Sezon 1. Dekalog dobrego Dextera. Prawdziwe preludium serialu i pierwsza wielka opowieść. Wątek mordercy z ciężarówki-chłodni był nierozerwalnie związany z genezą głównego bohatera. Zmagania Dextera ze swoim bratem ukształtowały osobowość i charakter protagonisty oraz wpłynęły na wszystko, co działo się w kolejnych sezonach. Pierwsza seria przedstawiła nam całe spektrum ciekawych postaci, jednak przede wszystkim skupiła się na precyzyjnym określeniu psychologicznej sylwetki protagonisty. Sezon bogaty był również w wiele ciekawych rozwiązań fabularnych i dużo śmieszno-strasznych wątków pobocznych. Doskonałe wprowadzenie. Moja ocena całego sezonu 8/10. Sezon 2. James Doakes kończy układankę, a dobry Dexter zamyka go w szopie. Wielu fanów nie przepada za tym sezonem z powodu niezbyt ciekawego wątku romansu Dextera z Lilą. Ja jednak oceniam tą serię bardzo wysoko ze względu na główną intrygę, podczas której zespół Morgana tropi naszego bohatera zmuszonego zacierać swoje własne ślady. Bardzo dużo w tym scenariuszowej finezji i świetnych rozwiązań fabularnych. Pod koniec sezonu doszło do emocjonującej konfrontacji pomiędzy Doakesem a Dexterem. Ich wspólne sceny trzymały w napięciu. Były świetnie zrealizowane i zagrane. Moja ocena to 9/10. Sezon 3. Miguel Parado spotyka mrocznego pasażera. Pomysł uczynienia partnerem Dextera wpływowego prokuratora był dość ryzykowny. Zmieniło to trochę ton opowieści i wprowadziło dużo zbędnej polityki i zakulisowych rozgrywek. Finalnie wyszło nieźle, jednak momentami zabrakło głębi pierwszych sezonów. Całe szczęście, scenarzyści stanęli ponownie na wysokości zadania. Po raz kolejny dostaliśmy pomysłowe rozwiązania fabularne, dzięki którym wady tej odsłony nie rzucały tak mocno się w oczy. Dużą rolę odegrała tutaj też wielka aktorska charyzma Jimmy’ego Smitsa, wcielającego się w rolę krwiożerczego prokuratora. Niechybna konfrontacja pomiędzy Miguelem a Dexterem nie była jednak tak zaskakująca. Jej finał był łatwy do przewidzenia. Warto też zaznaczyć, że sezon ten był bogaty w wiele pobocznych wątków obyczajowych i ciekawych historii związanych z drugoplanowymi postaciami. Tym razem jednak 7/10. Sezon 4. Dexter trafia na godnego siebie przeciwnika. Ten sezon to prawdziwa perełka. Ze świeczką szukać we współczesnej telewizji tak świetnie napisanego antagonisty. Trinity Killer w interpretacji Johna Lithgowa na długo pozostaje w pamięci. Sezon momentami był tak brutalny i wstrząsający, że aż dziw bierze, że telewizja zgodziła się na emisję wszystkich jego motywów. Po raz kolejny nie zabrakło pomysłowych rozwiązań. Największe wrażenie robią sceny z dysfunkcyjną „bogobojną” rodziną Trójkowego i przerażające sceny, podczas których rozprawiał się on ze swoimi niewinnymi ofiarami. Całość została skwitowana szokującą sceną śmierci Rity, żony Dextera, która na zawsze zmieniła ton serialu. Ode mnie 10/10. Sezon 5. Dexter trafia na Lumen, a poziom serialu spada. Zdecydowanie najsłabszy sezon jak do tej pory. Po śmierci żony Dexter trafił na pewną młodą dziewczynę, będącą ofiarą brutalnego zbiorowego gwałtu. Jak łatwo się domyśleć, zawiązał się między nimi romans, po czym oboje zemścili się na oprawcach. Tym razem zabrakło ciekawych rozwiązań fabularnych. Wątek główny był mało zaskakujący i opierał się głównie na „zdejmowaniu” kolejnych dręczycieli Lumen i miłostkach pomiędzy dwójką bohaterów. Gdzieś w tle rozgrywała się też melodramatyczna historia Batisty i LaGuerty, która to zupełnie spowalnia akcję. Całość już nie robiła takiego wrażenia jak poprzednie sezony, także ode mnie 6/10. Sezon 6. Dexter zapobiega biblijnej apokalipsie, a poziom serialu chwilowo wzrasta. Ten sezon ma również wielu przeciwników, jednak ja jestem zadowolony z jego przebiegu. Kluczowe dla całej historii było klasyczne śledztwo, które przeprowadzili bohaterowie w celu schwytania głównego antagonisty. Sezon miał apokaliptyczno-biblijny ton będący doskonałym podłożem do przedstawienia mrocznej, lekko ezoterycznej historii. Twórcy zastosowali tutaj pewien zabieg fabularny, który nie wszystkim widzom przypadł do gustu. Rozdwojenie jaźni Travisa Marshalla miało na celu zmylić widzów co do tożsamości mordercy. Zamiast tego podzieliło oglądających. Nie każdy lubi tego typu zabawy w kotka i myszkę, ja jednak doceniam pomysł. Dlatego też 7/10. Sezon 7. Na scenę wchodzi Hannah i wszystko się sypie. W siódmym sezonie miały miejsce dwa najważniejsze zdarzenia w historii serialu. Po pierwsze, Debra Morgan poznała prawdę o swoim bracie, po drugie, Dexter spotkał na drodze prawdziwą miłość swojego życia. Niestety, scenarzyści nie byli w stanie udźwignąć tak trudnych motywów i rozpisali je niewłaściwie. Można zaryzykować stwierdzenie, że od tego momentu fabuła Dextera zaczęła obniżać loty. Debra Morgan, posiadając wiedzę o prawdziwej tożsamości swojego przyrodniego brata, miotała się przez kolejne odcinki, tracąc zupełnie swój charakterystyczny urok. Hannah McKay także nie uratowała fabuły. Jej romans z Dexterem, to coś co widzieliśmy już w poprzednich sezonach (Lila, Lumen) . Twórcy próbowali ratować ton opowieści, dynamizując drugi plan i wprowadzając kilka ciekawych postaci, jednak finalnie napięcia brak. Ode mnie mocne 5/10. Sezon 8. Scenarzyści poszli na kawę, a Dexter zapuścił brodę i został drwalem. O fabule tego sezonu nie ma co się rozpisywać. Twórcy postanowili jak najszybciej zakończyć całą opowieść. Zrobili to mało subtelnie, wręcz łopatologicznie. Scenariusze poszczególnych odcinków obfitowały w dziury fabularne i nielogiczne rozwiązania. Oglądając ósmy sezon, można było odnieść wrażenie, że ostatnie epizody były pisane na kolanie. Takimi działaniami twórcy wykazali się dość dużym brakiem szacunku do fanów formatu. Ewidentnie przestali myśleć o jakimkolwiek poziomie artystycznym. Cel był jasny – jak najszybciej zamknąć Dextera i skupić się na nowych obowiązkach. Dlatego też za taką postawę producenci serialu dostają ode mnie 1/10. Jak finalnie ocenić całość? Od 1/10 do 10/10. Tak duży rozrzut pokazuje, jak bardzo nierównym serialem była ta produkcja Showtime. Trzeba jednak przyznać, że mimo wpadki w ostatniej serii Dexter zawsze opowiadał ciekawe historie. Osobiście uważam, że pierwsze cztery sezony to świetna rozrywka, niosąca ze sobą wiele wartości artystycznych, zarówno w treści, jak i w formie. Kolejne odsłony obniżały loty, aż do finałowej kraksy, jednak powinniśmy patrzeć na serial przez pryzmat tego co pozytywne. Dlatego cały serial oceniam na 8/10. Trójkowy, Doakes i morderca z samochodu-chłodni są tego warci.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj