- No. Nawet Blizzard by się takiego nie powstydził – brzmiała wcale nie lepsza riposta, która uruchomiła ciąg sentymentalno–wspomnieniowy. Powróciliśmy do czasów gimnazjum, kiedy to w ramach odkrywania świata zagłębialiśmy się we wszelkiego rodzaju gry z okolic RPG i RTS. Wliczała się w nie między (wieloma) innymi przejmująca historia o tym, że nie należy zamieniać paladyńskiego młota na przeklęty miecz, bo to źle robi na cerę. Faktem jest, że ekipa tłumaczy "Warcraft III" odwaliła na tyle dobrą robotę, że do dzisiaj, przed zażyciem jakichkolwiek medykamentów w głowie eksploduje mi monolog kapłanów na temat skutków ubocznych zaklęć.

- Poza tym do dzisiaj masz ustawione na komórce liszowe "trup tu tupta" jako sygnał wiadomości – demaskuje mnie Osoba Trzecia, a mnie naprawdę trudno zaprzeczyć - tym bardziej, że mój telefon właśnie dał głos.

- Easter eggi, jak easter eggi. Żarty na pierwszego kwietnia zawsze mieli lepsze. Niektóre nawet traumatyczne.

Albowiem do dzisiaj nie mogę otrząsnąć się po tym, jak okazało się, że zapowiedź klasy "archiwista" w "Diablo III" była tylko żartem. Zadrwiono ze mnie okrutnie i mam mocne postanowienie nigdy im tego nie wybaczyć. Do dzisiaj udaje mi się bojkotować trzecią część serii (pomimo niezwykle kuszącego w rozgrywce łowcy demonów) i nie zagram, dopóki nie uwolnią archiwisty i jego zabójczego "szszszszsz..."

- A Bethesda? "Elder Scrolls" jest całkiem zabawne. Ale tam trudno rozróżnić easter egga od buga...

- To już bardziej mi się podobało, jak w "Falloucie 3" rozwalili sobie biuro – marudzę. – W "Morrowindzie" największym easter eggiem było to, że Elfy wysokiego rodu stworzeni byli na kształt i podobieństwo Uruk-hai. A za coś takiego należałoby na Bathesdzie zrobić "requestat in pace".

- Wiedźmin Geralt spotkał jednego kolegę Ezia – zauważa Osoba Trzecia. To prawda. Spotkał. Martwego w stogu siana, a jego zwłoki skwitował krótkim "oni się chyba nigdy nie nauczą". Wspomnienie wywołuje u nas krótki rechot i dochodzimy do wniosku, że Państwo od Wiedźmina eggują może rzadko, ale z klasą.

- Natomiast jeśli spojrzeć na "Assassin's Creed" z odpowiedniej strony, to jest jeden wielki ester egg. Historyczny – kontynuuję, a Osoba Trzecia kiwa głową stwierdzając, że absolutnie żadne wcielenie Leonarda da Vinci nie wzbudziło w niej takiej sympatii, jak dobroduszny piegus. A i mnie chyba trudno będzie się znowu przestawić na wersję "amant, spiskowiec, ekscentryk" z okazji zbliżającego się Da Vinci's Demons.

Zaczęliśmy się zastanawiać, komu należałoby przyznać zaszczytny tytuł Króla Jaj Wielkanocnych. Przez chwilę przelatują mi przez głowę różne możliwości, ale nic mnie nie przekonuje. W końcu jednak uśmiecham się błogo, oczy mi się wypełniają miłością, moją głowę nagle zalewa muzyka z Quintarry. No, przecież do końca życia, Trojka i tłumacze "Arcanum". Smak dzieciństwa.

- W jednym zadaniu trzeba było złapać potwora do klatki. Powiedziane było, że walka z nim byłaby z góry skazana na porażkę, bo bydle silne, ale przez większość czasu żyło sobie pod postacią fioletowego królika. Cała zabawa polegała na tym, żeby cię nie wyczuł i nie zamienił w bestię. Ale do tego trzeba było się rozebrać, wysmarować moczem i tak poniżonym zakraść się do jaskini, gdzie futrzak kicał radośnie.

- Przecież to na kilometr pachnie jajem.

- Może i pachnie, ale w tej grze istnieje artefakt "pierścień Cieni", który czyni cię niewidzialnym, ale jak za długo go ponosisz, to kończysz w grobie. Z taką grą się nie zadziera. A później biegasz do końca gry z ekwipunkiem zablokowanym klatką wypełnioną fioletowym królikiem, bo mob, który dał ci questa, jednak go od ciebie nie chce. Albo umiera bezczelnie. Już nie pamiętam…

Oburzam się na uwagę, że "trzeba go było wywalić", bo gdyby w prawdziwym życiu zdarzyło mi się być w posiadaniu fioletowego królika, to też do końca nie opuszczałaby mnie nadzieja, że do czegoś się jeszcze przyda. Już tak pomijając poświęcenie, z jakim przyszło go zdobyć.

Wspominamy jeszcze przez chwilę godziny spędzone na odczytywaniu wszystkich epitafiów na wszystkich cmentarzach w grze ("Nie wstanę, tak będę leżał!" z pozdrowieniami dla Pana Machulskiego i Jerzego Stuhra). Co zaś się tyczy pogody, to stwierdziliśmy, że na pewno już niedługo na twitterze HBO pojawi się informacja, iż aktualne warunki pogodowe to ich kampania reklamowa Gry o tron.

(Po zastanowieniu autor zrzeka się praw do ostatniego zdania)

W. Morgulis

Czytaj więcej: EFEKT BAZINGA: Kultura wychodzenia

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj