Hawking, Sagan i Clarke - co czytać i obejrzeć, by lepiej zrozumieć przesłanie wizjonerów?
Krótka historia wyjątkowej relacji trzech geniuszy
Jej historia w gruncie rzeczy zaczyna się kilkanaście lat wcześniej; wszyscy uczestnicy rozmowy utrzymywali ze sobą zawodowe relacje, które z czasem zaczęły ewoluować w stronę koleżeństwa czy nawet przyjaźni. Przygotowujący się wraz z Clarkiem do pisania scenariusza filmu 2001: Odyseja kosmiczna reżyser Stanley Kubrick w pierwotnej wersji swojej produkcji zamierzał poprzedzić seans wypowiedziami naukowców, którzy zabieraliby głos na temat ewolucji człowieka czy życia pozaziemskiego. Jednym z nich miał być właśnie Sagan, lecz po zażądaniu niewielkiego wynagrodzenia uzależnionego od box office'owych wpływów swoim podejściem rozsierdził Kubricka na tyle, że ten nie chciał mieć z nim nic do czynienia. Więcej otwartości umysłu na słowa i postulaty Sagana zachował Clarke, co z dzisiejszego punktu widzenia okazało się zbawienne dla całego świata X Muzy. To twórca pamiętnego serialu Kosmos zaproponował bowiem scenarzystom Odysei, by zrezygnowali z rzeczywistego pokazania na ekranie kosmitów, skupiając się w tej materii na sugestii, a nie dosłowności. Clarkowi to podejście spodobało się tak bardzo, że zdołał do niego przekonać Kubricka; nawet tak bezkompromisowy w środkach i wizji artystycznej reżyser jak on musiał ugiąć się pod autorytetem brytyjskiego pisarza, który na długo przed powstaniem satelitów komunikacyjnych i stacji kosmicznych w swoich powieściach konceptualizował te wytwory, stając się legendą science fiction już za życia. Sam Sagan napisał z kolei niezwykle poruszające wprowadzenie do Krótkiej historii czasu Hawkinga. Jak w nim przyznaje, od zawsze był pod wrażeniem brytyjskiego fizyka:Wiosną 1974 roku, na dwa lata przed lądowaniem sondy Viking na Marsie, uczestniczyłem w spotkaniu zorganizowanym przez Królewskie Towarzystwo Naukowe w Londynie, na którym zastanawialiśmy się, jak szukać życia w kosmosie. W czasie przerwy zauważyłem, że w sąsiedniej sali zebrało się o wiele liczniejsze grono. Wszedłem tam wiedziony ciekawością. Wkrótce zdałem sobie sprawę, że przyglądam się staremu rytuałowi: przyjmowano nowych członków do Królewskiego Towarzystwa, jednej z najstarszych organizacji naukowych na świecie. W pierwszym rzędzie młody człowiek w fotelu na kółkach bardzo powoli wpisywał swoje nazwisko do księgi, w której, na jednej z pierwszych stron, widnieje podpis Izaaka Newtona. Kiedy wreszcie skończył, rozległy się głośne oklaski; Stephen Hawking był już wtedy postacią legendarną.
Czy człowiek powinien dążyć do kontaktu z kosmitami?
Sęk w tym, że w 1988 roku każdy z uczestników debaty był żywym pomnikiem – i to nie tylko w dziedzinie, którą przyszło im się zajmować. Sagan inspirował miliony ludzi na całym świecie do poszukiwania odpowiedzi na fundamentalne pytania jako gospodarz Kosmosu i pomysłodawca Złotych Płyt sond Voyager; Clarke stał się bodaj najważniejszym ówczesnym pisarzem gatunku science fiction, wygłaszając wykłady w trakcie organizowanych przez Jana Pawła II w Castel Gandolfo spotkań naukowców i ucinając sobie z papieżem pogawędki o sondzie Galileo; Hawking natomiast nie ustawał w poszukiwaniu Teorii Wszystkiego, która łączyłaby zasady mechaniki kwantowej i ogólnej teorii względności. Ani wcześniej, ani później w jednym programie telewizyjnym nie zdołano zebrać jednocześnie tylu wizjonerów takiego kalibru. Co jeszcze piękniejsze, w trakcie rozmowy zdawali się mówić jednym językiem, dopełniając wzajemnie przedstawiane przez siebie koncepcje i stanowiska. Różniła ich prawdopodobnie wyłącznie kwestia kontaktu z istotami pozaziemskimi; Hawking widział w niej wielkie zagrożenie dla całej ludzkości i swoistą wersję kosmicznej ruletki, Sagan wychodził z założenia, że na ten aspekt i tak nie mamy wpływu (sygnały radiowe i telewizyjne od kilkudziesięciu lat przemierzały już wszechświat niezależnie od naszych czy kosmitów intencji), natomiast Clarke pozostawał umiarkowanym optymistą, sądząc, że wrogie i agresywne cywilizacje na zaawansowanym etapie istnienia musiały się unicestwić. W każdym innym momencie debaty tych trzech szermierzy kreatywności walczyło ramię w ramię, grając de facto w jednej drużynie. Przeciwnikami stały się ludzka ignorancja i skłonność naszego gatunku do autodestrukcji, stawką pojedynku – los przyszłych pokoleń i kierunki, w których powinna rozwijać się nasza cywilizacja. W tym jedynym w swoim rodzaju locie po labiryncie czasu i przestrzeni Sagan, Clarke i Hawking zafundowali zgromadzonym przed telewizorami widzom dotknięcie tak wielu płaszczyzn, że od samego ich wymienienia nasz umysł może poczuć się przytłoczony. Czy tylko dzieci są w stanie zadawać wielkie pytania? Czym był Wielki Wybuch i jakie są jego konsekwencje? Jak rozumieć nieskończoność? Jaka jest różnica między czasem rzeczywistym a wyobrażonym? Co stanie się z człowiekiem próbującym wlecieć do czarnej dziury? Dlaczego matematyka potrafi być piękna? Jakie ograniczenie ma nieskończony wszechświat? Czy podróże w czasie są możliwe? Jak może wyglądać kontakt człowieka z przedstawicielami innych cywilizacji? Kiedy zaczniemy kolonizować pozostałe rejony Układu Słonecznego z Marsem na czele? Jak kolonizacja ta wpłynie na relacje międzyludzkie? Dlaczego człowiek stał się zagrożeniem dla samego siebie? Kim bądź czym jest Bóg? Czy religie nadążają za zmianami postulowanymi przez naukowców? Jak rozumieć kreatywność i co naprawdę jest jej źródłem? W gąszczu tak tytanicznych pytań nie poruszalibyśmy się jednak sprawnie, gdyby nie moderator dyskusji, Magnusson. Powiedzieć, że do roli prowadzącego debatę podejmującą największe z wielkich zagadnień był przygotowany, to właściwie nic nie powiedzieć. Brytyjski dziennikarz islandzkiego pochodzenia znakomicie lawirował pomiędzy wypowiedziami, które umysł przeciętnego odbiorcy mógłby przetwarzać bez końca. Walnie pomogli mu w tym także sami rozmówcy, mówiąc przystępnym, niejednokrotnie obrazowym językiem i pozwalając sobie na częste żarty. Sagan zadrwił więc z nieprzemijalności astrologii, Clarke z oglądania przez kosmitów ówczesnej telewizji, a będący mistrzem inteligentnego humoru Hawking z rządów Reagana i Margaret Thatcher, wiary w koncepcję płaskiej ziemi, jakości lotów niektórych linii lotniczych czy zamieniania się człowieka w ludzkie spaghetti w trakcie zetknięcia z czarną dziurą.Hawking, Sagan i Clarke jako dziadkowie i ojcowie kultury geekowskiej
Niezwykle istotne jest to, że w tej pogoni za Bogiem, wszechświatem i całą resztą Sagan, Hawking i Clarke dali kilka subtelnych dowodów na to, że z dzisiejszej perspektywy można ich uznać za dziadków i ojców współczesnej kultury geekowskiej, wchłaniającej tak popkulturę, jak i aspekty naukowo-technologiczne. Autor Krótkiej historii czasu odwołał się więc w trakcie debaty do Powrotu do przyszłości, obracając w perzynę nadzieje tych, którzy chcieliby wdrożenia filmowych wędrówek w rzeczywistym świecie. Sagan, który na marginesie łączył się z interlokutorami poprzez satelitę z Uniwersytetu Cornella (jak wyglądałaby historia satelitów telekomunikacyjnych na orbicie geostacjonarnej, gdyby w 1945 roku wizji tej w swoim studium w "Wireless World" nie nakreślił Clarke?), wiązał w rozmowie olbrzymie nadzieje z dopiero mającym zostać wyniesionym na orbitę Teleskopem Hubble'a. Obu ich przebił jednak Clarke, który w pewnym momencie dyskusji dostał od Magnussona sposobność podzielenia się z widzami odkrywaniem zbioru Mandelbrota na obecnym w studiu komputerze, prawdopodobnie Amidze. Pal już licho zachwyt pisarza nad procesem komputeryzacji i dokonywaniem przez maszynę mnożenia "22 liczb razy 100 w ciągu sekundy". Clarke w zbiorze Mandelbrota, jednym z najbardziej fascynujących obiektów matematycznych, nazwanym na cześć jego odkrywcy – urodzonego w Warszawie francuskiego uczonego, dostrzegł... czarne dziury i strumień wpadającej do nich materii. Brzmi jak żart, jednak złożoność tego zbioru jest faktycznie tak niewyobrażalna, że w poruszaniu się po nim nawet przywiązani do empirii naukowcy posiłkują się takimi określeniami jak Dolina Koników Morskich czy Dolina Słoni. Entuzjazm pisarza w wędrówce przez ten zbiór może ująć bez reszty. Z debaty Bóg, wszechświat i cała reszta płynie kilka pozornie gorzkich wniosków. Jesteśmy jedynie produktami kosmicznej ewolucji, które być może nazbyt optymistycznie podchodzą do wiary w to, że są w stanie znaleźć odpowiedzi na pytania o istnienie Stwórcy Wszechrzeczy. Zamiast rozwijać w dzieciach kreatywność i wyobraźnię, często ją niszczymy, przedkładając własne problemy nad marzenia naszych latorośli. Podtrzymujemy cywilizacyjny regres, opowiadając się za sferami z natury rzeczy dążącymi do cementowania zastanego porządku, zamiast dać prymat nieustannie poszukującej zmian nauce. Wreszcie – zamiast rozwijać współpracę ponad międzynarodowymi podziałami i szykować ludzkość do lotu ku niebiosom, wolimy wydawać fortuny na powiększanie militarnego arsenału, zupełnie nie oglądając się na najważniejsze ze wspólnych dóbr, czyli naszą planetę. Choć obecnie nie żyje już żaden z uczestników rozmowy o Bogu, wszechświecie i całej reszcie, ich przesłanie nie może jednak umrzeć. Stephen Hawking, Carl Sagan i Arthur C. Clarke pomogli ludzkości otworzyć oczy. Szkoda, że po latach zdajemy się ich nie słuchać i wciąż patrzeć nie w tym kierunku, w którym powinniśmy.To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj