Piękne ciało się sprzedaje, inaczej mówiąc - pozwala sprzedawać inne, mniej atrakcyjne rzeczy. Nikogo nie dziwią urodziwe i smukłe panie w teledyskach do największych hitów muzycznych. Już nawet nie zwracamy uwagi na retusze zdjęć, bo tak przyzwyczajeni jesteśmy do gładkich i nieskazitelnych twarzy widniejących na okładkach czasopism. Nie inaczej jest w przemyśle filmowym. Opiera się on w głównej mierze na promocji i marketingu, co oznacza że film/serial trzeba sprzedać. A nic lepiej tego nie zrobi niż smukłe, wysportowane ciało aktorów. Body image, czyli w dosłownym tłumaczeniu obraz ciała, w odniesieniu do telewizji to zjawisko, o którym ostatnio jest dość głośno w social mediach. Widzowie przez dekady karmieni byli perfekcyjnymi aktorkami i aktorami, u których nie uświadczysz mankamentów urody. Co ciekawe, najwyraźniej ten trend jest widać w produkcjach skierowanych do młodzieży czy tzw. young adults. To właśnie te filmy i seriale obfitują pięknych aktorów, których castingi w dużej mierze opierały się właśnie o ich wygląd. W Polsce i na świecie po 2000 roku nastąpił boom na wielosezonowe, zagraniczne seriale. One Tree Hill czy The O.C. stanowiły nie lada kąsek i dobrą popołudniową rozrywkę. Jednak niezależnie od problemów, jakich doświadczali nastolatkowie - schemat był ten sam. Główne role należały do osób, których ciało dobrze prezentowało się na ekranie zarówno w eleganckich strojach, jak i obcisłych sportowych ciuchach. Następne lata nie były wcale lepsze pod tym względem. Powoli na ekrany zaczęły wchodzić takie produkcje tak jak 90210, Pretty Little Liars, Gossip Girl czy The Vampire Diaries. Panie są szczupłe i eleganckie, panowie z kolei wysportowani, dobrze zbudowani, najlepiej z wyraźnym sześciopakiem na brzuchu. Ponieważ jednak seriale ciągną się latami, w związku z tym i aktorzy dojrzewają na planie i doświadczają pewnych zmian. I tutaj właśnie zaczyna się problem, którego większość z twórców nie do końca przewidziało. Jako widzowie, przez ostatnie lata zostaliśmy przyzwyczajeni do określonych kanonów piękna. Jakiekolwiek odchyły od “normy” zaczynają przeszkadzać. Body shame - czyli ocenianie na podstawie wyglądu ciała, a przede wszystkim wyraźnie jego krytykowanie, zaczęło dotykać ulubieńców show biznesu. Sasha Pieterse, czyli Allison DiLaurentis z serialu Słodkie Kłamstewka, w wyniku choroby na tle hormonalnym znacznie przybrała na wadze. Był to bolesny cios w kolano dla perfekcyjnego serialu, którego aktorki do tej pory wyglądają jak modelki wyjęte prosto z katalogu. Co prawda serial sam w sobie nie zrobił tego wielkiego problemu, ale co niektórzy widzowie już tak. Poziom internetowego hejtu był tak wysoki, że aktorka wielokrotnie musiała tłumaczyć się ze swojego wyglądu. Nie inaczej jest w przypadku serialu Once Upon a Time i postaci Królewny Śnieżki. Ginnifer Goodwin była wielokrotnie krytykowana za dodatkowe kilogramy, które zostały jej po ciąży. Ponownie - wypaczone latami gusta widzów zamieniają się w ideologiczną wojnę o ciało, które przecież nie należy do nich. Tak na dobrą sprawę, problem hejtu wobec dodatkowych kilogramów u aktorów stworzyli sami twórcy. Jeśli spojrzeć wstecz, to w dużej mierze osoby z nadwagą pokazywane były jako postaci samotne, z problemami, nieszczęśliwe lub też po prostu groźne dla otoczenia. I niestety to właśnie ten stereotyp utrwalił się w popkulturze. Negatywne postaci często odbiegają od przyjętych kulturowo kanonów piękna. W serialu Pogoda na Miłość Jimmy, pucołowaty nastolatek, dokonał napaści z pistoletem w szkole. W serii o Harrym Potterze zarówno Dudley, jak Crabbe and Goyle do najszczuplejszych nie należą i tak samo trudno szukać u nich pozytywnych cech. Któż z nas nie kojarzy Bulk’a z Power Rangers, Buzza z Kevina Samego w Domu czy Ursuli z Małej Syrenki? Nie są to postaci, które wywołują w nas pozytywne emocje, łączy ich za to wspólna cecha - dodatkowe kilogramy tu i ówdzie. Problem z body image, choć pod nieco innym kątem, doskonale wpisują się w animacje od Disneya. Bajki od lat stanowią osobne źródło w tworzeniu w świadomości widzów obrazu naprawdę wychudzonego kobiecego ciała. Bezsprzecznie disneyowskie księżniczki są śliczne, pięknie ubrane i eteryczne niczym dmuchawiec na wietrze. Są też tak bardzo odrealnione, że dziewczynkom trudno się z nimi identyfikować. Nadwyraz długie nogi, kostki których praktycznie nie ma, długie ręce i palce mogą wprowadzić w silne kompleksy, nawet najbardziej pewne siebie dzieci. Księżniczki były nieskazitelne, ale przez to tak bardzo nieludzkie. Dopiero od niedawna zaczęto wprowadzać bardziej urozmaicone wizerunkowo postacie, uznając tym samym, że wygląd ludzkiego ciała niekoniecznie musi przypominać szkielet. Nic więc dziwnego, że tak wielkim sukcesem okazała się być Vaiana, której w końcu nadano bardziej racjonalne kształty ciała. Twórcy filmów i seriali musieli wielokrotnie mierzyć się z negatywnymi komentarzami dotyczącymi dyskryminowania poszczególnych grup społecznych. W efekcie na ekranach zaczęły gościć postaci, którym daleko było do tzw. rozmiaru zero, a z czasem zaczęto przyznawać im główne role. Rzecz w tym, że ponownie zamknięto ich w pewnej ideologicznej szufladce. Osoby z widoczną nadwagą, obsadzano głównie w rolach komediowych. Melissa McCarthy, Kevin James, Rebel Wilson, Wayne Knight - ich najlepsze występy należą do gatunku komedii i dzięki takowym zostaną zapamiętani. Nawet serial Przyjaciele, który jest ikoną popkultury, wykorzystał motyw nadwagi, by wzbudzić jeszcze więcej śmiechu i komizmu. Monica, która we wspomnieniach z czasów młodości miała zdecydowanie mniej zgrabną figurę - stała się gagiem, który systematycznie pojawiał się w serialu. Nie inaczej jest na gruncie animacji. Peter Gryffin z Głowy Rodziny, Albert czy Simson - wszyscy oni są jak najbardziej zabawni i dostarczają wyśmienitej rozrywki. Nikt chyba nie jest w stanie wyobrazić ich sobie bez dodatkowych kilkunastu kilogramów. Doświadczamy tutaj pewnego przejścia ze skrajności w skrajność, która w dalszym ciągu mija się z rzeczywistością. Czemu właściwie body image jest tak istotny? O co tyle szumu? Doskonale wiadomo, telewizja ma wpływ na rzeczywistość. Sposób, w jaki prezentowane są poszczególne grupy społeczne, utrwalają się w świadomości odbiorców. Wpływa to znacząco na postrzeganie własnego ciała przez widzów, wpychając ich niejednokrotnie w kompleksy i dyskomfort. Ku pociesze można zauważyć, że moda na szczupłe, nieskazitelne aktorki i wysportowanych aktorów na szczęście powoli zamiera. Do głosu dochodzi rozsądek, a sami aktorzy w końcu zaczynają na luzie podchodzić do telewizyjnych wymogów. Jennifer Lawrence wielokrotnie była krytykowana za... tak na dobrą sprawę normalny, zdrowy wygląd swojego ciała. Mimo to w wywiadach niejednokrotnie pojawia się temat tego, jak wygląda i co by zrobiła, gdyby musiała zrzucić do roli kilka kilogramów. Podobnie w przypadku Kate Winslet. Absurdalne wydaje się, że zamiast opowiadać o swoich umiejętności, aktorka musi stawać w obronie własnego ciała. Fala zmian w temacie wizerunku ciała ma się jednak bardzo dobrze. Na ekranach zaczynają pojawiać się kobiety, którym daleko jest to modelek z niedowagą. Jednym z przełomowych momentów dla małego ekranu było pojawienie się serialu Orange Is the New Black. Zaprezentowano tam całe spektrum kobiecych ciał, kształtów i rozmiarów, że dyskusja na temat propagowania pozytywnego odbioru własnego ciała ruszyła na całego. Między innymi dzięki temu, na ekranach pojawiają się postaci, który wygląd jest raczej bliski temu z lustra niż z poprawionego retuszem magazynu dla pań. Być może już niedługo doczekamy się czasów, kiedy waga postaci na ekranie przestanie mieć aż tak duże znaczenie, a negatywne komentarze będą stanowiły jedynie margines fanowskich interakcji. Rozwój tej sytuacji leży jednak w dłoniach twórców, którzy zamiast promować wyśrubowane do granic zdrowia ciała idealne, postawią na realizm. Zwłaszcza w tych produkcjach, których bohaterowie wzbudzają bezgraniczną sympatię i pozwalają choć trochę się z nimi identyfikować.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj