Kinowe Uniwersum Marvela stoi przed jednym z największych wyzwań w swojej historii. Jak wprowadzić do świata przepełnionego disnejowską estetyką postacie i motywy charakterystyczne dla twórczości skierowanej do dorosłego widza? Czy Kevin Feige i pozostali podołają temu zadaniu? Jaki los czeka takich bohaterów jak Blade czy Deadpool?
Hektolitry krwi, wyprute flaki, permanentne dekapitacje, wulgaryzmy w co drugim zdaniu, nagość, seks, używki, nieobyczajne zachowania. Powyższe motywy są domeną filmów oznaczonych wysoką kategorią wiekową. Tego typu obrazy rządzą się swoimi prawami. Do kina na nie przychodzą jedynie dojrzali widzowie, co siłą rzeczy ogranicza ich przychody. Oczywistym jest fakt, że więcej zarobi obraz skierowany do szerokiej widowni, niż ten, który już na wejściu stawia pewne ograniczenia. Kinowy Marvel zapraszał do Domu Pomysłów każdego. Po pierwsze, taki był charakter materiałów źródłowych, po drugie, działając pod banderą Disneya, musiał dostosować się do polityki podmiotu nadrzędnego. Po trzecie i najważniejsze, tego typu działania przyniosły gigantyczny sukces finansowy. Umiejętne manewrowanie pomiędzy młodym i starszym widzem dało efekt. MCU jak nikt inny potrafił zarządzać dojrzalszymi treściami tak, żeby podchodziły pod kategorię wiekową PG-13. Tak było do tej pory. Teraz zaczynają się schody.
Jak wszyscy wiemy, MCU się zmienia. Do stajni Marvela trafiają postacie i tematy, które istnieją w świadomości widzów jako te, skierowane do dorosłego widza. Mający za nic poprawność polityczną Deadpool, Blade, którego trudno sobie wyobrazić bez ociekającego krwią miecza czy w dalszej przyszłości najbardziej dziki heros Marvela, Wolverine. Tego typu postacie w MCU to twardy orzech do zgryzienia przede wszystkim dla fanów komiksów i powstałych już obrazów. Filmowcy przecież nie mieliby większego problemu z ogołoceniem superbohaterów z kontrowersyjnych motywów i pokazania ich ugrzecznionych wersji. Inna sprawa, że tego typu roszady rzadko kończyły się dobrze. Poza tym taka droga na łatwiznę nie jest w stylu Kevina Feige'go i pozostałych. Podobne zagrania mogłyby skutecznie zrazić tzw. twardy elektorat MCU, co miałoby fatalne dalekosiężne skutki. MCU musi albo wykonać epokowy krok i wprowadzić do Disneya kategorię R, albo zrobić to, w czym jest najlepszy od lat, czyli zabawić się ramami PG-13. Obie możliwości dobrze rokują zbliżającym się wydarzeniom.
Z biznesowego punktu widzenia wysoka kategoria wiekowa, paradoksalnie nie jest ryzykownym zagraniem. Studio z łatwością oszacuje przychody. Producenci będą musieli pogodzić się z tym, że Deadpool nie zarobi tyle, co pozostałe hity Marvela. Pamiętajmy, że druga część przygód pyskatego superbohatera przyniosła mniejsze dochody, a była obrazem bardziej klasycznym w obranej konwencji. „R-ka” z pewnością spodobałaby się fanom herosa i sprawiłaby, że renoma Marvela w pewnych kręgach by urosła. Z drugiej jednak strony trudno sobie wyobrazić takie marnotrawstwo komercyjnego potencjału Deadpoola. W tym momencie jest on przecież jednym z najbardziej rozpoznawalnych i popularnych bohaterów Marvela. Jego wizerunek kojarzą nawet małe dzieci, choć często nie wiedzą nic o jego osobowości. To bohater ze wciąż rosnącym potencjałem, dużo bardziej przyszłościowy niż na przykład Fantastyczna czwórka, na której temat powiedziano już wszystko. Po co więc zamykać go w „R-ce”, jeśli PG-13 daje gigantyczne możliwości na satysfakcjonujące ukazanie tej postaci?
W tym miejscu warto się przyjrzeć samej kategorii PG-13. Z czym ona się wiąże? Okazuje się, że nie krępuje ona całkowicie ruchu twórcom. Co ciekawe, daje wiele możliwości kreatywnym artystom. Po pierwsze przemoc jest dopuszczalna, ale w umiarze. Po drugie, można sobie pozwolić na przekleństwa, jednak wedle z góry przyjętych zasad. Lżejsze bluźnierstwa bez ograniczeń, te cięższe raz na film. Mordowanie? Jak najbardziej, byle nie ludzi. Krew byle nie czerwona, wnętrzności nienależące do humanoidów, dekapitacje najlepiej potworności z kosmosu. Seks również nie jest zakazany. Byle bez odgłosów, no i oczywiście nagości. Nie jest źle, prawda? I tu wchodzi Deadpool – ubrany cały na biało.
Wade Wilson to najbardziej znany superbohaterski komentator popkulturowej rzeczywistości. Nie ma sobie równych w tym temacie. Z lubością łamie czwartą ścianę, pławi się w absurdzie, kocha abstrakcje, czuje się w nonsensie jak ryba w wodzie. Jego historie finezyjnie przechodzą z klasycznych superbohaterskich narracji do przewrotnych niekonwencjonalnych treści. Wszystko to oczywiście skąpane jest w nieskrępowanej brutalności, ale przecież nie to stanowi esencję deadpoolowych przygód. Wyobraźmy sobie debiut bohatera w MCU. Jego prześmiewcze komentarze co do minionych wydarzeń i drwiny z absurdów, błędów logicznych i głupotek fabularnych. Kolejne kuriozalne tandemy i dziesiątki żartów balansujących na granicy poprawności politycznej. MCU z pocałowaniem ręki przyjmie humor Ryana Reynoldsa. Wszystko to kosztem brutalnych scen, które są oczywiście ważne dla koncepcji Deadpoola, ale nie stanowią esencji tej marki. Poza tym można krwawe sekwencje ogrywać w mniej konwencjonalny sposób. Wystarczy zmienić kolor posoki i dać sobie spokój z fruwającymi wnętrznościami.
Czy to wysoka cena za obecność tak niezwykłej postaci jak Deadpool w MCU? Część fanów z pewnością przymknęłaby oko na mniejszą ilość brutalności i wulgarności za radosną zabawę konwencją i obserwowanie Deadpoola sparowanego z Falconem czy chociażby Draxem (wyobrażacie sobie ich dialogi?). Wade nie musiałby stać się grzecznym uczniaczkiem. Każdą próbę cenzury mógłby komentować w niewybredny sposób. Tego typu rozwiązania to czyste złoto, które nie odjęłoby nic ze stylu Deadpoola. W rękach kreatywnego twórcy jego postać mogłaby wciąż łobuzować bez ograniczeń, nie naginając ram PG-13. Pamiętacie „Devil’s Anus” z Thor: Ragnarok czy „ass joke” z Avengers: Koniec gry? MCU umiejętnie przemyca „R-ki” do PG-13. Niezwykle brutalne sekwencje mieliśmy podczas bitwy w Wakandzie w Avengers: Wojna bez granic czy podczas sceny egzekucji w Strażnikach galaktyki 2. Te pamiętne motywy mogłyby być siłą Deadpoola w kinowym Marvelu. Nie potrzeba więc „R-ki”, żeby wprowadzić pyskatego najemnika do MCU.
Z Bladem mamy trochę inną sytuację. Jeśli chodzi o brutalność, można byłoby to ograć podobnie jak z Deadpoolem. Niech z siekanych przez Daywalkera wampirów leje się zielona krew. Niech ich fizjonomia przywodzić będzie na myśl demoniczne monstra, a nie ludzi. Takie potwory Blade może mordować przez bite dwie godziny. Problem polega jednak na tym, że film o wampirze powinien posiadać mroczną atmosferę horroru. PG-13 teoretycznie nie ma nic przeciwko grozie jako takiej, jednak zbyt przerażające momenty mogą wywołać negatywne reakcje wśród bardzo młodych widzów i ich rodziców. Z drugiej strony, Marvel już wcześniej eksperymentował z konwencją grozy, a zapowiedziany Doktor Strange w multiwersum obłędu ma być pełnokrwistym horrorem. Gatunek ten jest popularny wśród młodych widzów – kino z dreszczykiem zawsze się sprzeda, niezależnie jak niski poziom by prezentowało. Blade może być więc częścią planu Marvela, który w 4. fazie rozpoczyna flirt ze stylistyką grozy. Zapowiedziane seriale takie jak Ghost Rider czy Helstorm korespondowałyby z tą estetyką. Gdyby Scott Derrickson wypracował horrorową konwencję, która funkcjonowałaby w ramach PG-13, Blade bez problemu wpasowałby się w MCU. Nie trzeba byłoby wtedy ograniczać się do „R-ki”, tylko działać spokojnie tak jak dotychczas.
Disnejowscy decydenci co chwilę podgrzewają nastroje, sugerując, że wprowadzenie wysokiej kategorii wiekowej jest bliżej niż dalej. Czy nie jest to jednak kokietowanie fandomu, który na doniesienia medialne reaguje jak zwykle histerycznie? Ostatnio świat obiegła wypowiedź reżysera Deadpoola 2Davida Leitcha , który był pełen optymizmu co do „R-ki” dla pyskatego najemnika w MCU. Oczywiście jego słowa to jedynie spekulacje. Twórca wspominał, że z chęcią zasiadłby na fotelu reżysera nowej części. Jego doświadczenie z Deadpoolem dla dorosłych przemawiałoby za angażem tego twórcy. Gdyby Marvel zdecydował się na PG-13, być może chciałby oddać projekt komuś, kto wykazał się już w tej kategorii wiekowej. To dyskwalifikowałoby Leitcha. Fakt jest taki, że zarówno Blade, jak i Deadpool trafiają pod skrzydła Kevina Feigego, a ten zrobi wszystko, żeby jego obrazy odniosły sukces finansowy. Z pewnością nie będzie strzelał sobie w kolano, mając pod ręką takich kreatywnych tuzów jak Scott Derrickson czy Taika Waititi. Panowie pokazali jak umiejętnie zarządzać PG-13. Można przypuszczać więc, że tym razem Marvel zaproponuje podobne podejście.
Jednym słowem, u Marvela wciąż ciekawie i intrygująco. Endgame, będący swoistym „letnim przesileniem” MCU jest już za nami, a fani i krytycy wciąż mają o czym dywagować i rozprawiać. Na tę chwilę wprowadzenie PG-13 w projektach takich jak Deadpool czy Blade jest bardzo prawdopodobne. Co więcej, wydaje się to słuszną decyzją. Nie chcielibyśmy przecież, żeby słabsze wyniki finansowe nadwyrężyły zaufanie disnejowskich decydentów do człowieka, który do tej pory nie zawiódł. Wciąż żyjemy przecież pasjonującymi widowiskami, które według kategorii wiekowej skierowane są również do dzieci. Marvel specjalizuje się w pozyskiwaniu twórców, którzy w PG-13 czują się jak ryba w wodzie. Zmiana polityki byłaby tutaj po prostu nieuzasadniona. Po co zatrzymywać dobrze naoliwioną maszynę i napędzać ją mniej wydajnym i niesprawdzonym paliwem? Fandom przeżyje PG-13 w Deadpoolu. W końcu ktoś musi wytłumaczyć nam, o co chodzi z tą cholerną ławeczką w finale Endgame. Kto zrobi to lepiej niż Wade Wilson?