Bartosz Bielenia w filmie Boże Ciało wciela się w postać Daniela, młodego mężczyzny, który podczas przebywania w poprawczaku odnajduje swoje duchowe powołanie i pragnie zostać księdzem. Udaje mu się ta sztuka przypadkiem, kiedy oszukuje społeczność małego miasteczka i przejmuje obowiązki księdza w tamtejszej parafii. Z aktorem rozmawiam o filmie, pracy z Janem Komasą i postaci Daniela.
Podczas 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni miałem okazję porozmawiać z Bartoszem Bielenią. Poruszyliśmy temat współpracy z Jan Komasa nad filmem Boże Ciało, a także o jego roli Daniela i trudnościach w przygotowaniu się do odgrywania postaci chłopaka, który zapragnął zostać księdzem.
Michał Kujawiński: Chciałem zapytać o moment, w którym dostałeś scenariusz i pierwszą myśl, która pojawiła się w twojej głowie - wielka szansa czy obawa przed wejściem w ten projekt, biorąc pod uwagę choćby wcześniejsze produkcje Jana Komasy?Bartosz Bielenia: W ten sposób zaczynasz (śmiech)? Obawy są zawsze, niezależnie od reżysera. Materiał od początku wydał mi się być bardzo ciekawy i pomyślałem sobie, że to świetny punkt wyjścia do dalszego rozwijania tej historii.
Mamy do czynienia z bardzo ciekawym konceptem - chłopak z poprawczaka zostaje nagle księdzem.
Dokładnie, a jak się później okazało, nie jest to znowu takie rzadkie i zdarza się w Polsce. Rzeczywiście film inspirowany jest prawdziwą historią, ale na potrzeby stworzenia pewnej dramaturgii wiele rzeczy zostało zmienionych.
Jak wyglądały twoje przygotowania do roli? Głównie interesują mnie sceny rozgrywane w zakładzie poprawczym. Miałeś okazję być w podobnym miejscu i właśnie tam zbierać inspiracje do odgrywania roli Daniela?
Byliśmy w dwóch zakładach. Bardziej starałem się myśleć, jak tego typu presja środowiskowa wpływa na mnie osobiście i co mogłoby z tego wyniknąć. Także siłownia. Przez kilka miesięcy ćwiczyliśmy razem z Tomkiem Ziętkiem.
Scenariusz Mateusza Pacewicza zbiera już teraz wiele pochwał. Czy w jakiś szczególny sposób wpłynął na ciebie lub na twoje postrzeganie pewnych tematów, niekoniecznie związanych z wiarą?
We mnie za bardzo nie zmienił. Chciałem powiedzieć to, co powiedziałem w filmie, więc gdzieś za poglądami Daniela stoję, przynajmniej w większości. Jeśli chodzi o miłość, akceptację, dostrzeganie drugiego człowieka. Jak nie pokochasz siebie, to nie będziesz potrafił pokochać drugiego człowieka.
Daniel w filmie przechodzi pewną drogę. Jak zdefiniowałby ją Bartosz Bielenia?
Dla mnie ważne są słowa, które padły w tym filmie: Nikomu nie zrobiłem krzywdy. Tak, jakby chciał uprawdopodobnić tym swoje życie, które wcześniej było inne, w którym komuś zrobił krzywdę. Nie zrobiłem nic złego, nikogo nie skrzywdziłem - to słowa opisujące jego drogę.
Masz przeświadczenie, że Boże Ciało może coś zmienić w postrzeganiu tematu wiary? Czy jako aktor specjalnie nie chcesz się do tego odnosić?
Tak, zastanawiam się nad tym. Jest to jeden z powodów, dla których się to robi, żeby urzeczywistniać konkretne fantazje, bo dzięki nam istnieje w jakiejś hiperrealistycznej formie filmu życie, które podglądamy - więc tak, zastanawiam się nad tym. Gdyby to otworzyło jakąś nową perspektywę rozmowy między ludźmi i chociaż kilka osób zdało sobie sprawę, że zanim zacznie się kogoś oceniać lub skreślać, warto postawić się w sytuacji tej osoby i przyjąć jej perspektywę. Zastanowić się, co ją do tego momentu doprowadziło, skąd takie przekonania - i to z każdej strony, nieważne, czego dotyczy konflikt między ludźmi, bo to uniwersalne przykazanie miłości jest wyjątkowym podejściem.
Tym bardziej, że film nie stara się swoich tez przekazywać w sposób kontrowersyjny. Tak jak powiedziałeś, pokazuje pewne rzeczy w sposób uniwersalny.
Daniel za swój największy wzór ma jednego człowieka, którego kopiuje. Jest jakby wybudowany na podstawie wyobrażenia na swój temat, nie ma zatem co krytykować i wchodzić w kontrowersje.
Film spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem i zapewne twój telefon będzie dzwonił od pochwał, ale też zgaduję, że wielu nowych ofert. Jak całe to zamieszanie na ciebie wpływa? Czy może jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić?
Bardzo jestem z tego szczęśliwy i wdzięczny, że taka historia rezonuje w ludziach. Na początku obawiałem się postrzegania Daniela i tego, że może być nieprawdopodobny w oczach widzów. Okazało się, że nie jest to tak mocno kwestionowane. Tak pozytywnego odbioru się nie spodziewałem, ale niezwykle się z niego cieszę.