Na kanale AMC możecie już oglądać finałowy sezon serialu Fear The Walking Dead. Z tej okazji porozmawialiśmy z aktorką Danay Garcíą. Opowiedziała nam, jak się czuje z tym, że pewien rozdział jej zawodowego życia dobiega końca.
DAWID MUSZYŃSKI: 8. sezon serialu Fear The Walking Dead jest ostatnim. Zastanawiam się, jakie uczucia ci towarzyszą, gdy pewien rozdział twojego życia właśnie się kończy. Poznaliśmy się w Londynie, gdy promowałaś 3. sezon. Od tego czasu minęło pięć lat…DANAY GARCIA: Przy każdym projekcie, który trwa więcej niż dwa lata, czujesz, jakby coś wielkiego w twoim życiu się kończyło. Spędziłam na planie tego serialu jakieś 7 lat. To oznacza, że strasznie mocno związałam się z graną przez siebie bohaterką. Ona stała się częścią mnie. Wiem, jak myśli i jak się powinna zachowywać w pewnych sytuacjach. I teraz muszę się z nią pożegnać. To cholernie ciężkie.
Najciekawsze jest to, że my już od dawna wiedzieliśmy, że 8. sezon będzie ostatnim i będziemy musieli się pożegnać. Problem polega na tym, że każdy z nas odkładał tę myśl, jak najdalej się dało. I gdy nagle nastał ten ostatni dzień, to człowiek czuł się zaskoczony i smutny. Na to nie da się przygotować.
Czujesz, że ten serial jakoś na ciebie wpłynął? Coś zmienił?
Po raz pierwszy jako aktorka nie czułam się samotna. Ten zawód wcześniej kojarzył mi się, nie wiem dlaczego, z uczuciem kompletnej izolacji od projektów, w których bierzemy udział.
Co masz na myśli?
Aktorstwo to ciągły pęd. Bierzesz udział w jakimś filmie, spędzasz na planie kilka tygodni czy nawet miesięcy, po czym wyjeżdżasz i angażujesz się w nowy projekt. Nie ma cię, gdy ten, nad którym pracowałeś, idzie w świat. Nie masz czasu, by się nim nacieszyć. Jednak przy Fear the Walking Dead było inaczej. Stworzyliśmy pewną społeczność, w której każdy czuł się bezpiecznie. Do której każdy po tych drobnych przerwach pomiędzy sezonami chciał wracać.
Nikt cię pewnie nie ostrzegł, że wchodząc w ten serial, bierzesz też udział we franczyzie ze sporą liczbą fanów.
Dokładnie. Co tydzień kilka milionów ludzi włączało każdy nasz odcinek i komentowało go na Twitterze. Nie wspomnę już o tłumach, z jakimi spotykaliśmy się na różnego rodzaju Comic Conach. Nikt nie jest w stanie przygotować się na coś takiego. Pewnego dnia się budzisz i czujesz ten ciężar na swoich barkach. Oczekiwania widzów, którym musisz sprostać. Nie powiem, jest to zarazem przerażające, jak i wielce mobilizujące do pracy. Bo wiesz, że ona ma sens i że są ludzie, którzy czekają na owoce twojej pracy. Nigdy wcześniej nie czułam aż takiej radości z wykonywania mojego zawodu.
Zmieniło się więc twoje podejście do aktorstwa?
Ogromnie. Wcześniej wchodziłam na plan i po prostu realizowałam wskazówki reżysera. Nie myślałam o niczym więcej. Jednak przy tym serialu zaczęłam żyć życiem mojej bohaterki, zaczęłam dawać więcej z siebie.
Co się zmieniło?
Spotkałam ludzi, którzy oglądają nasz serial, i słuchałam, z jakim zaangażowaniem i emocjami opowiadali o tym, co widzieli. Zrozumiałam, że nasz serial ma jakieś większe znaczenie. Poprawia im samopoczucie. Pozwala choć na chwilę zapomnieć o świecie, który ich otacza, i przenosi do tego naszego – postapokaliptycznego. Gdy widzisz, że ludzie są mocno zaangażowani w to, co robisz, to dodaje ci skrzydeł. Przynajmniej ja tak mam.
Choć po zastanowieniu chciałabym dokonać korekty mojej wcześniejszej odpowiedzi. Jest jedna osoba, która ostrzegała mnie, że udział w tym projekcie może być przełomowy dla mojego spojrzenia na ten zawód. Był nim Alejandro Bruchez, twórca z Kuby, który wyreżyserował tam pierwszy film o zombie. Zadzwoniłam do niego, gdy tylko dostałam angaż w tym serialu. Powiedziałam, że to produkcja o zombie, a to przecież jego ulubiony gatunek filmowy. Spotkaliśmy się później w Los Angeles i powiedział mi dokładnie tak: „Ta produkcja zmieni twoje życie”. I miał rację.
Jak to uzasadnił?
Powiedział, że społeczność lubiąca zombie jest najlepsza na świecie. Bardzo zaangażowana, ale też z dużym dystansem do wszystkiego. I to się potwierdziło.
Pamiętam, jak spotkaliśmy się w Londynie. Przyszłaś na wywiad w takiej żółtej galowej sukience i byłaś wystraszona tym, że bierzesz udział w globalnym junkecie. Z biegiem lat stawałaś się bardziej pewna siebie.
Trochę mi zajęło przywyknięcie do tej bardzo dużej atencji. Oczywiście oczy wszystkich były zawsze skierowane bardziej w stronę The Walking Dead, ale my też z biegiem czasu zaczynaliśmy zdobywać coraz większą rzeszę fanów. A gdy oba seriale zaczęły się przenikać, to już stało się dla mnie jasne, że budujemy uniwersum, a nie tylko luźno powiązane spin-offy.
Czy to nie jest dla ciebie trochę uzależniające? Nie wiesz przecież, kiedy znów trafi ci się kolejny tak duży projekt. Może nie trafi się już w ogóle.
To jest loteria. Ale teraz już wiem, że takie projekty zdarzają się częściej niż raz. Obawy, o których mówisz, miałam przy Skazanym na śmierć. Gdy dołączyłam do obsady, ten serial już był globalnym hitem. Byłam przekonana, że więcej nie będzie mi dane wziąć w czymś takim udział. A zdarzyło się Fear The Walking Dead i teraz wiem, że wszystko jest możliwe. Z optymizmem patrzę w przyszłość.
Jak wyglądał wasz ostatni dzień na planie?
Był bardzo emocjonujący. Byliśmy w mieście Savannah w Georgii, pośrodku niczego, jak to my lubimy (śmiech). Zresztą dobrze o tym wiesz, bo odwiedziłeś nas na planie w Teksasie. Skończyłam moją scenę i gdy tylko padł ostatni klaps, usłyszałam głos Franka Hildebranda, jednego z producentów, który ogłosił ekipie, że to jest mój ostatni dzień. Wszyscy się zebrali i byłam poniekąd zmuszona wygłosić kilka słów. Nie byłam na to przygotowana. Jak już wspomniałam, odkładałam w głowie ten moment. Nagle Frank postawił mnie na świeczniku i nie było już ucieczki. Trzeba się pożegnać. Podsumować jakoś w kilku zdaniach te siedem lat. Na szczęście z pomocą przyszedł mi Rubén Blades, dla którego to też był ostatni dzień na planie.
Powiem ci, że się popłakałam przed wszystkimi. Ryczałam jak bóbr. Myślałam, że uda mi się te emocje zatrzymać i rozkleić dopiero w domu, ale nie dałam rady.
Jesteś pewna, że żegnasz się z tą postacią i tym światem? Powstaje przecież tyle projektów wokół The Walking Dead?
Potencjał tego uniwersum jest ogromny. Można z nim robić wiele rzeczy. Mam nadzieję, że będę miała okazję jeszcze powrócić, ale na razie nikt ze mną o tym nie rozmawiał.