Channing Tatum przebrany za Beyonce, Anne Hathaway bujająca się do kuli w rytm piosenki Miley Cyrus czy Josh Gad jako Donald Trump - absurdalne i niemożliwe? A jednak. Lip Sync Battle pokazuje największe gwiazdy w zupełnie nowej odsłonie i podbija serca Amerykanów. Czy polska wersja jest w stanie dorównać oryginałowi?
Pamiętacie te beztroskie czasy w podstawówce, gdzie przedmioty takie jak muzyka, plastyka czy technika rozwijały waszą kreatywność? A pamiętacie te liczne konkursy organizowane dla Was, w których wcale nie trzeba było recytować wierszy czy posiadać rozległej wiedzy na temat świata i chodziło wyłącznie o dobrą zabawę? Ja doskonale pamiętam jeden z takich konkursów, Mini Playback Show. Zasady były banalnie proste: przebrać się za gwiazdę muzyki, udawać, że śpiewa się jedną z jej piosenek, ułożyć jakąś fajną choreografię i sprawić, by publiczność cię pokochała. Czy to nie jest fajne? A teraz wyobraźcie sobie, że to samo robią zdobywcy Oscara czy Grammy, osoby, które oglądasz w telewizji czy internecie. Niemożliwe? A jednak.
Lip Sync Battle to po prostu Mini Playback Show dla największych światowych gwiazd.
No url
Zaczęło się od Jimmy’ego Fallona, który podczas swojego wieczornego talk show zapraszał gości do krótkiej rywalizacji, w której chodziło, najprościej ujmując, o poruszanie ustami do słów piosenek. Ten krótki element
Late Night with Jimmy Fallon podbił serca Amerykanów tak bardzo, że zdecydowano się na poświęcenie formatowi całego programu. Tak powstało
Lip Sync Battle emitowany na stacji Spike.
Wyobraź sobie Anne Hathaway, zdobywczynię Oscara, szanowaną aktorkę, która do piosenki
Wrecking Ball Miley Cyrus fruwa na kuli i liże młot. Albo Channinga Tatuma przebranego najpierw za ulubienicę małych dziewczynek - Elsę z
Krainy lodu - a potem za samą Queen B, Beyonce. Josh Gad jako Donald Trump w piosence
I Touch Myself zespołu The Divinyls. A teraz Eva Longoria robiąca za Nicki Minaj. To wszystko wydarzyło się właśnie w
Lip Sync Battle. Program w każdym odcinku zaskakuje nowymi odsłonami doskonale znanych nam gwiazd filmów, seriali, muzyki czy nawet sportu. Oni doskonale się bawią, lubią zdrową rywalizację i swoją naturalnością budzą sympatię widzów. Można by pomyśleć „Co z tego?
Taniec z gwiazdami od lat zaprasza do swojego programu znanych i lubianych”. Może i tak, ale
Lip Sync Battle jest przede wszystkim bardziej spontaniczny, gwiazdy nie harują tygodniami, by móc zatańczyć tango czy paso doble. Tutaj tworzą choreografię teledyskową czy koncertową, a muzyka i sami zaproszeni goście trafią w gusta widowni zarówno młodej, jak i tej starszej.
No url
No url
Lip Sync Battle to nie tylko gwiazdy, ale i gospodarze produkcji. LL Cool J i Chrissy Teigen to dynamiczny duet, doskonale do siebie pasujący. Między prowadzącymi jest chemia, między nimi i gwiazdami jest chemia. Wszystko wydaje się tak autentyczne i swobodne, że trudno się do czegoś przyczepić. To tworzy cały program. Goście i ich gospodarze, ich wzajemna sympatia, szacunek i mała rywalizacja, która nikomu nie szkodzi. Ważne, by było dużo śmiechu i dobrych wykonań, a gdy jeszcze do tego dorzucimy gościnne występy…
Amerykanom opadła szczęka, gdy podczas wykonania Channinga Tatuma na scenę wkroczyła sama Beyonce i zatańczyła z nim do piosenki
Run the World (Girls) albo gdy supermodelka Gigi Hadid zaprosiła dwóch członków Backstreet Boys do występu. Niespodziewane cameo prawdziwych twórców lip syncowanych piosenek napędza program i przyciąga jeszcze więcej widzów przed telewizory.
No url
No url
Ogromna popularność tego programu doprowadziła do wykupienia formatu przez TVN, który zdecydował się na wypuszczenie
Lip Sync Battle: Ustawka wyłącznie na player.pl. Miał być ogromny sukces, polskie gwiazdy próbujące dorównać amerykańskim. Wyszło jak wyszło. Podczas seansu pierwszego odcinka szybko można dostrzec, że wszystko wygląda tak samo - scenografia, muzyka, czołówka - ale to w gruncie rzeczy bardzo częste, gdy tworzy się zagraniczne formaty w polskich warunkach. Problem polega na tym, że robienie kalki nie zawsze działa i na pewno nie powinniśmy ślepo zżynać od innego kraju tylko dlatego, że tam to jest popularne, bo tutaj to może nie wypalić. Za Oceanem jesteśmy świadkami świeżości, spontaniczności, autentyzmu. Tutaj wszystko wydaje się sztuczne i wymuszone.
Na pierwszy ogień idą gospodarze programu – Piotr Kędzierski i Natalia Jakuła. Kędzior jest dobrze znany; jako prowadzący audycję w stacji Rock Radio radzi sobie bardzo dobrze, tutaj się stara. Te starania trzeba docenić. Sama Natalia podczas występów wije się jak w jakimś tanim klubie, a do powiedzenia nie ma nic interesującego. Duet ten nie jest ani zabawny, ani spontaniczny, pozbawiony wszelkiej chemii zarówno między sobą, jak i między uczestnikami. Nie powinno tak być, w końcu na polskim show-biznesowym podwórku wszyscy doskonale się znają. Czemu więc to nie wychodzi?
Kłopot też leży w doborze gwiazd, które renomą, skalą i talentem nie tylko nie dorównują tym amerykańskim, ale po prostu nie sprawdzają się w tej formule. Maffashion to nie Gigi Hadid, a Krystian Wieczorek to nie Channing Tatum. TVN, zapraszając kolejnych gości do programu, kierował się wyłącznie ich popularnością, myśląc, że w ten sposób przyciągną publiczność, stąd występ Dawida Kwiatkowskiego, blondynki z Play Barbary Kurdej-Szatan czy Marty Wierzbickiej. Dla Amerykanów współczynnik popularności jest ważny, ale przede wszystkim ważny jest jakiś talent aktorski i rzetelne przygotowanie gwiazdy do występu, a w polskiej wersji można zauważyć, że niektórzy z występujących najzwyczajniej nie znają tekstu i po prostu ruszają ustami. Byłoby to nie do pomyślenia w oryginale. O ile przy polskich wykonaniach jeszcze im wychodziło, przykład Dawida Kwiatkowskiego, który całkiem dobrze poradził sobie z utworem Tede zatytułowanym
Hot16Challenge, to jednak taka Maffashion przy utworze Ariany Grande
Problem trochę się zagubiła. Ta nierówność jest odczuwalna w każdym odcinku - jedynie czasem coś wychodzi poprawnie, a w większości przypadków trąci sztucznością.
No url
Coś, czego nie ma w amerykańskiej wersji, a zagościło w polskiej, to kulisy programu prowadzone przez znanych youtuberów. Można by pomyśleć, że Abstrachuje swoje dni świetności ma już za sobą, ale to właśnie oni stali się gospodarzami kulis
Lip Sync Battle. I tu bywa różnie. Niektóre ich żarty są śmieszne, a niektóre wręcz żałosne, obraźliwe. Sama idea kulis wydaje się niepotrzebna, bo i tak podczas programu mamy krótkie materiały z udziałem gwiazd przygotowujących się do występu. Po co więc jeszcze dodatkowe kulisy, które nie wnoszą niczego innego poza komentarzem chłopców z Abstrachuje?
Zagraniczne formaty sprawdzały się u nas od lat.
You Can Dance,
Top Model,
The Voice - te programy cieszą się u nas ogromną popularnością. Promują młode talenty, dają im szansę na karierę, a gwiazdy zaangażowane w te produkcje mają jakieś rozeznanie w temacie. Programy, w których gwiazdą jest sama gwiazda, wypadają gorzej. Wyjątkiem jest
Twoja twarz brzmi znajomo, bo tam stawia się na uczestników z chociażby minimalnym talentem, przez co całość wypada naprawdę przyzwoicie. Pozostałe produkcje opierają się wyłącznie na popularność gości, licząc tym samym na oglądalność. Takim przykładem jest właśnie
Lip Sync Battle. To się nie sprawdziło w Polsce i mimo usilnych starań nic tu nie gra. Czasem naprawdę warto sprawdzić, czy opłaca się sprowadzać zza Oceanu wszystkie programy. Taki
The Voice czy
You Can Dance to strzał w dziesiątkę, uczestnicy z talentem i osobowością, jurorzy z wiedzą i umiejętnościami.
Lip Sync Battle: Ustawka pokazuje braki i mankamenty u osób, które teoretycznie ten talent powinny mieć. Ale niech Was nie zraża poziom polskiej wersji. Amerykańska jest naprawdę bardzo dobra, tam zrobiła furorę i nie bez powodu. Prowadzący, goście, cameo - wszystko ładnie współgra. Jest to prosta rozrywka na poziomie, pozbawiona żenujących żartów, która pozwala nam zobaczyć znanych i lubianych w zupełnie innej odsłonie.
No url
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h