W chmurach Jasona Reitmana ( Juno, Young Adult) to opowieść o zmaganiach człowieka w świecie „Nowej Ameryki”, gdzie kapitalizm przestaje być systemem ekonomicznym, a staje się stylem życia. Poprzez całkowite poświęcenie wykonywanej pracy wartości, takie jak miłość, przyjaźń i rodzina schodzą na dalszy plan, a chęć doskonalenia, ciągła rywalizacja i perfekcjonizm stają się priorytetem. Ryan Bingham (George Clooney) to człowiek od brudnej roboty. Jego firma zatrudniana jest przez wielkie amerykańskie korporacje w momentach, kiedy następuje tzw. „redukcja stanowisk”, a szef „nie ma jaj”, aby samemu zwolnić podwładnego. Ryan jest perfekcjonistą, który bez zmrużenia oka wyklucza kolejne najsłabsze ogniwa. Jako że jego praca wymaga ciągłych podróży, Ryan prowadzi życie swoistego nomada – samoloty, hotele, wypożyczone samochody, jednorazowi znajomi. Mimo że brzmi to niezbyt ciekawie, jest to jedyne życie, które Ryan zna i całkowicie mu ono odpowiada. Wszystkie prywatne rzeczy materialne, a także przyjaźnie i rodzinę, traktuje jako niepotrzebny balast w plecaku, który trzeba opróżnić, aby było lżej. Dopiero kiedy w jego życiu pojawiają się dwie wyjątkowe kobiety, Ryan zaczyna zastanawiać się nad swoim losem. Alex jest przebojową bizneswoman, prowadzącą styl życia identyczny, jak główny bohater, a Natalie to młoda ambitna nowicjuszka, którą Ryan wtajemnicza w meandry swojego zawodu. Losy tej trójki, ich charaktery i namiętności stają się główną kanwą filmu pokazującego, jak trudno jest się wyrwać z systemu korporacyjnego. W chmurach to bez wątpienia obraz humanistyczny. Trafia w sedno głównych problemów społecznych dzisiejszej Ameryki. Jak pokazuje życie, XXI wiek przytłacza nas ciągłą uniformizacją i globalizacją, a w Stanach jest to widoczne najbardziej. Obraz Reitmana w sposób lekki i żartobliwy krytykuje ten styl życia i zachwala staroświeckie wartości, takie jak miłość, rodzina czy powściągliwość seksualna (sic!). Główny bohater stara się zmienić, ale zbyt głęboko wszedł w ten świat. Okazuje się, że chęć przeobrażenia siebie samego nie wystarczy – przemianom musi ulec cały system. Historia jest opowiedziana lekko, ale porusza ważne tematy. Tego właśnie Amerykanom potrzeba – czegoś łatwego do skonsumowania, co zarazem da im do myślenia i zmusi do dyskusji przy hamburgerze po seansie… Film ten zdobył sześć nominacji do Oskara, między innymi w kategoriach aktorskich. Jedna z nich przypadła dla George'a Clooneya za pierwszoplanową rolę męską. Muszę przyznać, że mimo iż jest on skończonym, irytującym lowelasem, zawsze miałem do niego dużo sympatii. Jako Ryan Bingham pokazał po raz kolejny kunszt aktorski. Ciekawostką może być fakt, że rola ta przypomina niekiedy wycinki z jego biografii. Jest to o tyle interesujące, że mimo pewnych hedonistycznych sukcesów Ryan okazał się człowiekiem wielce nieszczęśliwym. Polecam obraz Reitmana każdemu, kto lubi kino pozytywne i z przesłaniem. Jest w nim dużo humoru na wysokim poziomie, a refleksja wynikająca z filmu daje nadzieję na lepsze jutro. Mimo że Ryan jest bohaterem rodem z powieści Dostojewskiego, skazanym na brak szczęścia, następne pokolenie ma szansę, o ile będzie uczyć się na błędach starszych. Niestety film Up in the Air, mimo uznania krytyki, finalnie nie zdobyło żadnego Oskara. Nie o nagrody jednak tutaj chodzi. We współczesnej kinematografii ze świeczką szukać tradycyjnych treści, które nie epatowałyby pustym, komercyjnym populizmem. Jason Reitman w swoich kolejnych obrazach udowodnił, że ma pewien konkretny światopogląd, który próbuje przekazać widzom, tworząc swoją sztukę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj