Pokaz odbył się w specjalnym, oddzielnym budynku, który CDProjekt Red zaadaptował na potrzeby pokazów Cyberpunk 2077. I muszę przyznać, że sam wystrój tej sali i baru robił wrażenie, bo jest odwzorowaniem sceny, od której zacząłem swoją rozgrywkę. Ale o tym za chwilę. Czterogodzinna sesja hands-on odbyła się na PC z podłączonym padem do Xboxa, oczywiście edycji mającej promować ten tytuł. W wersji, którą otrzymaliśmy, od zera można było zrobić własną postać, wybrać jedną z trzech ścieżek życiowych (Street kid, Corpo, Nomad) oraz wykonać kilka misji. Nie ma tu jednak zarysów głównej fabuły. Całość wyglądała jak misje poboczne, którym możemy się poddać. Moja rozgrywka została przerwana dziesięć razy, gdyż gra się zacinała lub resetowała. No ale jak zaznaczyli twórcy: „Work in progres”. Cały czas starają się dopracować ten tytuł. Natrafiłem też na kilka bugów, które na szczęście były już ekipie Redów znane, a niektóre nawet zostały w docelowej wersji poprawione. Bez zbędnego przeciągania! Wgryźmy się w szczegóły. Cyberpunk 2077 to nowoczesne RPG, więc na samym początku musimy stworzyć bohatera. Do wyboru mamy bardzo dużo elementów: płeć, kolor skóry, rysy twarzy, włosy. Cały proces trochę zajmuje, ale należy to zrobić rozmyślnie, bo decyzje, które już na tym etapie podejmujemy, będą miały znaczenie w dalszej rozgrywce. Zwłaszcza odpowiednie rozdzielenie punktów pomiędzy pięcioma atrybutami, takimi jak Technology, Cool, Reflexes, Body i Intellect, może nam ułatwić start lub go utrudnić. Następnie wybieramy ścieżkę kariery i możemy zaczynać. Sam zdecydowałem się na Street kid. Czy ma to jakieś znaczenie, którą ścieżkę się wybierze? Tak, bo każda posiada inny prolog dla naszej postaci.
foto. naEKRANIE.pl
+3 więcej
Mój rozpoczął się w barze w Night City, który najwidoczniej bohater traktuje jak drugi dom. Wszyscy go znają, a w szczególności właściciel (barman), który żali się, że zalega sporo kasy lokalnemu gangsterowi. Jeśli tego długu nie spłaci, nie tylko straci bar, ale też i życie. Jako że gramy fajnym gościem, to ruszamy mu na pomoc i ubijamy interes z mafioso, który odpuści dług, jeśli wykonamy dla niego pewną robotę. Ta nie idzie po naszej myśli. Policja spuszcza nam niezły łomot. Jest jednak pewien plus. Poznajemy Jackiego, kumpla, który przez następne lata będzie naszym nieodłącznym przybocznym. Już po tej krótkiej misji wiedziałem, że Cyberpunk 2077 nie jest tytułem jak większość innych. Nie wiem, czy zadziałało to długie, kilkuletnie czekanie na moment, aż odwiedzę ten świat, czy to, że grałem w wersję RPG jako nastolatek, ale od razu wsiąkłem. Świat, jaki wykreowali Redzi, jest świetny. Taki, jak sobie wyobrażałem. A co najważniejsze –  dopracowany. I nie mówię tu o samych wnętrzach, ale mieście, które można zwiedzać. W ciągu tych czterech godzin nie natrafiłem na miejsce, do którego nie mogłem dotrzeć. Obiecano nam otwarty świat i dotrzymano słowa. Oczywiście jest jeszcze sporo niedociągnięć. Powtarzający się przechodnie, bohaterowie przechodzący przez stojące ciężarówki czy samochody. Ale to są detale, które – jak zostałem zapewniony – zostaną poprawione. Po prologu czas na pierwszy akt, który fani śledzący gameplaye znają już z pokazu z 2018 roku. Niby nic nowego, ale jednak gdy sami możemy w to zagrać, szybko zapominamy o tym, co dwa lata temu zobaczyliśmy. Akcja przenosi się pół roku do przodu. Wszyscy już znają nas w mieście. Wraz z Jackiem tworzymy duet najemników, który szybko pnie się w hierarchii. Ludzie nas szanują. Są też oczywiście tacy, którzy nas nienawidzą, a nawet nami gardzą. Wiadomo, że sława ma swoją cenę. Jeden z klientów zleca nam odzyskanie kobiety, która została porwana przez gang handlarzy narządami – towaru bardzo pożądanego w tych czasach. Przeciwnicy nie mają zamiaru oddać nam dobrowolnie swojej zdobyczy, więc przechodzimy szybko do rozwiązania siłowego, łamiąc kilka kręgosłupów i rozbryzgując mózgi na ścianach i podłodze. Misja nie jest jakaś wymagająca, ale daje nam możliwość przetestowania rozgrywki w szybkim tempie, pod ostrzałem. Tu wszystko przeszło płynnie. Trzeba też przyznać, że nasi przeciwnicy często trafiają w cel. Dlatego bezmyślne szarże nie będą kończyć się sukcesem. Podczas wykonywania tego zadania znów możemy poczuć klimat futurystycznego świata. Niby przeładowanego nowoczesną technologią, a jednak brudnego. Laboratoria gangu wyglądają jak złożone z części znalezionych na śmietnisku. Podoba mi się także rozplanowanie poziomów, różnorodność pokojów i napotkanych przeciwników. Nie są to kopie, które tylko lekko różnią się wyglądem. Przynajmniej podczas tego zadania.  W zależności od tego, jak pójdzie nam misja, tyle punktów dostaniemy. A te pomogą nam rozwijać postać na wiele sposobów. Twórcy tak rozbudowali drzewko umiejętności naszego bohatera, że sama decyzja, w którą stronę pójdziemy, zajmie trochę czasu. I nie mówię tutaj tylko o nauce posługiwania się bronią białą lub palną, ale także o tym, jakich chwytów czy strzałów będziemy mogli używać. Nie wiem, czy poza podręcznikami RPG widziałem kiedyś aż tak rozbudowane drzewka umiejętności.
fot. CD Projekt
+10 więcej
Po przetestowaniu mojego bohatera na polu walki i nauczeniu się kilku nowych sztuczek, jak zakradanie się czy hakowanie urządzeń, przyszedł czas na kolejny akt. Tym razem z Jackiem ruszyłem na spotkanie z ważną personą w Night City, niejakim Deksem. Droga do niego prowadziła przez miasto. A że czas mnie nie gonił, postanowiłem trochę pozwiedzać. Zacząłem od… własnego mieszkania. Przytulny kąt z łóżkiem, kanapą, telewizorem, gramofonem. Wszystko sprawne i gotowe do użycia. Możemy posłuchać płyt winylowych z naszej kolekcji lub obejrzeć wiadomości. Następnie wychodzimy na ulice i tu zaczyna się prawdziwa uczta. To miasto żyje. Napotykamy rozmawiające prostytutki, kłócących się jegomości, zalegających pijaczków, stragany z jedzeniem. Choć tu dostrzegłem małą dbałość o szczegóły. Jackie je jakieś nudle, ale graficznie wygląda to tak, jakby pudełko w środku nie miało głębi, tylko kolorowy prostokąt imitujący jedzenie. W innych grach może by to uszło płazem, ale w tytule tego kalibru to spore niedociągnięcie. Niemniej miasto żyje i jest otwarte jak w GTA V. Auta jeżdżą, można je zatrzymywać, wywalać ludzi ze środka i jechać w nieznane. Sam postanowiłem na chwilę uciec partnerowi, by zobaczyć, co mnie czeka. Night City jest ogromne. Bardzo gęsto zabudowane, ale i różnorodne. Widać, że architekturze poświęcono bardzo dużo czasu i nie robiono budynków metodą kopiuj/wklej ze zmianą kolorów. Jest to żywy organizm z mieszkańcami i całą infrastrukturą. I choć wygląd innych aut na ulicy wymaga jeszcze dopracowania, to wszystko i tak imponuje. A zwłaszcza reakcje otoczenia. Niektórzy nas zaczepiają; nie po to, by się bić, ale dlatego, że mają akurat taki humor. Chwilę chciałbym też poświęcić fragmentom, w których poruszamy się samochodem. Jazda przebiega płynie, pojazd nie niszczy się tak szybko jak w Grand Theft Auto V. Oczywiście, jeśli zaliczymy zbyt dużo stłuczek, auto może odmówić posłuszeństwa, a nawet eksplodować. Niemniej sterowanie nim jest bardzo wygodne i nie sprawia problemów. Kolejny akt polega na znalezieniu pewnego chipa w mieszkaniu milionera. By to zrobić, musimy skorzystać z zarejestrowanej pamięci prostytutki, z której usług jegomość korzystał. Umożliwia nam to usługa o nazwie Braindance. Rozwiązując zagadkę, zabawiamy się w detektywa. Przypomniało mi to misję z Detroit: Become Human, w której to jako negocjator ratowaliśmy dziewczynkę z rąk cyborga. Wtedy była nam niezbędna spostrzegawczość i teraz jest podobnie. Odtwarzając pamięć Evelyn, musimy znaleźć miejsce, gdzie ukryty jest chip. Gdzie jest? Tego nie powiem, bo nie wiem, czy to miejsce się zmienia, a nie chcę Wam popsuć zabawy.
fot. CD Projekt
+5 więcej
Finałowy akt polega na odbiorze militarnego drona od gangu Maelstorm. Oczywiście jegomoście próbują mnie oszukać, twierdząc, że nie dostali zapłaty i domagają się, bym im dał jeszcze raz ustaloną kwotę. Mamy więc dwa wyjścia. Można się podobno dogadać, tak twierdził jeden z graczy na pokazie, albo rozwalić cały gang i zabrać, co się nam należy. Ja wybrałem to drugie rozwiązanie. Od razu rozwaliłem łeb facetowi, który mi groził i po długiej walce wydostałem się z kryjówki gangu. Nie będę zgrywać kozaka. Podczas wykonywania tej misji zginąłem z dziewięć zrazy. Przekonałem się, jak ważny jest odpowiedni wybór broni palnej oraz umiejętne rozdzielanie punktów sprawności. Starając się oddać Deksowi drona, natrafiłem na kolejnego buga. Otóż drzwi do pomieszczenia nie chciały się otworzyć. Czemu? Nie mam pojęcia i Redzi też nie mieli. Musiałem cofnąć się do poprzedniego save’a i udać się do niego jeszcze raz. Tym razem drzwi były otwarte. Podsumowując, Cyberpunk 2077 to gra z pięknym otwartym światem, jednak przed twórcami jeszcze sporo pracy, by go dopracować, tak by gracze podczas premiery mogli się nim rozkoszować, a nie przeklinać niedoróbki, czekając na pathe. Ja jestem bardzo optymistycznie nastrojony. Podobają mi się bohaterowie. Świetnie się słucha dialogów w języku angielskim, które są ciekawie napisane, a nie sztucznie wygłaszane. CDP Red obiecało wielki tytuł i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że dopną swego. Dopiero po tej sesji zrozumiałem, dlaczego nie dostaliśmy tego tytułu w pierwotnym terminie, a premiera jest cały czas przekładana. Jest tu za dużo błędów. I choć tytuł już teraz wygląda imponująco, to jeszcze trzeba w nim sporo poprawić. Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Czekam na więcej. Podobno za jakiś czas dostaniemy kolejny gameplay do przetestowania, tym razem już w polskiej wersji językowej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj