Pandemia koronawirusa spowodowała, że światowa gospodarka wyhamowała z piskiem opon. Większość branż niespodziewanie się zatrzymała. W najlepszym przypadku czeka je znaczące spowolnienie. W najgorszym dłuższy (jeśli nie permanentny) postój. Małe firmy i mikroprzedsiębiorcy ucierpią najbardziej – większość z nich zapewne upadnie lub zbankrutuje. Gdy obrotów brak, nie ma środków do utrzymania biznesu. Zamiast przychodów pojawiają się koszty, a dochód nie istnieje. W momencie, gdy nie ma szans na zniwelowanie wydatków, pozostaje tylko jedna droga. Zamknięcie biznesu uchroni wielu przedsiębiorców przed widmem utraty środków do życia. Jak to jednak wpłynie na konkretne branże? Branża rozrywkowa szczególnie mocno odczuje pokłosie pandemii koronawirusa. Zabawa, kultura i sztuka nie są przecież produktami pierwszej potrzeby, więc w tak trudnych chwilach nikt nie myśli o wydawaniu funduszy na te dziedziny. Dodatkowo wprowadzone obostrzenia wpływają na aktywności społeczne i niwelują możliwość korzystania z dobrodziejstw kultury. W ten sposób przechodzimy do kin. Sale filmowe jako pierwsze padły ofiarami koronawirusa. Przemysł kinowy zatrzymał się bardzo szybko. Zarówno wielkie multipleksy, jak i małe sale projekcyjne przestały generować przychody, tym samym, zadłużenie osób i firm je prowadzących każdego tygodnia wzrasta. W przypadku sal kinowych jest to wyjątkowo ciężka sprawa, ponieważ utrzymanie takiego przedsięwzięcia wiąże się z olbrzymimi kosztami. Gdy obroty są równe zeru, bardzo szybko można znaleźć się pod kreską.
fot. Pixabaw.com
Mali przedsiębiorcy otwierający lokalne, niewielkie kina muszą zainwestować w swój biznes około 500 tysięcy złotych. Multipleksy to oczywiście już dużo większe pieniądze, zarówno jeśli chodzi o wkład, jak i utrzymanie biznesu. Większymi przedsięwzięciami zajmują się olbrzymie sieci, ale i one są bezbronne w obliczu kryzysu gospodarczego. Niezależnie, czy mówimy o drobnym przedsiębiorcy, czy olbrzymiej korporacji – nikt nie może sobie pozwolić na funkcjonowanie bez obrotów. W zaistniałej sytuacji osoby prowadzące kina mają kilka możliwości. Każdy zapewne będzie chciał ratować swój biznes. Żeby działania były skuteczne, potrzebne będą desperackie kroki. Na główne koszty przedsięwzięcia kinowego składają się najem pomieszczenia, w którym znajdują się sale (zakładając, że przedsiębiorca nie jest właścicielem budynku/lokalu) oraz lista płac. W tym pierwszym przypadku można negocjować z wynajmującym umorzenie opłat za dany okres, jednak takie rozmowy są bardzo trudne i próba uzyskania porozumienia często kończy się fiaskiem. Właściciele lokali sami mają przecież liczne zobowiązania i brak dochodu z najmu może oznaczać dla nich wielkie problemy finansowe. W takich przypadkach w grę wchodzi przesunięcie terminu płatności za czynsz, co rzadko kiedy okazuje się satysfakcjonującym wyjściem. Podobne rozwiązanie generuje kumulacje w późniejszym okresie, co w prostej linii może prowadzić do powstania zadłużenia.
fot. Scott Ball / Rivard Report
Mamy więc pierwszy problem, z którym każda sieć i każdy właściciel firmy musi poradzić sobie indywidualnie. Galerie handlowe wynajmujące przestrzeń na kina, z pewnością będą robić wszystko, żeby pomóc swoim dzierżawcom. Co, jednak gdy sytuacja będzie się przedłużać, a brak obrotu sprawi, że ludzie zajmujący się tą branżą będą musieli poszukać innego źródła dochodu, żeby przetrwać jako przedsiębiorcy? Do tego dochodzi los zatrudnionych ludzi. Pojawia się tutaj pytanie, czy zaoferowana pomoc Państwa wystarczy, żeby utrzymać szeroką kadrę? Poza tym, jaki jest sens w utrzymywaniu takiej liczby ludzi, nie wiedząc, co spotka branżę w przyszłości. Dodajmy do tego podatek gruntowy, ZUS, opłaty za konserwację, media, zachowanie czystości oraz bezpieczeństwo i dostaniemy bardzo smutną perspektywę. Powyższe oczywiście dotyczy rynków na całym świecie. Zarówno w Ameryce, jak i w Polsce sytuacja wygląda podobnie: kina muszą walczyć na wielu frontach, żeby się utrzymać. Czy to oznacza, że żyjemy w decydującym momencie dla przemysłu filmowego i że oto właśnie na naszych oczach dokonuje się istotna zmiana w kinematografii? A może branża przetrwa kryzys i po epidemii wróci do status quo z początku bieżącego roku? Niestety, trudno być tutaj optymistą. Po pierwsze, nie wiadomo, jak długo potrwa kryzys. Jeśli nawet u nas skończy się on stosunkowo szybko, to w innych krajach, gdzie tranzyt ludzki jest dużo bardziej nasilony, może to trwać jeszcze długi okres. Nawet jeśli sytuację uda się w końcu opanować, miejsca generujące skupiska ludzkie będą wciąż szczególnie narażone. Ludzie, mając z tyłu głowy to, co działo się we Włoszech czy Hiszpanii, zastanowią się dwa razy, zanim udadzą się do kina i zapewne długo po zakończeniu pandemii będą unikać niepotrzebnego ryzyka. Mało prawdopodobne, że nastąpi efekt euforii i po ogłoszeniu rozprężenia przez odpowiednie rządy, ludzie rzucą się do multipleksów. Z pewnością frekwencja początkowo będzie pozostawiać wiele do życzenia. Trudno powiedzieć, kiedy poczujemy się na tyle bezpiecznie, żeby spokojnie wyjść z domu i bez obawy o zdrowie, usiąść w fotelu kinowym obok innego człowieka.
fot.skynews
Warto też zwrócić uwagę na sytuację przemysłu filmowego, która również odbije się na przyszłości kin. Koronawirus opustoszył plany filmowe na całym świecie. Obecnie nie produkuje się nic – zarówno w Hollywood, jak i w Europie. Zanim do kin trafi kolejny blockbuster minie wiele czasu. Na swoje premiery czekają oczywiście odroczone filmy, ale nie jest ich znowu tak dużo. Część z nich wyląduje zapewne na VOD, bo dystrybutorzy nie będą chcieli czekać, lub będzie to dla nich, w obecnej sytuacji, bardziej opłacalne. W świetle tego kina mogą świecić pustkami nie tyle ze względu na strach przed wirusem, a z powodu repertuarowej posuchy. Może to okazać się kolejnym gwoździem do trumny właścicieli kin. Widzowie, przez okres pandemii nabiorą nowych nawyków, a rynek VOD z pewnością nie omieszka wykorzystać tej sytuacji. Branża jest w gigantycznych kłopotach, co więcej jej kondycja może już nigdy nie wrócić do stanu sprzed epidemii. Najbardziej ucierpią oczywiście małe, często rodzinne kina, prowadzone przez ludzi kochających filmy. W Polsce rynek zmonopolizowały multipleksy, ale przykładowo w Stanach Zjednoczonych mniejsze sale kinowe wciąż cieszą się wielką popularnością. To element amerykańskiej tradycji, miejsca spotkań całych rodzin i ważny punkt na kulturowej mapie kraju. Teraz takie firmy masowo zwalniają pracowników, a ich właściciele muszą walczyć o przetrwanie. Jakiś czas temu Christopher Nolan apelował o pomoc finansową dla tego typu podmiotów. Kina to wyjątkowe miejsca, gdzie seans filmowy związany jest z wręcz magicznymi doświadczeniami. Według reżysera oglądanie pełnometrażowych obrazów w telewizji nie wywołuje tak wielkich emocji. Wynikiem tego, cierpi na tym cała sztuka filmowa, co może być kolejnym krokiem do kryzysu branży.
fot. Paramount Pictures
Według Nolana kluczem do uratowania kin jest znacząca pomoc Państwa w tym segmencie. Amerykański senat nie potrafi jednak dojść do porozumienia, co do pakietów pomocowych dla tamtejszej gospodarki. Każda branża jest zagrożona. Jak wybrać tę, która powinna dostać największy kawałek tortu? W USA przemysł rozrywkowy odgrywa olbrzymią rolę w napędzaniu koniunktury, więc bardzo możliwe, że kinematografia otrzyma potrzebny zastrzyk finansowy. Powyższe z pewnością pomogłoby kinom również w Polsce. Reprezentanci dużych sieci wystosowali już list do minister rozwoju, prosząc o pomoc. Nasze rodzime multipleksy wnoszą między innymi o przyjęcie ustawy osłonowej umożliwiającej subsydiowanie wynagrodzeń, ograniczenie na pewien czas wpłat ponoszonych przez kina na fundusz PISF czy umorzenie stałych opłat związanych z zużywaniem energii elektrycznej. Niestety, to jedna z dziesiątek branż zmagających się z pokłosiem pandemii. Polski rząd nie ma takich możliwości, co amerykańscy senatorowie. Wszystko na to wskazuje, że kina nie zostaną potraktowane wyjątkowo i otrzymają pomoc taką samą jak inni przedsiębiorcy. Założyciel Blumhouse, Jason Blum, powiedział ostatnio, że po epidemii koronawirusa w przemyśle filmowym wszystko się zmieni. Kina nie odejdą w zapomnienie, jednak będą jeszcze mocniej musiały konkurować z platformami streamingowymi, takimi jak Amazon czy Netflix. Widzowie w czasach epidemii przyzwyczają się do seansów w domu i do tego, że produkcje trafiają do serwisów VOD od razu lub krótko po premierze kinowej. Blum dodał, że tradycja chodzenia do kina nie minie, jednak będzie znacznie mniej produkcji do wyboru, a niektóre będą dostępne na afiszach tylko przez tydzień lub dwa. Mniej filmów do wyświetlania, to mniejsze zapotrzebowanie na miejsca do ich oglądania. Wszystko na to wskazuje, że przetrwają tylko najsilniejsi. Coś się kończy, coś się zaczyna. Miejmy nadzieję, że w ogólnym rozrachunku X muza wyjdzie z kryzysu silniejsza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj