Pierwsza z Akademii Festiwalowych zebrała fanów na spotkaniu dotyczącym muzyki filmowej i fenomenu jej społeczności. Poprowadził je Jonathan Broxton, członek The International Film Music Critics Association, stowarzyszenia zrzeszającego dziennikarzy z całego świata. W rozmowie z nim wzięli udział polscy członkowie IFMCA - Łukasz Waligórski, Damian Sołtysik i Łukasz Wudarski. Zagranicę reprezenotwali Robert Townson, jeden z najsłynniejszych producentów muzyki filmowej na świecie, Emmanuel Chamboredon, założyciel znanej francuskiej wytwórni i Bartosz Chajdecki, kompozytor muzyki do serialu Czas honoru, której można było posłuchać na festiwalu przed rokiem.

Tradycyjnie zaczęło się od wychwalania samej idei imprezy. Każdy z gości zabrał głos na temat tego, jak zaczęła się jego historia z muzyką filmową i czym dla niego jest festiwal. Dużo ciekawiej zrobiło się, gdy pojawił się temat temp tracków, czyli tymczasowych ścieżek dźwiękowych podkładanych do filmów na czas montowania. To rozwiązanie znacznie przyspiesza produkcję obrazu jednak, jak zgodnie przyznali wszyscy uczestnicy spotkania, bardzo ogranicza kompozytora. To temp track nadaje scenie tempo i zarysowuje jej atmosferę, a kompozytorowi często pozostaje niewiele do powiedzenia poza zamianą jednej linii melodycznej na inną. Szkoda jedynie, że zabrakło wyraźniejszego głosu producentów filmowych - Robert Townson zdecydował się opowiedzieć po stronie IFMCA i nie poznaliśmy opinii drugiej strony. Postawione zaś na początku pytanie, dlaczego wybory najlepszych ścieżek dźwiękowych tego stowarzyszenia są zupełnie inne niż wyniki Oscarów, również pozostało bez odpowiedzi.

[image-browser playlist="601994" suggest=""]fot. Michał Fogelman

Następnie w Kinie Pod Baranami przyszedł czas na przygotowanie widzów na to, co usłyszą następnego dnia - symfonię z kultowej sagi "Obcy". Po tym, jak przed rokiem w Katowicach słynna seria sci-fi była głównym tematem Festiwalu Filmów Kultowych, przychodzi czas na skupienie się tylko i wyłącznie na towarzyszącej jej muzyce. Ta zaś, co ciekawe, w dużej mierze powstawała w trudach, przy dużym napięciu czasowym i nacisku ze strony producentów. Ridley Scott przemontował score nagrany przez Jerry'ego Goldsmitha, zostawiając niekiedy część temp tracku, a James Horner narzekał na zbyt krótki okres czasu na komponowanie. Na spotkaniu na temat biomechanicznej symfonii skupiono się jednak najbardziej na trzeciej części, zilustrowanej przez gościa festiwalu, Elliota Goldenthala. Jego pracę, a także ogólnie proces tworzenia muzyki filmowej komentowali Robert Townson, Richard Martinez (kompozytor "Fridy" i "Across the Universe") oraz Pedro Merida, organizator bliźniaczego festiwalu muzyki filmowej na Teneryfie.

Spotkania były tylko preludium do wieczornego koncertu, bez wątpienia największego wydarzenia na tegorocznym festiwalu. Drugiego dnia Festiwalu Muzyki Filmowej oddawano hołd twórczości Wojciecha Kilara, jednego z najwspanialszych polskich kompozytorów. To właśnie on - jak też wspomniano w trakcie piątkowego spotkania - jest najbardziej znanym za granicą polskim muzykiem obok Szopena. Galę z okazji 80-tych urodzin Kilara otworzył sam Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. Jubilat nieprzypadkowo zresztą otrzymał symboliczne klucze do bram miasta - to właśnie w dawnej stolicy Polski kończył szkołę muzyczną.

[image-browser playlist="601995" suggest=""]fot. Michał Fogelman

Prowadzoną przez Grażynę Torbicką galę i koncert pod batutą José Maria Florêncio, uzupełniały życzenia w formie nagrań lub listów. O kulisach pracy z maestro opowiadał Krzysztof Zanussi, którego sfilmowane wcześniej wypowiedzi wyświetlane były w trakcie koncertu. "Jestem Ci bardzo wdzięczny za to, co dałeś naszym uszom" - mówił polski reżyser. Efekty ich wielokrotnej współpracy rozpoczynały piątkowy koncert - najpierw spokojne ścieżki dźwiękowe z "Zazdrości i medycyny" oraz "Iluminacji", skoczne rytmy z "Hipotezy", a następnie nieco mroczniejsze i bardziej charakterystyczne motywy z "Kontraktu" i "Bilansu kwartalnego".

Pomimo wielu listów z pochwałami i życzeniami dla kompozytora, ten niestety pozostawał niewzruszony i nie zdecydował się zabrać głosu podczas gali. Wielka szkoda, bo wraz z trwaniem imprezy atmosfera koncertu z jubilata uczyniła żywy pomnik, który upamiętniać przyszły setki fanów. Być może z racji wieku artysta nie czuł się na siłach - nie obarczaliśmy go jednak winą zbyt długo, bo chwilę później znów oczarowały nas jego kompozycje.

"Najlepsze jest to, że mogę sobie bezkarnie komponować moje walczyki" - powiedział w jednym z archiwalnych nagrań Wojciech Kilar. W końcu przyszła kolej i na nie. Szczególnie wyjątkowo wypadł pamiętny motyw z "Trędowatej", melodramatu w reżyserii Jerzego Hoffmana z 1976 roku. Po tym jak ucichły charakterystyczne smyczki rozbrzmiały kolejne dzieła - motyw przewodni ze "Smugi cienia" Andrzeja Wajdy oraz najbardziej znany walc z "Ziemi obiecanej" według powieści Reymonta.

[image-browser playlist="601996" suggest=""]fot. Michał Fogelman

Wtedy po raz pierwszy pojawiła się wzmianka o "Draculi" Francisa Forda Coppoli. Amerykański reżyser zaprosił polskiego kompozytora do współpracy przy swoim horrorze po usłyszeniu muzyki z "Ziemi obiecanej". Na ścieżkę dźwiękową z historii o słynnym wampirze przyszło jeszcze poczekać - najpierw zagrano "Marsz kawalerii" z "Kroniki wypadków miłosnych" oraz od 1999 roku otwierający wszystkie bale maturalne niezapomniany "Polonez" z "Pana Tadeusza".

Druga część koncertu była podróżą po kompozycjach Kilara stworzonych poza granicami Polski. Rozpoczęto od mrożącego krew w żyłach motywu muzycznego z "Draculi", chętnie wykorzystywanego w pierwszym sezonie serialu stacji FX, American Horror Story. Mroczna partytura, choć nagrodzona wielkimi brawami, szybko jednak ucichła i dała się zastąpić ilustracji "Portretu damy" Jane Campion. Po tym jak Grażyna Torbicka odczytała list od wielkiej reżyserki, pojawiły się kolejne nazwiska znane w hollywoodzkim świecie. Kolejne życzenia Wojciech Kilar usłyszał od Romana Polańskiego, a następnie na scenę wszedł Jan A.P. Kaczmarek, dobrze znany za oceanem polski kompozytor. Kaczmarek przyznał, że od Kilara wiele się nauczył i już od początku swojej kariery starał się go naśladować. "Może to zabrzmi nieskromnie, ale uważałem się za jego spadkobiercę" - skomentował kompozytor nagrodzony Oscarem za "Marzyciela".

[image-browser playlist="601997" suggest=""]fot. Michał Fogelman

Po Jane Campion, zabrzmiała muzyka filmów Polańskiego - "Śmierć i dziewczyna", "Pianista" oraz "Dziewiąte wrota". Świetnie wypadła ta druga kompozycja - bardzo krótka, ale wywierająca spore wrażenie dzięki wyraźnej linii melodycznej. Ścieżka z "Dziewiątych wrót", choć nie jest wybitna, zapisała się w pamięci uczestnikom przede wszystkim z powodu wokalizy Iwony Hossy, która zachwyciła swoim nienagannym sopranem.

Wielki finał koncertu to dalsza część score'u z "Draculi". W tym roku mija nie tylko 80 lat od urodzenia jej kompozytora, ale także 20 lat od amerykańskiej premiery filmu Coppoli - idealna okazja, by uczcić tą ścieżkę dźwiękową kilkunastominutowa suitą. Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod batutą Florêncio perfekcyjnie zakończyła wieczór, oddając hołd wybitnemu polskiemu kompozytorowi.

Relacje z 5. Festiwalu Muzyki Filmowej w Krakowie:
Dzień pierwszy: "Pachnidło" | Dzień drugi: Wojciech Kilar| Dzień trzeci: "Obcy"

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj