Wielu aktorów specjalizujących się w kinie akcji ma swoje popisowe ruchy – Bruce Lee miał charakterystyczne zapraszanie przeciwników do walki, Van Damme szpagat, a Chuck Norris kopniaka z półobrotu. Prezentował go przez lata w filmach, a potem setki razy w serialu Walker, Texas Ranger tak często, że ten kopniak nie tylko się wszystkim mocno utrwalił, ale i wszedł nawet do języka potocznego. Mówisz Norris – myślisz kopniak z półobrotu. Nieźle, prawda? To wcale niełatwe utrwalić - i to na całym świecie - swój wizerunek. Ale czas mija. Nieubłaganie. Mimo że oczywiście zawsze można sobie wrócić do klasycznych tytułów z Norrisem, to przecież jest tyle nowych filmów i seriali, że kto by miał na to czas. Pozwólcie więc, że ten tekst będzie taką przypominajką – wspomnieniem tekstowo-wizualnym o gościu, który nigdy nie był pierwszą ligą w kinie, ale potem paradoksalnie w ciągu ostatniej dekady trafił do ekstraklasy światowego żartu. Od ostatniego pojawienia się Norrisa na ekranie minęło już cztery lata. Dziś 76-letni starszy pan pewnie sobie odpoczywa w najlepsze na emeryturze, choć nie wierzę, że nie ćwiczy. Tym ostatnim filmem byli oczywiście The Expendables 2 – bo przecież jak wszyscy, to babcia też. Udało się Chucka namówić do wspólnego występu z lekko już przywiędłym kwiatem kina akcji sprzed lat. Nie mogło go w tym filmie zabraknąć, tym bardziej że dokładnie wtedy mijała 40. rocznica jego filmowego debiutu. I to jakiego! Wszak pierwsza duża rola Chucka to był sam Colt – finałowy przeciwnik Bruce’a Lee w Drodze smoka. Rzymskie koloseum, Norris z klatą pełną rudych kłaków, filigranowy Bruce i walka aż do śmierci. To się nazywa debiut! Oczywiście jak to w debiucie – Chuck musiał zagrać tego złego i zginąć, ale i tak było super. Ta pierwsza rola (nie liczymy wcześniejszego o cztery lata filmu, w którym pojawił się gdzieś w tłumie i nawet go nie podpisano) była skutkiem kumplowania się z Bruce'em i wspólnych ćwiczeń. Norris miał wówczas już 32 lata i od dekady prowadził w USA szkoły karate, którego mistrzem został wcześniej podczas stacjonowania w Korei. Naprawdę mistrzem, bo w latach 1968-1974 (czyli aż do końca swej sportowej kariery) był oficjalnym mistrzem świata w karate w swojej wadze. Po Drodze smoka nastąpiła dekada filmów, w których Norris głównie kopał. Jedne były słabe, inne jeszcze słabsze. Niektóre próbowały kopiować fabułę Drogi smoka, jak chociażby hongkoński obraz z 1974 r. znany pod wieloma tytułami, m.in. Yellow Faced Tiger, Slaughter in San Francisco czy Chuck Norris vs. The Karate Cop. Ależ to była wiocha... Bądźmy jednak uczciwy – potem z roku na rok było lepiej. Takie filmy jak Zabijaka! Zabijaka!, Good Guys Wear Black, Jednoosobowy oddział, Ośmiobok, Oko za oko, Utajona furia czy Mściciel z Hongkongu powoli podnosiły renomę Norrisa i momentami zahaczały nawet o kino klasy B. W niektórych z nich nawet pojawiali się inni rozpoznawalni aktorzy (jak chociażby Christopher Lee, ale on przecież grał we wszystkim). W międzyczasie Chuckowi, tak gdzieś w okolicach Ośmioboku, strzeliła czterdziestka, twardziel jednak się nie zrażał - kopał dalej i wreszcie sobie coś wykopał. Filmowym ukoronowaniem tego etapu w jego karierze był Lone Wolf McQuade, w którym Chuck jako Strażnik Teksasu (do czego przecież jeszcze potem wrócił po latach) robił porządek w okolicy, kopiąc tyłek nie tylko samemu Davidowi Carradine'owi – temu, którego wcześniej podziwiano w serialu Kung Fu, a później wszyscy go zapamiętali jako tarantinowskiego Billa. Przypomnijmy sobie tę walkę. Tymczasem już rok później, w 1984 r., Norris i jego wizerunek przeszły sporą przemianę. Oto osiągnąwszy mickiewiczowskie 44 lata, Chuck uznał, że strzelając, można osiągnąć równie dużo, co kopiąc, i zaczął znacznie częściej używać przed kamerą broni palnej oraz przy jej pomocy ratować kumpli, którzy zostali w jenieckiej niewoli w Wietnamie. Jego Missing in Action nie tylko okazał się sporym sukcesem i doczekał aż dwóch kolejnych części (prequela i sequela), ale też – o czym należy pamiętać – wyprzedził o kilka miesięcy premierę głośnego Rambo: First Blood Part II z Sylvestrem Stallone, który opowiada podobną fabułę. Pułkownik Braddock, w którego aż trzy razy wcielił się Norris, stał się na lata jego najsłynniejszą rolą, a Chuck w mundurze i z karabinem w ręce stał się na długo jego najsłynniejszym wizerunkiem. Kto nie widział wyskakującego spod wody Norrisa z karabinem, niech natychmiast obejrzy ten zwiastun. Tego nie da się odzobaczyć! Druga połowa lat 80. to balansowanie między pierwszą a drugą ligą, kręcąc kilka filmów i próbując radzić sobie też w innych mediach. Dostał nawet swój komiks w Marvelu i serial animowany (oszczędzę Wam fragmentu). Oba nazywały się Chuck Norris Karate Kommandos – komiksy ukazały się ledwie cztery, a serial doszedł do pięciu odcinków. Na status wielkiej gwiazdy popkultury Chuck musiał zaczekać jeszcze 20 lat, ale za to w 1986 r. zagrał w jednym ze swych najlepszych i najsłynniejszych filmów – opowieści o świetnie wyszkolonej drużynie amerykańskich komandosów, Delta Force. Ten film był też symbolicznym przejęciem pałeczki od wielkiej gwiazdy kina dla twardzieli, Lee Marvina, który tu właśnie wystąpił po raz ostatni. Opowieść o komandosach też doczekała się dwóch kontynuacji, a Chuck jako major McCoy powrócił jeszcze w drugim filmie. Gdzieś w tych okolicach strzeliła Norrisowi pięćdziesiątka. Trudno powiedzieć, czy to kryzys wieku średniego, czy poszerzanie horyzontów, ale pierwsze lata po pięćdziesiątce to dość ciekawe próby sprawdzenia się w innych filmowych gatunkach. Może Norris chciał pójść w ślady Schwarzeneggera i Stallone'a, którzy zaczęli rozpychać się po różnych filmowych tematach. Norris też spróbował – ale wychodził z założenia, że on będzie dalej grał swoje, a zmieniać się ma gatunek dookoła. Zagrał (i to samego siebie) w filmie familijnym Kumple, potem w horrorze Moce ciemności i komedii Top Dog. Ten ostatni film, napisany i wyreżyserowany przez młodszego brata Chucka, w którym partnerował mu – jak się łatwo domyślić – pies, był też ostatnim filmem kinowym Norrisa (jeśli nie liczyć jego powrotu w Niezniszczalnych 2). Czyli kinowa kariera aktora skończyła się w roku 1995 r. To bynajmniej nie oznaczało końca kariery w ogóle, bo Norris wcześniej niż dziesiątki innych gwiazd zrozumiał, jaki potencjał tkwi w telewizji. W 1993 r. odpalił serial, w którym powrócił do roli Strażnika Teksasu, i do 2001 r. nakręcił osiem sezonów tej fabuły. Do roli Walkera wrócił potem jeszcze raz, w 2005 r. w telewizyjnym filmie Próba ognia. Doliczając jeszcze gościnne występy w serialu Martial Law i krótkotrwałym spin-offie Strażnika Teksasu pt. Sons of Thunder, który zakończono po sześciu odcinkach, Chuck Norris włożył swój charakterystyczny kapelusz i płaszcz ponad 200 razy przed telewizyjnymi kamerami. Ciekawe, czy ktoś policzył, ile razy w ramach tych odcinków kopnął z półobrotu. Ja znalazłem tylko zestawienie ofiar śmiertelnych, ale to też robi wrażenie: Po zakończeniu Strażnika Teksasu Norris powoli zaczął rozstawać się z aktorstwem. Miał już w końcu ponad 60 lat, więc coraz słabiej wychodziło mu to, czego wszyscy od niego oczekiwali przed kamerą. Nakręcił jeszcze kilka filmów telewizyjnych; pewnie niektóre z nich – gdyby się udały – miały stać się pilotami nowych seriali, ale spuśćmy na nie zasłonę milczenia. W ostatnim z nich, który nosi tytuł Zadanie specjalne, partnerowała mu również już nie najmłodsza w 2005 r. Joanna Pacuła. Właśnie w tym roku rozpoczęła się wielka i nieoczekiwana internetowa moda na memy z Norrisem. Obiecałem sobie, że w tym tekście nie będzie ani jednego, więc zakończmy ten tekst hołdem dla Norrisa, jakim był jego sympatyczny, wspomniany już wyżej epizod w Niezniszczalnych 2. Czy to faktycznie ostatnia rola Chucka? Pożyjemy – zobaczymy...
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj