Dany nie ma wad. A jeśli uważamy, że ma... to po prostu się mylimy
Od początku kreowana jako faworytka do tronu, Daenerys wzbudza we mnie szczerą niechęć swoją wielką szlachetnością. Problem w tym, że tak naprawdę jej czyny niczym nie różnią się od czynów przeciwstawianej jej Cersei Lannister. Smocza Matka tak samo zdolna jest do dokonywania rzezi w imię swoich własnych idei, jednak jest to zupełnie inaczej przedstawiane na ekranie. Fakt, iż to Daenerys jest faworytką twórców serialu, jest widoczny tak bardzo, że aż razi w oczy. Im bardziej usiłuje się przedstawić kogoś wyłącznie w najlepszym świetle, tym gorzej to wygląda – bohaterka traci na wiarygodności, ponieważ nie ma żadnej innej twarzy poza tą jedną, bez najmniejszej skazy. Jednak pod przykrywką szlachetności w dalszym ciągu mamy tu desperatkę, która zrobi wszystko, by usiąść na tronie. Jej działania można podsumować powiedzeniem „cel uświęca środki”, podczas gdy do Cersei znacznie bardziej pasuje „po trupach do celu”. Zastanówmy się jednak przez chwilę – czy obydwie te formułki nie znaczą przypadkiem tego samego? Początkowo rzeczywiście Dany wydawała się szlachetna, prawdziwie dobra, sprawiedliwa... Jednak jej działania są tak naprawdę równie brutalne co postępki innych. Bohaterka nie ma problemu by palić ludzi żywcem, czy wieszać ich na krzyżach, żeby umierali w męczarniach... Mimo to, wszystkie jej czyny się wybiela, a podążająca za nią armia wyzwolonych ma jeszcze bardziej podkreślić, z jak wspaniałą osobą mamy tu do czynienia. Ludzie ruszają za nią dlatego, że wydaje się potężna i niepokonana, przy czym kluczowe jest tu „wydaje się”. Dany gromadzi wokół siebie coraz większy tłum, a ten z kolei bardziej niż w to, co już osiągnęła, wierzy w to, co jeszcze zrobi w przyszłości. Ona jest nadzieją – przez fakt, że uważają tak wszyscy jej poplecznicy, Daenerys sprawia wrażenie osoby jednolitej, takiej, która zawsze będzie równie szlachetna, równie idealna i równie wspierana. I nieważne, że nie ma na koncie wielkich rzeczy, a swoje szczęście w dużej mierze zawdzięcza działaniom innych. Ona nie ma wad. A nawet jeśli ma, to i tak wmówi wszystkim, że są to jej zalety.Gadaj zdrów. I tak wiem lepiej
Przekonana o tym, iż jest najsilniejszym graczem na planszy, Daenerys nadużywa maniery i arogancji, uważając się za kogoś ponad innymi – a zwłaszcza ponad śmiesznymi kandydatami do tronu, którzy przecież z założenia nie mogą się z nią równać. Tymczasem bez tych, którzy troszczyli się o nią i ratowali jej skórę (czytaj Jorah Mormont, Barristan Selmy, czy wreszcie sam Drogon), zapewne zginęłaby marnie. W chwili obecnej bohaterka zdaje się być przekonana o tym, iż sama doszła do wszystkiego, za co należy ją czcić i klękać u jej stóp. I nieważne, że też posiadasz tytuł króla lub lorda – klękaj albo spłoniesz żywcem. Daenerys zupełnie nie potrafi znieść krytyki i zawsze postępuje tak, jak chce. Pyta o zdanie tylko po to, by zachować pozory, że rzeczywiście potrzebuje doradcy i namiestnika – tak postępują przecież wszyscy władcy, więc i ona musi mieć kogoś u boku. Tymczasem jeśli ktoś udzieli jej odpowiedzi, która jest niezgodna z jej założeniem, po prostu postąpi po swojemu, udowadniając, że to ona ma rację. Widać to przede wszystkim w bieżącym sezonie, gdy pytała o radę zarówno Jona Snowa, jak i Tyriona, by w efekcie końcowym wzgardzić opiniami każdego z nich. Daenerys demonstruje swoją niezależność i podkreśla fakt, że nikt nie może jej poskromić. A gdy ktoś jej nie pasuje, po prostu go likwiduje. Jej pycha i arogancja widoczne są także w momentach, w których bohaterka powołuje się na nazwisko swojego ojca – zupełnie tak, jakby była to jej przepustka do wszystkiego. Daenerys żywi w sobie przekonanie, że wszystko jej się należy i bezceremonialnie wkracza do Westeros, gotowa spalić wszystkich, którzy zagrodzą jej drogę do tronu. Jest obcym przybyszem, który nie podejmował w zasadzie żadnych interakcji z mieszkańcami Westeros i choć sama nigdy nie siedziała na tronie, rozkazuje mówić do siebie „królowo”. Tymczasem – w przeciwieństwie do przykładowego Jona Snowa, który faktycznie zapracował sobie na swój tytuł czynami – Dany tak naprawdę osiągnęła niewiele. Polegała głównie na pomocy innych, którzy naprowadzali na właściwy trop. Gdy w końcu zyskała prawdziwą pewność siebie, ograniczała się do krzyków, żądań i gróźb typu „mam smoki i nie zawaham się ich użyć”. Dany nie jest partnerem do jakichkolwiek dyskusji, właśnie przez mylne przekonanie, że wszystko jej się należy i nikt nie dorasta jej do pięt. Wszystko chce załatwiać siłą i zamierza wywołać wojnę zamiast choćby spróbować podejść do tego bardziej dyplomatycznie. Czy fakt, że jej ojciec przed laty siedział na tronie, jest równoznaczny z tym, że i ona automatycznie staje się władcą? Oto jest pytanie. W Westeros na przełomie lat działo się bardzo dużo, a z tymi, którzy także roszczą sobie prawa do tronu można prowadzić nieskończone dyskusje. Ale co z tego – to się nie liczy. Daenerys jest królową. I już. Natychmiast dawać jej ten tron.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj