Powiedzmy sobie to otwarcie: Palpatine jest dodatkiem na ostatnią chwilę. Wszystkie doniesienia wskazują na to, że nie był on częścią pierwotnego planu na finał Gwiezdnej Sagi. Uwielbiam tę postać i uważam, że Ian McDiarmid jest prawdopodobnie aktorsko najlepszy we wszystkich Gwiezdnych Wojnach, to trudno nie zauważyć niedopracowania wykorzystania jego potencjału. Oczywiście jego głos i charyzma wybrzmiewają na ekranie pełną siłą, ale coś w tym zgrzyta.  Zdjęcia do Star Wars 9 rozpoczęły się w sierpniu 2018 roku. Wówczas do sieci zaczęły trafiać doniesienia o angażu Matta Smitha. W plotkach mówiono, że ma grać młodego Sheeva Palpatine'a. Z uwagi na to, że film wyraźnie czerpie z komiksu ze starego kanonu zatytułowanego Mroczne Imperium można więc założyć, że tak jak w tej historii, miałby być jego klonem, do którego Imperator przeniesie swoją esencję poprzez Moc. Z uwagi na poruszanie tego wątku w Skywalker. Odrodzenie miałoby to jak najbardziej sens, a udział młodego Palpatine'a sugeruje kompletnie inną historię na wielki finał sagi. Biorąc pod uwagę, że Ian McDiarmid w wywiadach mówił, iż dostał telefon o angażu pod koniec 2018 roku, wygląda na to, że koncepcja fabularna zmieniła się w trakcie zdjęć i to znacząco. Nieoficjalna informacja o angażu Smitha wyszła z prestiżowego The Hollywood Reporter, którzy mają sprawdzone i rzetelne źródła, więc trudno traktować te doniesienia jako dezinformację czy błąd. 
fot. materiały prasowe
Twórcy więc postawili na inne rozwiązanie, które może wywołać mieszane odczucia. Wyjaśnienie powrotu Palpatine'a jest ściśle związane z Zemstą Sithów i naukami, jakie Sheev otrzymał o Dartha Plagueisa. Pamiętacie scenę z opery, gdy rozmawiał z Anakinem Skywalkerem? Cytat z niej pojawia się w dialogu z Kylo Renem: Ciemna Strona Mocy jest ścieżką do wielu zdolności uważanych powszechnie za... nienaturalne. Biorąc pod uwagę więc tę informację oraz świadomość eksperymentów Palpatine'a z Mocą i jej wpływem na życie oraz śmierć, sam powrót w jakimś stopniu ma sens. Tak jak wspominałem w swojej recenzji, jest to w pełni oparte na mistyce magii Sithów, więc coś, czego nie chcielibyśmy, by było wyjaśniane w Gwiezdnych Wojnach, podobnie jak sama Moc. Midichloriany swego czasu zrobiły wiele złego, więc upatruję w tym jednak słuszną drogę.  To też dobrze się komponuje z tym, co wiemy o Palpatinie z książek tworzonych od czterech lat. One są sugestią, że być może jego powrót w jakimś stopniu mógł być w luźnych planach na trylogię. W nich też akcentowano jego wielkie zainteresowanie Nieznanymi Regionami galaktyki, które w jakimś stopniu wyjaśnia sam film, bo tam też znajduje się Exegol, planeta Sithów, która wydaje się inspirowana Korribanem i Byss z komiksu. Biorąc pod uwagę, że resztki Imperium po porażce z Nową Republiką również zaszyły się w Nieznanych Regionach, to wykorzystanie przez Palpatine'a kukły w postaci Snoke'a daje odpowiedź, jak miał on rozpocząć egzekucję swojej zemsty na galaktyce. Kwestia Snoke'a pozornie wydaje się prosta i wiarygodna - popsuty klon, którego podobieństwo do Imperatora nie było przypadkowe. Teorię o klonie wnioskuje na bazie początkowej sceny filmu, gdzie widzimy dwóch Snoke'ów w zbiorniku. Problem całego wątku polega na tym, że Abrams nie decyduje się nic wyjaśnić. Nie mówię, by odzierać wszystko z tajemnicy i mistyczności, ale niepowiedzenie niczego, to popadanie w zupełnie inną skrajność. Jako fan mogę zrozumieć większy kontekst, bo wiem coś więcej na temat postaci i jej działaniach, ale to przecież nie o to chodzi. To powinno być w filmie klarowne dla każdego odbiorcy, a tak do końca nie jest. Za bardzo na skróty. To nie znaczy jednak, że obecność Palpatine'a w Star Wars 9 ma sens. Jego powrót we wspomnianym komiksie uważam za nietrafiony i kompletnie zmarnowany, ani nie do końca usprawiedliwiony. Inspirację tą historią są dość dosadne i twórcy wydają się z tym nie kryć. Dobrze, że czerpią ze starego kanonu Gwiezdnych Wojen, chcąc wprowadzić jakieś ciekawe pomysły, bo wbrew temu, co ktoś może myśleć, tam była masa kapitalnych historii, ale szkoda, że wyraźnie zostało to zrobione na szybko i bez przemyślenia. Z Palpatinem mam ten problem, że im bliżej rozczarowującej kulminacji (o czym wspominałem w recenzji), tym bardziej ta postać traci na znaczeniu. Kultowy złoczyńca o wielkiej potędze ponownie walący piorunami na oślep, choć doskonale wie, jak to się skończyło? Nie, to nie jest rozwiązanie, które jestem w stanie zaakceptować, ponieważ J.J. Abrams i Chris Terrio idą nim na łatwiznę, nie wyciągając wniosków z fabularnych błędów całej Gwiezdnej Sagi. Powrót tej postaci to pomysł o nieograniczonym potencjale, ale nie da się jednak ukryć, że został on źle wykorzystany. Właśnie w tym finale, gdzie twórcy powinni iść za ciosem i spójnie powiązać jego działania z dziewięcioma filmami, a tak niechęć Abramsa do prequeli nadal jest odczuwalna, tak jak jego święte uwielbienie do Oryginalnej Trylogii. Moment starcia Rey z Palpatinem pokazuje brak pazura, energii i pomysłu na to, jak epicka walka dobra ze złem powinna wyglądać. To powinno być mocne uderzenie, które nada Palpatine'owi sensu w tym filmie, a tak to własnie ten finał go nam zabiera.
fot. materiały prasowe
Sheev tworzy też problem tego, jak chcemy postrzegać Gwiezdne Wojny przez pryzmat całej Gwiezdnej Sagi. Najpierw była to historia Luke'a Skywalkera (Oryginalna Trylogia), która potem dzięki prequelom stała się opowieścią o Anakinie Skywalkerze - jego upadku i odkupieniu. Co do tego wnosi Trylogia Sequeli? Jakiego rozwoju dokonuje? Zależy, jak na to spojrzeć. Jeśli traktujemy Gwiezdną Sagę jako historię rodu Skywalkerów wszystko się spina, bo mamy opowieść o różnych pokoleniach, a poświęcenie Anakina wcale nie znika przez powrót Palpatine'a. Ileż to sytuacji mieliśmy w historii świata, gdzie wybitne i heroiczne czyny coś zapoczątkowały, ale potem zło powracało? Tylko Gwiezdne Wojny to nie prawdziwy świat, a kosmiczna baśń, która powinna bardziej podniośle zespolić tę historię i zrozumiale przedstawić ten aspekt. Uniwersalność i serce to największe siły Gwiezdnych Wojen, a pomimo dobrej oceny rozrywkowego charakteru Skywalker. Odrodzenie, aspekt klarowności dla każdego widza nie jest w pełni transparentny.  Przez tę decyzję nie do końca wiedziałem, jak powiązać sequele z oryginałami. Anakin Skywalker zdradza Imperatora i doprowadza do uratowania galaktyki? Też nie do końca, bo zgodnie z zasadami mitologii, jaką Star Wars się stało, tak było, ale kanon Gwiezdnych Wojen w książkach pokazał, że całe to wydarzenie ma trochę inny wydźwięk. Czyn Anakina jest przede wszystkim ważny dla niego samego - dla odkupienia duszy kogoś, kto ją zatracił dla Ciemnej Strony Mocy. Sequele tego nie zmieniają i wydźwięk części od 1 do 6 pozostaje ten sam. Trzeba by się również zastanowić, czy wypełnił on przepowiednię? Przecież na końcu Powrotu Jedi nie było dosłownej równowagi Mocy - dobro wygrało i trzyma się Jasnej Strony Mocy, nie akceptując złej części swojej natury. Przepowiednia dotyczyła zgładzenia Sithów jako reprezentantów Ciemnej Strony zaburzających jej prawidłowe działanie. Motyw ze Star Wars 9 traktuję jako jej ewolucję. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę informacje z Wojen Klonów o Mortis, gdzie Ojciec utrzymywał równowagę pomiędzy swoimi dziećmi - Córką (uosobienie dobra i pokoju) i Synem (uosobienie Ciemnej Strony). Zatem to bardziej dosłowne traktowane równowagi było już obecne. Dopiero potem nadaje to tempa wydarzeniom, które doprowadzają do uwolnienia galaktyki. Wiemy, że walka z Imperium dalej trwała, ale bez Imperatora jego resztki nie były w stanie się się zjednoczyć, więc wkradł się chaos, a ostateczna porażką w bitwie o Jakku, zniszczyła nadzieję na utrzymanie władzy w galaktyce. Tego wszystkiego nie byłoby, gdyby Anakin nie podjął takiej a nie innej decyzji. On był kulą śniegową, która pozwoliła galaktyce chwycić za broń i zdobyć swoją wolność. To tyczy się też właśnie wydźwięku sequeli, gdzie Najwyższy Porządek oraz Flota Sithów Imperatora bez kontroli jego potęgą Mocy (tak jak to robił w czasach Imperium, dzięki temu wojska działały tak efektywnie), nie były w stanie nawiązać walki i przetrwać. Rey nie zabrała chwały Anakinowi, ostatecznie zabijając Sheeva Palpatine'a i swojego dziadka. Tego wszystkiego, by nie było, gdyby nie poświęcenie Skywalkera, którego historia dzięki temu ma większe znaczenie. Jeden z największych zbrodniarzy galaktyki doprowadził do równowagi Mocy (biorąc pod uwagę Rey jak nowe pokolenie Jedi wykorzystujące Jasną i Ciemną Stronę, akceptacja ludzkiej natury użytkowników Mocy bez podziałów) i wywalczenia wolności. 
fot. Lucasfilm
Palpatine to problematyczny wątek Star Wars 9, ponieważ postać miała potencjał, który nada temu filmowi większego wyrazu. Tak to powinno wyglądać, a tak to niestety do końca nie jest. Jak widzicie w artykule nie wszystko z nim związane jest po prostu przemyślane i dopracowane, a końcówka wywołuje zawód nawet we mnie, czego nie kryłem w recenzji. Koniec końców jednak patrząc na wszelkie detale, to on jest klamrą spinającą całą Gwiezdną Sagę. Nie odczuwam zniszczenia czegokolwiek: ani dzieciństwa, ani czynu Anakina. Trochę zmienia to wydźwięk, nie wszystko jest na poziomie, jakim by się chciało, ale koniec końców nawet ten zachowawczy koniec historii działa, aczkolwiek wymaga przetrawienia i jeszcze głębszego przemyślenia. Szkoda, że J.J. Abrams i spółka nie pozwolili sobie na większe ryzyko, bo w tej decyzji po prostu była szansa na coś o wiele więcej. A tak to trudno zaakceptować pójście na skróty z takim wyjaśnieniem określonych kwestii fabularnych, bo jak wnuczkę Imperatora kupuję, tak reszta po obejrzeniu Przebudzenia Mocy i Ostatniego Jedi nie jest w pełni spójna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj