Respekt do nauki i edukacyjno-informacyjny aspekt to jedna z największych zalet Czarnobyla. Jako widz wielokrotnie łapałem się na niewiedzy lub byłem kompletnie zaskoczony niektórymi faktami, jak choćby tym, że topienie się reaktora po wybuchu mogło doprowadzić do większej eksplozji i globalnego skażenia wód lub tym, że promieniowanie tak silne jak to wydobywające się ze zgliszcz elektrowni, potrafiło doszczętnie zniszczyć elektronikę śmigłowca przelatującego nad budynkiem. Albo że do usunięcia wysoce radioaktywnego grafitu z dachu elektrowni używano księżycowych łazików. Fizyka i działanie reaktora nuklearnego było przedstawione w sposób ciekawy i przystępny, a siła atomu nigdy nie była tak przerażająca. To jak dla mnie drugi najsilniejszy punkt serialu - strach. Przyznam się bez rękoczynów, że lubię horrory, ale niestety większość z nich na mnie nie działa; być może jestem uodporniony, ale wszelkiej maści duchy, nawiedzone dziewczynki i zombie nie robią na mnie wrażenia - Czarnobyl zrobił i to duże. Oglądając pierwsze trzy odcinki byłem przerażony, siedząc na krawędzi fotela, ze wzrokiem wbitym w ekran, głuchy na znajdujący się obok telefon, który dźwięczał wiadomościami z Messengera. Napięcie było zbyt silne by się oderwać. Mazin i reżyser Johan Renck doskonale wiedzieli jak straszyć, nie tylko informacjami i historią, ale też posępną muzyką i mrocznymi, surowymi zdjęciami. W swoich najlepszych momentach Czarnobyl przywoływał na myśl krzyżówkę serialu Dark z Piknikiem na skraju drogi braci Strugackich i Metrem 2033 Głuchowskiego. Scena gdy śmiali nurkowie zanurzali się w radioaktywnej wodzie w ciemnych kanałach, a ich latarki zgasły przy dźwiękach ich oddechów i szalejących liczników Geigera, co bardziej wrażliwym widzom może śnić się po nocach. Podobnie jak czysty body horror, gdy grana przez Emily Watson postać, rozmawiała z umierającymi na chorobę popromienną pracownikami elektrowni. I tu dochodzimy do kolejnej siły serialu; aktorstwa.
fot. HBO
Twórca Czarnobyla zaufał własnej intuicji i świadomie nie postawił na gwiazdy i bardzo znane twarze. Czuł, że głównym bohaterem tej historii jest sama elektrownia, katastrofa i setki tysięcy anonimowych ludzi, którzy z narażeniem życia zrobili wszystko, by uratować swój kraj, a może nawet i świat od zagłady. To nie miał być serial pełny głośnych nazwisk, jak inna produkcja HBO Wielkie kłamstewka - tego typu obsada tylko przeszkadzałaby w przekazaniu autentyczności formy. Takim samym świadomym wyborem, opartym na przeczuciu, była decyzja, aby aktorzy mówili z własnymi akcentami (najczęściej brytyjskim), zamiast próbować imitować rosyjski. Mazin twierdzi, że wyobraził sobie alternatywną rzeczywistość, w której nakręcono Czarnobyl właśnie w taki sposób, z dialogami wygłaszanymi z rosyjskim akcentem; w tej rzeczywistości serial został zmiażdżony przez krytykę i widzów. Czy tak byłoby naprawdę? Jeśli wierzyć Mazinowi, podczas testów próbowano tej drogi, a jej efektem była sztuczność i brak konsekwencji w sposobie wymowy wielu aktorów. Dzięki temu aktorzy mogli grać swoje kreacje nieskrępowani, i jak Jared Harris, dać popis kunsztu prawdopodobnie najlepszy w swojej karierze. Czarnobyl kończy się monologiem wygłaszanym przez graną przez Harrisa postać, który spina klamrą cały motyw przewodni serialu - kłamstwo przykrywa prawdę, bo nie chcemy się z nią zmierzyć. Wierzymy w kłamstwa, bo często są ładniejsze od brzydkiej i brutalnej prawdy. Mazin podkreśla, że jego cel był jasny - pokazać widzom, że choć opisywana w serialu sytuacja działa się w latach 80., w państwie znanym z ukrywania prawdy i stworzeniu przemysłu z kłamstwa, obecnie w roku 2019 mierzymy się z tymi samymi problemami, które długofalowo mogą mieć równie katastrofalne skutki. Propaganda, wiara w kłamstwa polityków, odrzucenie logiki, rozumu i wiedzy wypracowanej przez setki lat, na rzecz fake newsów i bzdur zalewających internet. To się dzieje tu i teraz i robimy sobie to sami, wierzymy w płaską Ziemię, teorie spiskowe, w to, że szczepienia wywołują autyzm, jednocześnie uznając zmiany klimatyczne i zagrożenia podnoszone przez prawdziwych naukowców za absurd. Uniwersalność przekazu Czarnobyla jest wyraźna - największym wrogiem człowieka, jest sam człowiek, a jeśli porzucimy niewygodną prawdę na rzecz uspokajającego kłamstwa, możemy pewnego dnia sami skazać się na zagładę. Żaden meteoryt do tego nam nie potrzebny.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj