Według słów specjalizującego się w horrorach Noela Carrolla podstawowym wyznacznikiem tego gatunku jest obecność potwora. Dobre kino grozy charakteryzuje się wieloma lejtmotywami: mroczną atmosferą, dużą ilością przelanej krwi, techniką jump scare, odważnym bohaterem czy świetnie rozpisaną postacią antagonisty (najczęściej jest to sadystyczny morderca lub nadnaturalne monstrum). Oprócz wszystkich tych elementów występuje również bardzo istotny czynnik, niezbędny do prawidłowego odbioru horroru. Jest nim wyobraźnia. Zagadnienie to nie odnosi się tylko do pomysłów twórców i reżysera, który przenosi swoją wizję na duży ekran. Świetlaną ideą staje się pobudzenie wyobraźni odbiorcy. Przy umiejętnej konstrukcji horroru można osiągnąć wymarzony efekt zaangażowania widza w obraz filmowy.
Klaustrofobia
Badania naukowe dowodzą, iż szacunkowa liczba osób cierpiących na lęk przed ciasnymi, zamkniętymi pomieszczeniami waha się od 2 do 10 procent. Niektórzy psychologowie uważają, iż każdy z nas odczuwa strach przed zamknięciem, u niektórych jednostek jest on po prostu permanentnie uśpiony. W kinematografii można odnaleźć szereg filmów nawiązujących do wspomnianego wyżej zaburzenia. Kino klaustrofobiczne odnosi się przede wszystkim do thrillerów i horrorów. Ze wspomnianych lęków korzyści czerpie m.in. Neil Marshall w swoim filmie Zejście (2005). Grupa dziewczyn wyrusza na podbój kompleksu jaskiń w dzikich rejonach Appalachów. Szybko doświadczają trudów bycia bohaterkami horroru – odcięcie planowanej drogi powrotnej i przymus opracowania alternatywnego planu, utrata latarek, zmęczenie i walka o życie z nieoczekiwanym wrogiem. Grotołazki są zmuszone do przeciskania się przez niezwykle ciasne tunele skalne, a ich własne ciała stają się największym ograniczeniem, kiedy klinują się w wąskich przejściach. Panika, która szybko atakuje organizm, dodatkowo uniemożliwia wykonanie jakiegokolwiek ruchu, a strach przed czającymi się w ciemnościach człekokształtnymi potworami dodatkowo paraliżuje układ oddechowy. Uczucie wszechogarniającej klaustrofobii zaczyna się udzielać odbiorcom. Publiczność zaczyna odczuwać namiastkę emocji targających bohaterkami, a przemożna chęć wyrwania się z objęć czyhającej Śmierci (czy to w wyniku uduszenia, czy też ataku ze strony stworów) jest w podobnym stopniu doświadczana przez fikcyjne, jak i realne jednostki.
[video-browser playlist="631595" suggest=""]
Podobną estetykę grozy wykorzystuje John Erick Dowdle w swoim nowym obrazie Jako w piekle tak i na Ziemi (2014). W tym przypadku bohaterowie nie są zmuszeni do podjęcia walki z nadnaturalnymi stworami, lecz klimat "zamkniętych przestrzeni" oraz projekcje ich własnych umysłów i wizualizacja ich osobistych lęków są wystarczającym katalizatorem strachu. Wykorzystanie paryskich katakumb na lokację filmu zaowocowało powstaniem jednego z lepszych dzieł klaustrofobicznych. Intensywna scena, w której Benji (Edwin Hodge) zaklinował się pośród skał i ludzkich szczątków, przyprawia o gęsią skórkę.
[video-browser playlist="631597" suggest=""]
Kinowa klaustrofobia niekoniecznie wiąże się z rozmiarem filmowej przestrzeni, ale także z beznadzieją prób ucieczki. W Obcym – 8. pasażerze Nostromo Ridleya Scotta statek kosmiczny z początku jest jedynie obiektem transportowym. Podróż przez kosmos kojarzy się nie tylko z wykonywanym zleceniem i odpłatnym obowiązkiem, lecz również z wolnością. Przemierzanie poszczególnych sektorów wszechświata to koniec końców jeszcze jedna forma ujarzmiania rozległej natury, swoiste odniesienie zwycięstwa nad przestrzenią. Jednak w momencie, w którym coś się psuje, wolność zamienia się w zagrożenie, a sam kosmos staje się wrogiem człowieka. Ogromny obszar kosmosu przytłacza bohaterów, perfekcyjnie podkreślając marność ludzkiej egzystencji. Ochrony przed nieograniczoną nicością człowiek szuka we wnętrzu pojazdu, który jest jedynym substytutem nieosiągalnego na tę chwilę domu. Lecz hermetyczna maszyna wskutek przedostania się na jej pokład obcego organizmu staje się śmiertelną pułapką.
Polecamy: Oficjalna polska strony gry "Obcy: Izolacja"
Mimo iż statek kosmiczny z pozoru jest wielkim obiektem, to jednak szczegóły jego konstrukcji sprawiają, że jawi się on w kategoriach klaustrofobicznej przestrzeni. Estetyka science fiction tłumi światło, ogranicza kolorystykę poszczególnych scen do czerni, granatu i bieli, a całość dopełniają nieokreślone dźwięki i niepokojąca muzyka autorstwa Jerry’ego Goldsmitha. Sama scena misji ratunkowej, ukazana już na początku filmu, nakręcona została w obłokach pary i mgły. Zminimalizowana przez elementy scenografii właściwe gatunkowi sci-fi przestrzeń filmowa dodatkowo zostaje zmniejszona. Zlokalizowane "cmentarzysko jaj" Obcego jest ledwo widoczne; najpewniejsze i jedyne źródło światła stanowią latarki przytwierdzone do kasków poszukiwaczy. Efekt "dusznej" atmosfery to nie jedyne zmyślne zagranie reżysera grającego na emocjach widzów.
[video-browser playlist="630132" suggest=""]
Coś, gdzieś, jakoś…
Ridley Scott wywołuje dreszcze na ciele publiczności, wykorzystując dramaturgicznie ciemne korytarze, kiedy zmniejszająca się stopniowo załoga zmierza po kolei w ociekające kwasem szczęki potwora. Amerykański twórca powołuje się w swym dziele na zasadę, że film o potworach niekoniecznie powinien się całkowicie opierać na postaci nadnaturalnej bestii. Budzące lęk dekoracje scenograficzne, mieszające się motywy organiczne i metaliczne zamieniają w "Obcym" grozę w sztukę. Rzadko pokazywany kosmita został zaprojektowany przez artystę H.R. Gigera. Groźnej niepowtarzalności i hipnotyzującego piękna nadał mu tancerz z plemienia Masajów - Bolaji Badejo. Sam Obcy w pełnej okazałości prezentuje się przed kamerą dopiero w finale filmu - wcześniejsze ujęcia z nim opierały się na szybkich ruchach kamery, niespokojnej akcji i ukazaniu morderczej dynamiczności osobnika innego gatunku. Scott jednakże dba o psychiczną obecność stwora w kosmicznej egzystencji bohaterów. Tym samym obraz z 1979 roku przypomina trochę opowieść o nawiedzonym domu. Ekipa statku naukowego jest świadoma obecności niepożądanego organizmu na pokładzie, lecz do pewnego momentu nie wie dokładnie, z czym walczy ani jak to zabić, co w ostatecznym rozrachunku staje się istotą sytuacji. Sukcesywnie zbierane dane nakreślają obraz potwora – jego chemiczny system obronny, pasożytniczość czy morderczą naturę. Systematyczne przeszukiwanie korytarzy i szybów wentylacyjnych ma na celu zlokalizowanie i unieszkodliwienie bestii - potwora, który posiada umiejętność zakamuflowania się pośród zaciemnionej konstrukcji statku oraz cichego i efektywnego atakowania przyszłych ofiar.
[video-browser playlist="630883" suggest=""]
Kultowy film Johna Carpentera Coś z 1982 roku opowiada, podobnie jak wspomniani na początku reprezentanci gatunku, o klaustrofobii i lękach egzystencjalnych. Obraz ten bezspornie wywarł wpływ na kino grozy i science fiction. Podobnie jak w filmie Cronenberga Mucha (1986), tak i tu podjęty zostaje temat inwazji obcej istoty na wnętrze człowieka. Carpenter bez krępacji pokazuje deformacje ludzkiego ciała spowodowane infekcją i rozprzestrzeniającym się wirusem. Ukazanie wszelkich zniekształceń, erupcji krwi i kości, dezintegracji wszystkiego tego, co czyni człowieka istotą ludzką, było groteskowe, lecz również w pewien niecodzienny sposób piękne. Niepodważalnie to Carpenter przetarł szlaki m.in. wspomnianemu dziełu Cronenberga, w którym w sposób niezwykle makabryczny zademonstrowana została transformacja ludzkiego ciała w szkaradnego potwora.
[video-browser playlist="631599" suggest=""]
"Coś" jest adaptacją powieści SF Johna W. Campbella zatytułowanej "Who Goes There?" Carpenter wiernie odzwierciedlił kolejne metamorfozy kosmicznego przybysza. Sam kosmita przez cały czas funkcjonuje jako tytułowe "coś", powierzchownie przebadane stworzenie, które bardziej przypomina przerażającą infekcję organizmu aniżeli niezależną istotę. Ponadto nie należy zapominać, iż pierwszą ekranizację historii Campbella przedstawił światu w 1951 roku Howard Hawks ("Istota z innego świata"). James Arness gra tu frankensteinopodobnego kosmitę, a tytułowy antagonista zostaje w pełni uosobiony. Film uderza w czułe amerykańskie struny polityczne (powszechna nieufność do naukowców charakterystyczna dla lat 50. XX wieku), a najlepsze efekty grozy osiąga, grając na uczuciach klaustrofobii i ksenofobii. Przy efektach specjalnych w wersji z 1982 roku pracował Rob Bottin, który żywego aktora zastąpił mechaniczną konstrukcją powleczoną gumą i składnikami spożywczymi mającymi za zadanie imitować śluz. Talent Bottina można zaobserwować w poszczególnych scenach filmu, ale słynna sekwencja z psami to już zasługa Stana Winstona, późniejszego twórcy postaci Terminatora czy Edwarda Nożycorękiego. Efekt "psiej ewolucji" stał się zasługą wykorzystania mechanicznych trików.
Czytaj także: Uniwersum, w którym mieszka Obcy
W powyższych przykładach filmowych dostrzec można pewną zależność - postać horrorowego monstrum zepchnięta jest na dalszy plan, a jego obecność jest zaakcentowana przede wszystkim w świadomości bohaterów oraz widzów. Wyobraźnia poprzedza obrazy, podsyłając własną wersję fikcyjnej grozy - uzależnionej od naszych poglądów, fantazji i stopnia wiary w świat nadprzyrodzony. Wszak sam John Carpenter w Coś stworzył zakończenie otwarte, pozostawiając kwestię dalszego istnienia "czegoś" nierozwiązaną. Tym samym brak potwora na ekranie nie pozwala nam zapomnieć o jego (nie)możliwej egzystencji.
[image-browser playlist="581138" suggest=""]Gra "Obcy: Izolacja" już w sprzedaży w wersji na konsole PS4, PS3, Xbox 360, Xbox One oraz na komputery PC.