Danai Gurira jest jedną z gwiazd The Walking Dead, serialu opowiadającego historię tygodni i miesięcy następujących po pandemicznej apokalipsie, po której świat opanowały zombie. Szeryf jednego z hrabstw, Rick Grimes, podróżuje wraz z rodziną i garstką ocalałych w bezustannym poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Ciągła presja oraz codzienne zmagania z zagrożeniem i śmiercią zbierają krwawe żniwo, popychając wielu ku otchłani najgłębszego ludzkiego okrucieństwa. Premiera 5. sezonu The Walking Dead jutro o 22:00 w FOX. Z Danai Gurirą rozmawiał Bartosz Czartoryski.

BARTOSZ CZARTORYSKI: Ostatni sezon przyniósł sporo nowych informacji o Michonne, o jej życiu sprzed apokalipsy.

DANAI GURIRA: Retrospektywa miała pokazać, że Michonne jest panią swojego życia i choć los nieźle jej dokopał, nie załamała się, tylko zacisnęła zęby. Co nie znaczy, że osobista tragedia nie odcisnęła na niej piętna. Nikt o zdrowych zmysłach nie odcina kończyn swojemu facetowi i przyjacielowi i nie paraduje z nimi jak ze zwierzątkami domowymi. Potem również niejednokrotnie stawała przed trudnymi wyborami, mogła położyć się i umrzeć, bo nie miała już po co żyć, ale jednak parła naprzód. Nareszcie uwierzyła, że może przetrwać cały ten szajs, także dzięki odblokowaniu przez jej podświadomość pamięci o tym, co było kiedyś.

Czy w 5. sezonie poznamy ją od jeszcze innej strony?

O tak. Czytałam co prawda scenariusze tylko do 3 odcinków, ale już widzę, że w tym sezonie Michonne nadal będzie rozprawiać się z wewnętrznymi demonami, co jest koniecznością, jeśli chce się być gotowym, aby bronić tych, których się kocha. Zresztą całe jej życie po życiu, po nastaniu apokalipsy, to jedna wielka bitwa, lecz ona z natury jest wojowniczką, choć teraz będzie musiała wydobyć z siebie to, kim była kiedyś, połączyć dawną łagodność z nowo nabytą dzikością.

[video-browser playlist="615401" suggest=""]

Niektórzy mówią, że zostałaś matką zastępczą Carla.

Różnie jest ta relacja określana, nazywają mnie także jego starszą siostrą. Michonne kocha Carla, a ja uwielbiam Chandlera, ale on nie znosi, kiedy ktokolwiek próbuje mu matkować. Zresztą ten uroczy młody człowiek to chyba najbardziej dojrzała osoba na planie. Dobry dzieciak, nawet nie przeklina, dlatego próbuję czasem go osłaniać przed różnymi rzeczami, ale to chyba nie ma sensu, muszę sobie dać spokój i dać mu coś spsocić.

Czujesz się spadkobierczynią Ellen Ripley i innych twardych babek?

Staram się, że tak powiem, odpychać od rzeczy, które mnie kiedyś zainspirowały... Albo inaczej - traktuję je jako trampolinę. Piszę sztuki teatralne i Michonne wydała mi się podobna do kobiet-żołnierzy, z którymi rozmawiałam, przygotowując się do tekstu traktującego o niesnaskach w Liberii. Czytając scenariusz, pomyślałam, że to jedna z nich. I to przekonało mnie do roli. Staram się nie korzystać z żadnego archetypu, ale nadać Michonne indywidualne cechy. Szanuję to, co zrobiły silne kobiety kina akcji, lecz staram się ich nie kopiować, a mimo że przedstawiamy fantastyczny świat, chciałabym pokazać pełnokrwistą postać.

Tak czy inaczej, inspirujesz.

Nie ja pierwsza, jak już zresztą powiedzieliśmy, ale cały czas chodzi mi to po głowie i faktycznie kobiety reagują na moją rolę bardzo pozytywnie. Dziewczyny podchodzą do mnie na konwentach i dziękują, twierdząc, że Michonne naładowała ich energią. Faceci zresztą też! Mogę się tylko cieszyć. Sama jestem orędowniczką girl power i jeśli służę komuś za inspirację, jest to najlepsze świadectwo, jakie może zostać wystawione mojej pracy. Młode kobiety muszą same odkryć, kim są, nie patrzeć na to, jakie role narzuca im społeczeństwo próbujące podciąć im skrzydła.

[video-browser playlist="613707" suggest=""]

Mówiłaś też, że serial jest trafną metaforą... no właśnie, czego? Dokończysz tę myśl?

O tak, to kolejny powód, dla którego tutaj jestem. The Walking Dead pokazuje, co ciągnąca się latami wojna może zrobić z ludźmi, kim, a raczej czym się stają. O to pytam w swojej sztuce i takie samo pytanie zadaje również ten serial. Interesuje mnie kwestia rozpadu komórek społecznych w czasie konfliktu, zakwestionowanie pewnego porządku, zerwanie z poczuciem przynależności do otaczającego nas świata.

Powiedziałabyś, że miecz ma dla Michonne znaczenie symboliczne?

Zdecydowanie dla Michonne miecz nie jest tylko mieczem. Uważam, że to przedłużenie jej osobowości, to przez niego "kanalizuje" skumulowaną energię. Dzięki katanie może nawigować pomiędzy osobistymi demonami niczym przy pomocy kompasu. Tnąc trupy, toruje sobie drogę ku lepszemu - to symboliczny wyraz niezgody na to, co się dzieje.

Na końcu 4. sezonu zostajesz jednak pozbawiona miecza. Dramat?

Z pewnością, choć Michonne mimo wszystko pozostaje sobą i bez broni, bo to ona daje mieczowi moc, a nie odwrotnie. Utrata katany pozwala jej określić, kim jest bez niej.


Bartosz Czartoryski - krytyk filmowy i tłumacz literacki. Publikuje regularnie tu i tam, a nieregularnie wszędzie indziej. Stale gości na łamach "Dziennika. Gazety Prawnej", miesięcznika "Kino" i portalu Onet, można go poczytać także w reaktywowanym "Secret Service", Filmwebie, magazynach lifestyle'owych oraz brytyjskim "SciFiNow". Zwiedził siedzibę Lucasfilm, bywa na Comic-Conie, pił kawę z Avengersami, patrzył jak kręcą "Grę o tron", zrobił zakupy w Woodbury. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy różne, poważne i niepoważne. Wyróżniony w konkursie dla młodych krytyków filmowych im. Krzysztofa Mętraka. Prowadzi bloga i fanpage Kill All Movies.



[image-browser playlist="581251" suggest=""]Pierwszy odcinek piątego sezonu The Walking Dead jutro o 22.00 w FOX.







To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj