Początki filmoterapii

Wspomniana metoda terapii nie ma zbyt długiej historii - powstała w latach 80. ubiegłego wieku w USA. Nie była to jednak pierwsza próba zbadania, jaki wpływ na ludzkie życie mogą mieć filmy. W 1946 roku, po wojnie, sprawdzano, czy mogą one pomóc żołnierzom, którzy wskutek traumatycznych wydarzeń popadli w depresję. Efekty badań okazały się zadowalające. Za twórcę filmoterapii uznaje się profesora Gary’ego Solomona, nazywanego The Movie Doctor. Na własnym przykładzie odkrył, że odpowiedzi na niektóre życiowe problemy można znaleźć właśnie w filmach. Kino ułatwiało mu codzienne zmagania z przeszkodami, które niezbyt życzliwy los stale rzucał mu pod nogi. Wpłynęło również na jego karierę zawodową – psychoterapeuty. Zaczął polecać swoim pacjentom filmy, które według niego mogły okazać się dla nich pomocne. Ogromnym zaskoczeniem była dla Solomona niespodziewana skuteczność przepisywanych przez niego, nietypowych "leków". Zachęcony początkowymi sukcesami, postanowił zgłębić korzyści, jakie może nieść za sobą filmoterapia. Swoje odkrycia opublikował w The Motion Picture Prescription: Watch This Movie and Call Me in the Morning, który zawierał wskazówki, jak stosować tę innowacyjną metodę leczenia.

Czym jest filmoterapia i co zyskujemy dzięki oglądaniu filmów?

Krótko mówiąc, jest to wspomaganie tradycyjnych terapii poprzez włączenie w nie filmów. Nasuwa się pytanie – co można leczyć za pomocą kina? Filmoterapia ma niezwykle szerokie zastosowanie. Jest wykorzystywana m.in. w procesie resocjalizacji, terapiach małżeńskich czy nawet przy nieco poważniejszych zaburzeniach psychiatrycznych. Terapeuta musi starannie dopasować filmy do konkretnego pacjenta. Powinny odnosić się do jego aktualnych problemów, przeżywanych rozterek, które odbierają mu radość z życia. Nie mogą jednak być ich wiernym odzwierciedleniem - mogłoby to wywołać niechęć u pacjenta, który zbytnio by się zdystansował, a wtedy terapeucie trudniej byłoby osiągnąć zaplanowany cel. Dlatego zazwyczaj wybiera się filmy, które są metaforą konkretnego problemu. Taki typ terapii stawia na głębsze przeżywanie filmów. Emocje, które towarzyszą pacjentowi podczas seansu, odgrywają w filmoterapii kluczową rolę. Analiza czy interpretacja treści nie są najważniejsze, ale właśnie to, jak czuje się on, oglądając zalecony przez terapeutę film. Nie jest tajemnicą, że filmy w ogromnym stopniu oddziałują na nasze emocje. Podczas oglądania ich często utożsamiamy się z konkretną postacią. Patrzymy na przedstawiony świat jej oczami. Przeżywamy to, co ona. Razem z nią śmiejemy się i płaczemy. Zostawiamy na chwilę swoje problemy w tyle, by móc w pełni wejść w ten lepszy, filmowy świat. W ten sposób nawiązujemy z filmem pewną więź. Zaczynamy patrzeć na wydarzenia w nim przedstawione jako na własne doświadczenia, przywiązujemy się również do postaci. Momentami mamy nawet wrażenie, że dzielimy z bohaterem te same problemy. Takie poczucie wspólnoty często pomaga nam sobie z nimi radzić. Czujemy, że należymy do pewnej grupy, która przeżywa to samo, co my. Dzięki temu nie doskwiera nam samotność, choć zdajemy sobie sprawę z tego, że to tylko postać fikcyjna. W końcu skoro takie tematy poruszane są w filmach, oznacza to, że musi znaleźć się na tym wielkim świecie ktoś podobny do nas albo nawet cała masa takich osób. Filmy umożliwiają spojrzenie na nasze problemy z dystansu, bardziej obiektywnie, oczami bohatera. Nie postrzegamy ich wtedy jako własnych. Często bywa tak, że obejrzenie danego filmu pomaga nam uświadomić sobie: faktycznie, mam taki problem, muszę coś z tym zrobić. To bodziec, który zachęca nas do działania. Na tym długa lista zalet oglądania filmów oczywiście się nie kończy. Dzięki nim zyskujemy także dostęp do emocji, które na co dzień nieświadomie tłumimy. Przekraczamy swoje bariery, a długo skrywane emocje w końcu się ujawniają. Prosty przykład: dlaczego osoba, która na co dzień stąpa twardo po ziemi, zazwyczaj nie daje się ponieść emocjom, a w trudnych sytuacjach zachowuje zimną krew, jest w stanie rozpłakać się podczas filmu? Zwykła chwila słabości? Nieprawda! To właśnie ukryta moc filmów, które pomagają nam dotrzeć do pragnień, potrzeb, z których istnienia często nie zdajemy sobie sprawy. Zadziwiające może być to, że w filmoterapii nie samo oglądnie filmu jest najważniejsze. A jednak. To, co najbardziej istotne w tym procesie, to rozmowa po seansie.

Rozmowa po seansie. Dlaczego jest tak ważna?

To właśnie na podstawie zadawanych po obejrzeniu filmu pytań terapeuta jest w stanie poznać lepiej osobowość pacjenta oraz wartości, którymi kieruje się on w życiu. To, na co każdy z nas zwraca uwagę podczas seansu filmowego, dostarcza informacji o nas samych. Wiadomo, że jedna osoba będzie postrzegała ukazaną sytuację czy postać w odmienny sposób niż ktoś inny. Zależy to od naszych doświadczeń, przez pryzmat których patrzymy na świat. Film ma za zadanie nas otworzyć, zachęcić do opowiedzenia o tym, co nam się w nim spodobało, których bohaterów polubiliśmy, a których nie byliśmy w stanie zaakceptować. Jest pewnego rodzaju kluczem, który otwiera zamek do naszego wnętrza. Rozmowę z pacjentem po obejrzeniu filmu terapeuta może przeprowadzić na dwa sposoby. Jednym z nich jest poruszenie kwestii jego problemu wprost, jednak lepiej użyć filmowej postaci jako metafory problemu, ponieważ to najczęściej z nią pacjent się identyfikuje. Na początku mówienie o emocjach i rozterkach bohatera, a nie o swoich własnych, może być dla pacjenta po prostu łatwiejsze. Przykładowe pytania, które terapeuta po zakończonym seansie może zadać pacjentowi, opracowali psychologowie Sharp, Smith i Cole. Oto kilka z nich: 1. Opowiedz mi o postaci z filmu. 2. Co myślał lub czuł bohater? 3. Co bohater „widział” jako swój główny problem? 4. Jak bohater rozwiązał swój problem? 5. W jaki inny sposób bohater mógł postąpić? 6. Jakie były jego/jej relacje z innymi postaciami? 7. Co ci się podobało / nie podobało?

Dlaczego akurat filmy?

Nie ma co ukrywać – nasza kultura ma coraz bardziej audiowizualny charakter, dlatego filmy są po prostu łatwiej dostępne dla większej liczby odbiorców, a ich oglądanie nie zajmuje wiele czasu. Dzięki swojej przyjaznej, wizualnej formie w znaczący sposób oddziałują na emocje widza. Taki typ terapii stwarza nowe możliwości w pracy z pacjentem. Niektórych jednak zniechęca – dobranie odpowiedniego filmu do potrzeb danej osoby to trudne zadanie. Warto dodać, że każdy z nas może urządzić sobie coś na kształt takiego seansu terapeutycznego. Terapeutę można zastąpić przyjacielem, partnerem czy osobą z rodziny i po obejrzeniu filmu podzielić się z nim swoimi przemyśleniami. Zapewne każdy z Was może wymienić przynajmniej kilka tytułów filmów, które potrafią umilić mu nawet najgorszy dzień. To tylko potwierdza leczniczą moc kina. Należy jednak pamiętać, by konfrontować swoje problemy czy negatywne emocje także z nieco trudniejszymi tematami poruszanymi w niektórych filmach. Przekonanie, że tylko komedia pomoże nam zażegnać kryzys, jest błędne! Na większe problemy potrzeba broni większego kalibru. Emocji negatywnych nie należy wypierać, ponieważ są nam w życiu równie potrzebne jak te pozytywne. W końcu to dzięki nim uczymy się doceniać wszystkie dobre rzeczy, które nas spotykają.

Film – „lek” bez recepty

Ze wszystkich przytoczonych informacji płynie optymistyczny wniosek: oglądanie filmów to samo zdrowie! Kino to jedno z tych lekarstw, na które nie potrzeba recepty - to świetna wiadomość dla wszystkich kinomanów. Zatem śmiało, zastosujcie się do zaleceń lekarzy i obejrzyjcie dziś dobry film!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj