Tak jak większość młodych osób, rzadko oglądam telewizję. Jednak gdy już to robię, zazwyczaj włączam kanał E!, aby dowiedzieć się, co słychać u Kardashianów. W artykule postaram się przybliżyć fenomen z perspektywy osoby lubiącej perypetie tej rodziny. Dlaczego my, widzowie programu, trzymamy nadal z Kardashianami?
Jedni ich kochają, drudzy nienawidzą, ale nikt nie pozostaje w stosunku do nich obojętny. Klan Kardashian/Jenner to królewska rodzina wśród celebrytów, która już dawno wyszła poza ramy telewizji. Wyznaczają trendy modowe i urodowe, a na ich stylu życia wzorują się miliony, które są w stanie zapłacić każdą cenę za chociaż namiastkę tego, co dla Kardashianek jest codziennością. Żeby nie wiedzieć co się u nich dzieje, trzeba by chyba było żyć w zupełnie innym świecie. Chociaż nie wszyscy to akceptujemy, są ważną częścią naszej kultury i myślę, iż śmiało można powiedzieć, że mamy obecnie do czynienia z kardashianizacją.
Zgadzam się z tym, że programy typu
Keeping up with the Kardashians są ogłupiające. I bardzo dobrze, że takie są! Bo każdy z nas, od czasu do czasu, potrzebuje odmóżdżenia. Gdyby istniała wyłącznie kultura wysoka i moglibyśmy jedynie podziwiać wybitne dzieła, które wymagają głębszej analizy, pewnie byśmy zwariowali. A to właśnie wytwory kultury masowej pozwalają naszemu mózgowi na odpoczynek, ponieważ nie wymagają dużego wysiłku intelektualnego.
Oglądanie takich programów jest niebezpieczne, ponieważ wciągają jak niejeden dobry serial. Gdyby bohaterowie jakiegoś serialu zmagali się z problemami, z którymi zmagają się ich uczestnicy, nikt by go nie oglądał. Dlaczego więc nie możemy oderwać się od telewizora, gdy celebrycka arystokracja pojawia się na ekranie? Ponieważ ich problemy, chociaż dla nas całkowicie absurdalne, są jednak prawdziwe, a my wolimy zająć się nimi, zamiast zastanawiać się jak rozwiązać nasze własne. Nagle, sprawy o których normalny śmiertelnik raczej nie myśli, stają się niesamowicie fascynujące. Niby mogłabym zająć się swoimi codziennymi, monotonnymi obowiązkami, ale nie mogę przecież przegapić odcinka, w którym Kris Jenner postanawia, że po śmierci chce być przerobiona na diamenty! Wiedzieliście, że tak się w ogóle da? Ja też nie. Teraz już wiem, że się da, wiem jak to się robi i ile to kosztuje. A fakt, że nigdy nie będzie mnie na to stać, zupełnie mi nie przeszkadza.
Mam wrażenie, że jednym z głównych powodów, dla których lubimy reality shows jest to, że poprawiają naszą samoocenę. Zapewne większość z nas chociaż raz, oglądając taki program, pomyślała, że występujący w nich ludzie są głupi, co sprawiło, że automatycznie poczuliśmy się mądrzejsi. Ważne jednak, żeby zdać sobie sprawę z tego, że jest to jedynie złudzenie. Zawsze, gdy ktoś mówi mi, że Karsdashianowie sprzedają swoje całe życie i że jest to niemądre, chce mi się śmiać. Kardashianki tak samo umiejętnie pilnują swoich interesów i swojej prywatności. Jeśli sądzicie, że są po prostu głupie, to jesteście w wielkim błędzie. Myślicie, że oni pokazują tam wszystko, co się u nich dzieje? Oczywiście, że nie! Każdy krok jest dokładnie przemyślany, a oni pokazują to, co chcą nam pokazać. Idealnym przykładem jest niedawna sensacyjna wiadomość o tym, że Kylie urodziła dziecko. Wiele miesięcy trwały spekulacje na temat tego, czy najmłodsza z sióstr jest w ciąży. Jednak cały klan trzymał buzie na kłódkę, a w programie nie pojawiło się nic, co mogło by wskazywać na to, że plotki są prawdziwe. Na pewno bardzo pomocne w nadzorowaniu tego, co widzowie mogą zobaczyć w programiem jest to, że Kim, Khloe, Kourtney i ich matka Kris są jednymi z producentów wykonawczych programu. Mówiłam? Pełna kontrola!
Nie mogę nie wspomnieć o czymś bardzo oczywistym, ale niezwykle ważnym. Kardashianów oglądamy, ponieważ są atrakcyjni. Nie ma co do tego wątpliwości. Pamiętam, że w
The Hunger Games, które opowiadają przecież o okrutnym reality show, główna bohaterka usłyszała zdanie, które idealnie opisuje omawiany przeze mnie przypadek : „Teraz będą chcieli cię zabić, pocałować albo być tobą”. Dla wielu z nas ta rodzina to ideały, do których dążymy lub o których marzymy, a frustracja, że nie możemy ich osiągnąć, wywołuje w stosunku do nich nienawiść. Co ciekawe, nie wpasowali się w amerykański kanon piękna, lecz stworzyli swój własny. Najsłynniejszym siostrom na świecie bardzo daleko do długonogich, wychudzonych, jasnowłosych modelek. Dzięki nim zapanowała moda na kształty. Teraz kobiety na całym świecie nie chcą wyglądać jak dziewczyny, które chodzą po wybiegach. Porzuciły głodówki i wzorem Kourtney, Kim, Khloe, Kendall i Kylie ruszyły na siłownie. A ponieważ największym talentem tej rodziny jest talent do interesów, także i tu znalazła szansę na zarobek. Khloe ruszyła z programem
Revenge Body With Khloe Kardashian, w którym zmienia życie uczestników i pokazuje Ameryce, jak walczyć o lepszą, zdrowszą wersję siebie.
Człowiek z natury czuję potrzebę przynależności i pragnie być częścią czyjegoś życia. W typowym reality show, co jakiś czas wymieniana jest obsada. Jednak w tym wyjątkowym przypadku, od ponad dziesięciu lat, oglądamy te same osoby. Nie jest więc niczym dziwnym, że się z nimi związaliśmy i w pewnym sensie traktujemy ich jak własną rodzinę. Wiemy, co lubią jeść na obiad i jak spędzają święta; towarzyszymy im podczas wizyt lekarskich i przeżywamy z nimi bolesne momenty; byliśmy obecni na ich ślubach i obserwowaliśmy ich rozwody; przechodziliśmy z nimi kolejne ciąże, widzieliśmy, jak rodzą się i dorastają ich dzieci. Dlatego, chociaż mogą dzielić nas tysiące kilometrów, czujemy jakbyśmy ich znali.
Chociaż ich droga do sukcesu zaczęła się od wypuszczenia sekstaśmy Kim, to jednak zaskakująco rzadko zdarzają się skandale z ich udziałem. Może lubimy ich właśnie dlatego, że nie dostarczają zbyt wielu kontrowersji? Wręcz przeciwnie, w wielu przypadkach są wzorami do naśladowania. W Stanach Zjednoczonych, gdzie bardzo aktywnie walczy się o tolerancje dla wszelkiego rodzaju odmienności, Kardashianowie pokazują, że nie liczy się rasa czy orientacja, a każdy powinien żyć zgodnie z tym, co czuje. Członkowie tego klanu są lub byli w związkach z osobami o odmiennym kolorze skóry, a najstarszy z rodu, Bruce Jenner, stał się Caitlyn i nie spotkał się z odrzuceniem. Co więcej, Caitlyn doczekała się własnego programu!
Część z osób, która śledzi życie Kris i jej potomków, robi to głównie ze strachu przed pominięciem. Zjawisko FOMO czyli Fear Of Missing Out to jedna z „chorób” naszych czasów. Bardzo często staramy się być z czymś na bieżąco tylko po to, żeby wiedzieć o czym rozmawiają inni, mieć na ten temat coś do powiedzenia i nie być jedynie biernymi obserwatorami tego, co dzieje się w mediach. A media, szczególnie te internetowe, nie śpią, więc i nam wypadałoby nie spać. Przeglądamy platformy społecznościowe przy jedzeniu, zasypiamy z telefonem w ręku, a zaraz po przebudzeniu sprawdzamy, co nas ominęło. A KUWTK nie kończy się wraz z odcinkiem. Show pokazuje tylko niewielką część tego, co dzieję u najsławniejszej amerykańskiej rodziny. Aby nie pominąć najważniejszych momentów z ich życia, musimy obserwować ich na Instagramie, Snapchacie i Twitterze, polubić ich profile na Facebooku, a nawet zapłacić za ich autorskie aplikacje, które zawierają materiały niepublikowane nigdzie indziej. Myślę, iż część z nas jest świadoma tego, że dotyczy nas problem FOMO. Nie sądzę jednak, by ta świadomość nam w jakikolwiek sposób pomagała. Możliwe nawet, że właśnie przez nią nasze samopoczucie jest gorsze, ponieważ chcemy, ale nie potrafimy pozbyć się odczuwanej presji, bo strach przed pominięciem jest zbyt silny.
Fanami KUWTK są też ulubione gwiazdy wielu ludzi.
Jennifer Lawrence, która przy każdej możliwej okazji wyznaje im miłość, niedawno miała okazję przeprowadzić wywiad z Kim. Aktorka poprowadziła program Jimmy Kimmel Live, podczas którego zadała najsłynniejszej z sióstr pytania, na które każdy chciałby znać odpowiedzi, a których żaden z dziennikarzy i prowadzących tego typu programów nigdy nie zadaje. Dowiedzieliśmy się również, że spełniło się marzenie Lawrence i była gościem w domu nestorki rodu, Kris. Kolejną sławą, która otwarcie mówi o swojej obsesji na punkcie klanu, jest kochana przez miliony, młodziutka gwiazda serialu
Stranger Things, co tydzień przed telewizorami zasiada średnio półtora miliona Amerykanów. Nie wolno też zapomnieć o tym, że kanał E! Entertainment jest dostępny w stu dwudziestu krajach i w każdym z nich Kardashianowie mają swoich wiernych fanów. Rekord, który raczej ciężko będzie pobić, należy do ślubu Kim z koszykarzem Krisem Humphriesem. Chociaż małżeństwo nie było zbyt udane (trwało zaledwie 72 dni), to odcinek okazał się wielkim sukcesem, który był udziałem ponad dziesięciu milionów osób.
Moc, którą mają członkowie tej rodziny jest jednocześnie fascynująca i zatrważająca. Chociaż jej skutki są zazwyczaj bardzo pozytywne, to ma ona również ciemne strony. Pozwala im zarówno budować, jak i niszczyć. Ostatnio Kylie Jenner skrytykowała na Twitterze aktualizację Snapchata. Celebrytka, która przez długi czas była niekwestionowaną królową tej aplikacji, doprowadziła ją do strat w wysokości 1,5 miliarda dolarów! I zapewne niektórzy są oburzeni tym, że ktoś taki może jednym wpisem wyrządzić tak ogromne szkody, jednak nie mamy prawa jej obwiniać, ponieważ sami jej tę siłę ofiarowaliśmy.
Powiedzmy sobie szczerze: gdyby nie zainteresowanie ludzi, ten program już dawno zniknąłby z telewizji. To właśnie my sprawiamy, że Kim i spółka mają się tak dobrze. Oglądamy ich, śledzimy w mediach społecznościowych, kupujemy ich produkty. Prawda jest taka, że Kardashianowie nie tworzą kultury, a są jedynie jej odbiciem. To my stawiamy oczekiwania, na które oni odpowiadają. Potrzebują nas, ale to my potrzebujemy ich bardziej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h