Ale to już było...

Wątek Daenerys często bywa zwyczajnie... nudny. Wszystko z powodu jego przewidywalności. Od jakiegoś czasu (przynajmniej od momentu, w którym jej smoki urosły i nauczyła się ich dosiadać) śmiało można robić zakłady, że jej kolejne poczynania zakończą się sukcesem. W dodatku nie byle jakim, a z prawdziwą pompą i towarzyszącą mu wzniosłą muzyką. Widząc kolejny raz, jak blondynka wychodzi z płomieni w pełnym majestacie, oczekując padającego na kolana tłumu bądź przelatuje nad miastem, obracając w popiół przeciwnika, mam szczerą ochotę ziewnąć. Wszystko jej się udaje, a epickie sceny z jej udziałem zdają się być robione na jedno kopyto. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to wszystko jest do bólu powtarzalne, przez co postać bardzo traci w moich oczach. Kogo spodziewać się kiedy jest źle? Daenerys i jej zionących ogniem pociech. Ona zawsze uratuje sytuację i sfrunie z nieba z rozwianym włosem i dźwięcznym „Dracarys” na wykrzywionych grymasem nienawiści ustach. Żadnego zaskoczenia, żadnego zwrotu akcji. Triumf goni triumf, smok majestatycznie wzbija się w powietrze, rozbrzmiewa dostojny chór. No i jak tu nie wywrócić wymownie oczami? Przejdźmy do sedna – smoki. Jak widać, wystarczy je mieć i zwyczajnie jest się fajnym, nie musząc już nic od siebie dodawać. To właśnie te bestie sprawiają, że Daenerys jest do przesady pewna siebie i przekonana o swojej niezniszczalności. Mając na usługach wielkie latające gady, nie drży przed żadnym, choćby najtrudniejszym zadaniem. Jej decyzje często są spontaniczne i impulsywne, a mimo to i tak wychodzi obronną ręką z każdego starcia. Nie przyjmuje do wiadomości, że jej działania mogą zakończyć się niepowodzeniem, co momentami czyni z niej postać myślącą po prostu głupio. Dużo ryzykuje i naprawdę dziwię się, że nic jej się jeszcze nie stało. Już samo to irytuje, bo gdyby ktokolwiek inny podejmował takie same działania, zapewne byłby skazany na porażkę. Ale nie ona. To przecież Daenerys z rodu Targaryenów, Zrodzona w burzy, Matka Smoków... i tak dalej, i tak dalej. Kontrowersyjność Daenerys prowadzi do nieustannej wymiany argumentów jej fanów z antyfanami. Mają oni swoje racje, jednak nawet przy wyraźnym opowiadaniu się po jednej ze stron, trzeba czasem spojrzeć na to wszystko bardziej obiektywnie. Czy to możliwe, że twórcy serialu tak bardzo faworyzują jedną z postaci z nadzieją, że widz tego nie zauważy? Czy może jest to kolejny zabieg celowy i przemyślany, jakich w tym serialu pełno? Biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo Daenerys zmieniła się na przełomie lat i poszczególnych sezonów, trudno nie nabrać podejrzeń, że jest w tym także inny cel niż ten oczywisty, jakim jest objęcie tronu. Targaryenówna podejmuje coraz odważniejsze decyzje i coraz mniej osób ma siłę, by w ogóle spróbować na nią wpłynąć, o czym ostatnio przekonał się także Tyrion. Wystarczy zasugerować jej, że istnieje być może lepsze rozwiązanie niż to, które ona sama ma na myśli, a gotowa jest pomyśleć, iż taka osoba się buntuje, czy nawet szykuje zamach na jej życie. Krok po kroku, Dany zaczyna myśleć bardzo niebezpiecznymi kategoriami, a fakt, że bezsensownie stawia na swoim (tak, jak to było ze spaleniem Tarlych), może sugerować rodzące się w niej szaleństwo. I przyznam, że wizja, w której cała ta nadęta otoczka towarzysząca jej postaci od początku ma zostać zrujnowana za sprawą jej widowiskowej przemiany w antagonistę, bardzo mi odpowiada. Tak długo skrywana alternatywna twarz może w końcu ujrzeć światło dzienne, na czym postać z pewnością skorzysta. QUIZ: Kim z Gry o tron jesteś? Z drugiej jednak strony... są to tylko gdybania. I choć coraz powszechniejsze wśród widzów, trudno zakładać, że to wszystko będzie jeszcze miało miejsce w serialu. Daenerys, jaką znam, to postać przereklamowana, przewidywalna i mało wiarygodna. Wydaje jej się, że pozjadała wszystkie rozumy, jest niezależna i liczy się tylko z tym, czego sama chce. Uważa siebie za wybawicielkę, jedyną nadzieję dla świata i najcenniejszy skarb, co naprawdę jest szczytem arogancji. Na pewno jest przez to wyjątkowa, ale niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tak naprawdę mamy tu do czynienia z osobą, która nie boi się okrucieństwa i wszystko chciałaby zdobyć siłą (bo przecież może, od czego ma smoki?). A fakt, że wspierają ją tłumy zapatrzonych w nią ludzi, jeszcze bardziej utwierdza ją w przekonaniu, że rzeczywiście tylko ona jest jedyną właściwą królową. Pozostaje nam jedynie trzymać kciuki, by nadzieje mieszkańców Westeros przypadkiem ich srodze nie zawiodły. Z lekką dozą złośliwości – wcale bym się nie obraziła, gdyby tak się stało.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj