoglądać właśnie na głównego bohatera, który jest bardzo specyficzny. Ludzie naprawdę uśmiechają się tak rzadko? (Śmiech) Wiesz, jest to ciekawa historia dotycząca aktora grającego główną rolę. Chciałem aktora komediowego i znalazłem Giannisa Drakopoulosa, który obecnie jest gwiazdą telewizyjną w Grecji, o czym nawet nie wiedziałem. Jest komikiem i po prostu sprawia, że się śmiejemy. I ja chciałem taki właśnie typ aktora, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy rozmawialiśmy, był bardzo smutny. Powiedziałem mu, że w filmie dużo będzie płaczu i zapytałem, czy da sobie radę? On mi odpowiedział: tak, oczywiście. Ja dużo płaczę w swoim życiu. Nie robiliśmy żadnych prób. Gdy przyjrzysz się życiu wielu znanych komików, zauważysz, że byli i są to często bardzo depresyjni ludzie. Popełniali samobójstwa, brali narkotyki. W głębi serca to bardzo smutni ludzie. Myślę, że Giannis ma w sobie wiele smutku, a w swojej duszy komedia stanowi dla niego obronę. Giannis grał na początku bardzo komediowo, ale powiedziałem mu: Okej, zapomnij o tym, bądź jak Buster Keaton (komik o kamiennej twarzy – przyp. aut.), bez ekspresji, by widzowie nie wiedzieli, co dzieje się w głowie twojej postaci. Dałem mu pewną muzykę do odsłuchania, by osiągnął ten szaleńczy nastrój, którego oczekiwałem. Nie dyskutowaliśmy wiele, bo chciałem, aby był w pełni skoncentrowany. Myślę, że Giannis sprawdził się znakomicie i jestem dumny z tej decyzji.
materiały prasowe
Trudno jest pracować z tobą? Jaka jest twoja metoda pracy? Pytam ze względu na wolne, często statyczne ujęcia, gdzie aktor patrzy po prostu w przestrzeń. Od wielu lat kręcę w ten sposób i bardzo to lubię. Mówiąc szczerze, to zależy od filmu. W przypadku Oiktos te statyczne ujęcia są nieco uciążliwe zarówno dla aktora, jak i widzów. Dlatego też nie było ich tak dużo. Jeśli ustawisz kamerę w miejscu, statycznie, to trochę tak, jakby ona stała się widzem, który oddziałuje na film. Nie lubię dynamicznych, szaleńczych ujęć, gdzie kamera za bardzo ingeruje w film. To bardzo zależy od samej historii, może w przyszłości nakręcę coś, co będzie miało więcej takich ujęć. Chcę, by kamera była obserwatorem, niczym więcej. Jaki rodzaj muzyki użyłeś w swoim filmie? Przy produkcji pracowałeś z polskim kompozytorem, Mikołaj Trzaska. Dlaczego akurat z tym wykonawcą? Koproducentem filmu jest Polska, poprosiłem o podanie mi kilku nazwisk kompozytorów. Wielu z nich przesłuchałem i uważam, że muzyka Trzaski jest bardzo eksperymentalna i bardzo mi się to podobało, bo widziałem w nim otwarty umysł. Jak zaczęliśmy rozmawiać, stwierdziłem od razu, że to facet artystycznie mi bardzo bliski. Dużo pracował w domu, wysyłał mi nagrania. Wszystkie robił osobiście. Uważam, że wykonał świetną pracę. W Polsce wydaje mi się mocno doceniamy obecny stan kina w Grecji, a nawet mówi się o dobrze funkcjonującej od kilku lat Nowej Fali Greckiej. Jaka jest twoim zdaniem kondycja kina w Grecji? Nie jestem zwolennikiem szufladkowania. Film jest przede wszystkim filmem. Teraz w Grecji kręci się dużo różnych filmów, nie ma zbyt wielu takich, które posiadają ten sam styl, temat i nastrój. Jest dużo komercyjnych komedii, dużo dramatów i filmów politycznych, zwłaszcza w czasie kryzysu i tych wszystkich popieprzonych rzeczy, które zdarzyły się w tym kraju. Mamy dużo różnych punktów widzenia, ale nie wiem tak naprawdę, dlaczego powstaje teraz tak dużo filmów. Myślałem na początku, że to jest po prostu taka moda i za cztery lata skończy się, ale myliłem się. Nic się nie zakończyło, wciąż powstają różne filmy. Nowa generacja filmowców zaczęła kręcić, jest też dużo nowych młodych gwiazd, myślę że jest tutaj przyszłość. Mam nadzieję, że w ciągu 5 lat możemy stać się silną stroną europejskiej kinematografii z innym, świeżym podejściem do filmów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj