W zasadzie sam nie wiem, jak to się stało, że zacząłem ten serial oglądać. Kolejna historia policjantów-zabijaków, którzy walczą ze zbrodnią ku chwale ojczyzny? Po co komu oglądanie takiego czegoś? Ale tak to już jest z tymi serialami. 60% z nich opowiada o tym samym, a my nadal siedzimy godzinami przed ekranem, śledząc poczynania naszych ulubieńców.

Trudno powiedzieć, czym szczególnym Hawaii Five-0 mogłoby się wyróżniać. Jest to niesamowicie pozytywny serial. Obfituje w radosną muzykę, pogodne zdjęcia, a całości dopełniają przezabawne stwierdzenia Danny’ego. Poza tym, gdzieś w tle, trwa walka z mordercami, porywaczami, złodziejami i oczywiście politykami. Nie uświadczymy tutaj przesadnych cliffhangerów, więc spokojnie można sobie obejrzeć kolejny odcinek z tygodniowym opóźnieniem. Ot, taka miła odskocznia.

[image-browser playlist="610779" suggest=""]

Na pierwszy plan wysuwa się kilku bohaterów, którzy należą do ekipy Five-0. O każdym z nim dowiadujemy się czegoś więcej, ale główny wątek raczej skłania się ku postaci Steva McGarretta i jego rodzinnej przeszłości. Każdy odcinek opowiada o jakiejś innej sprawie, ale w większości z nich pojawiają się elementy łączące te 24 fragmenty układanki w pewną całość. Wydaje mi się, że gdzieś pod koniec pierwszego sezonu, historia samego McGarretta została trochę porzucona. Powraca ona dopiero w ostatnim epizodzie, jednak ze zdwojoną siłą. Jak to bywa w finałach, każdemu z pozostałych bohaterów, również poświęcono parę minut.

[image-browser playlist="610780" suggest=""]

W obsadzie serialu napotkamy parę znanych postaci. Pod względem popularności i rozpoznawalności, na pierwszy plan wysuwa się Daniel Dae Kim, nie kto inny, jak serialowy Jin z Zagubionych. Jest też Alex O'Loughlin (odtwórca roli Steva McGarretta), który zagrał główną rolę w krótkim i niestety nie docenionym przez producentów Moonlight. W czołówce aktorskiej znalazł się też Scott Caan, przeze mnie najbardziej kojarzony z "Ocean's Eleven" (i sequela), oraz śliczna Grace Park z Battlestar Galactica.

Co wyróżnia Hawaii Five-0, wśród innych amerykańskich produkcji? Każdy kto serial oglądał, na pewno zwrócił uwagę na scenografię i zdjęcia. W świecie, w którym większość telewizyjnych produkcji powstaje w pomieszczeniach, wypełnionych zielonymi ekranami, Five-0 nakręcono w niemal odchodzącym już do lamusa plenerze – i to jeszcze jakim! Śledząc poczynania grupy policjantów, nieustannie przedzieramy się przez obfitujące w zieleń ziemie hawajskie. Jest to bardzo przyjemny widok, nie napawający nas taką monotonią, jak oglądanie kolejnego miejsca zbrodni, gdzieś na ulicy Nowego Jorku.

[image-browser playlist="610781" suggest=""]

Jak widać, niewiele potrzeba, by zrobić niezły serial bez wyszukanej fabuły. Nie ma się co okłamywać – historie opowiadane w Hawaii Five-0 nie są w żaden sposób szczególne, ani specjalnie dopracowane. Na efekt końcowy, składa się dobra oprawa techniczna samego serialu. Dobre, dynamiczne zdjęcia, ciekawe krajobrazy, przyjemna (chociaż niewyszukana) muzyka i zabawne postacie, które dają się polubić. Jeśli więc nie poszukujecie kolejnego fabularnego molocha, takiego jak chociażby Zagubieni, to do "lektury" Hawaii Five-0 możecie czuć się zachęceni.

Czytaj także: UPFRONTY 2011: RAMÓWKA CBS

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj