- Nie mogę… - zagajam marudnym tonem.No, co tam ci znowu nie pasuje? pyta Osoba Trzecia, nie odrywając oczu od filmu. – Bazylika świętego Piotra w panoramie. – celuję triumfująco chipsem w kierunku ekranu. – Nie powinno jej tam być! – oznajmiam z radosną ulgą, że na coś to moje humanistyczne wykształcenie w końcu się przydało. – Czemu. Przecież to Rzym – stwierdza trzeźwo Osoba Trzecia, nie używając ani pół znaku zapytania. – Ale akcja dzieje się w 1476 roku! – matko, Sherlock byłby ze mnie taki dumny – ...a Bazylika powstała dopiero na początku XVI wieku.No, to co. Przy kopule były rusztowania, może już wtedy zaczęli budować.Tę kopułę zaprojektował Michał Anioł... - odbijam – …który w 1476 miał dopiero roczek. Kurtyna opada, a Sherlock klaszcze z podziwem.

Takie wychowanie. Moje życie w gimnazjum raczej przypominało The Big Bang Theory niż "Carrie Diaries". Wychodziliśmy z kina po "Ja, robot" i wymądrzaliśmy się zawzięcie, czy spadający robot może dogonić nie mniej spadającą kobietę. Złośliwą satysfakcję sprawiał mi widok hakerów łamiących zabezpieczenia za pomocą kodu HTML, a mój najlepszy kumpel piętnaście razy oglądał scenę walki Neo z agentem Smithem w metrze, żeby sprawdzić, czy ilość wystrzelonych kul zgadza się z pojemnością magazynku (za każdym razem wychodziło, że nie – ponoć najdokładniejszy jest w tym względzie "Underworld"). Osoba Trzecia nie jest w stanie słuchać amerykańskich aktorów usiłujących mówić po polsku. Twierdzi, że w “Czikago” jest pełno taksówkarzy, którzy byliby chętni dorobić trochę centa, jako konsultanci gramatyki polskiej. Ma w tym jakąś słuszność, bo trochę słabe jest to, że jak do tej pory liderem w tej kategorii nie są aktorzy z "Niepokonanych", tylko gadająca skrzynka z "Kroniki Opętania".

Chwila refleksji na temat tego, czego nie jesteśmy w stanie przełknąć, a na co możemy spojrzeć przez palce, po raz pierwszy przyszła w trakcie rosyjskiej superprodukcji o Wielkiej Smucie (w roli dowódcy złych Lachów - Michał Żebrowski).- Ten film był tak oderwany od rzeczywistości, że nie jestem w stanie z nim dyskutować… - stwierdzam po seansie wspominając tę piękną chwilę, w której główny bohater pokonał pół polskiej armii za pomocą armaty zrobionej z kawałka skóry i sznurka. McGyver ze wstydu sam by się wysłał na karnego jeżyka. - Rosjanie otagowali to jako “fantasy” - informuje Osoba Trzecia przeżuwając paluszka - ale dla mnie ten film nie jest zły dlatego, że jest mało kompatybilny z podręcznikiem od historii, tylko dlatego, że jak na fantasy jest cienki jak rosół z droida.

I to było zdanie klucz - do pojęcia sensu życia po napisach końcowych. Nikt nie przyczepi się smsującego Sherlocka Holmesa, ani samoładującego się kołczanu Legolasa. A jeśli się przyczepi, to z sentymentem i głosem pełnym wyrozumiałości. I dobrze, bo czymże jest jeden gladiator w trampkach w obliczu ogółu filmu, który raczej dobry jest i broni się wystarczająco zaciekle. Po łyżce gorzkiego syropu każdy człowiek ma konstytucyjne prawo do zagrychy w postaci kawałka czekolady mlecznej. - Bardzo piękne to, co mówisz - stwierdza Osoba Trzecia – I prawdziwe, bo Rosjanie nam nie dali żadnej nagrody za dzielność w przeprawie przez ich superprodukcję. Ale przynajmniej najgorsze masz już za sobą, bo raczej nie będzie ci dane zobaczyć filmu z większą dowolnością historyczną (miała rację aż do premiery “Bitwy pod Wiedniem”).

- Nie tak było! - Słyszę po swojej lewicy. Kumpel zaciąga się colą przez słomkę podczas kiedy Krasnoludy po kolei wpraszają się do spanikowanego Bilba. - Zupełnie inaczej ze sobą gadali - dodaje. “Hobbita” przeczytał wczoraj, więc ma na świeżo. Łamię kinowe silentium sacrum: - Naprawdę myślałeś, że z książki, która ma dwieście stron czcionką czternastką da się zrobić trzy filmy, nie odchodząc deczko od treści? - moje pytanie otrzeźwiające jednak nie działa, bo kumpel co chwilę przeżywa, że coś mu się nie zgadza. Purysta Tolkienowy się znalazł, fundamentalista książkowy... “Ciekawe, co powie na widok Hansel i Gretel z kuszą…” - myślę, a myśl tę cechuje nieco sadystyczne rozbawienie.

- Boże, jakie beznadziejne tłumaczenie z sindarinu! - wyrywa mi się kilkadziesiąt sekund później.

Jest to silniejsze ode mnie.

W. Morgulis

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj