Na tegorocznych targach E3 zaprezentowano grę Dragon Ball FighterZ, która już na pierwszych materiałach z rozgrywki wyglądało fantastycznie. Podczas zabawy ma się wrażenie uczestniczenia w interaktywnych odcinkach anime, z małym wyjątkiem - pojedynki trwają kilka, a nie kilkadziesiąt minut. Dwuwymiarowa oprawa graficzna przykuwała uwagę już od pierwszych chwil – została tylko jedna niewiadoma, a mianowicie sama rozgrywka. Na szczęście twórcy udostępnili zamknięte testy beta, dzięki którym mieliśmy okazję rozegrać kilkanaście meczy w tej produkcji i własnoręcznie przetestować nadchodzącą produkcję. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne, ale jest tu również kilka elementów, do których trudno jest mi się nie przyczepić. Zacznijmy jednak od tego, co najbardziej rzuca się w oczy, czyli grafiki. Ten element faktycznie jest niezwykle dopracowany, a bohaterowie, tacy jak Son Goku, Vegeta czy Piccolo wyglądają tak, jak lata temu na ekranie telewizora, kiedy z wypiekami czekałem na kolejne odcinki Dragon Ball Z w charakterystycznej (a z perspektywy czasu również okropnej), francuskiej wersji językowej. Również ich poszczególne ataki wyglądają niezwykle efektownie, co jest zarówno zaletą, jak i…wadą. Początkowo bardzo trudno jest nadążyć za tym, co dzieje się na ekranie. Walki to festiwal szybkich ciosów, energetycznych promieni i pocisków. Cały czas zasypywani jesteśmy błyskami, dymem i eksplozjami i łatwo można się w tym pogubić. Dopiero z czasem, kiedy uczymy się ciosów i specjalnych kombinacji zaczynamy rozróżniać poszczególne ataki. Co ciekawe – same kombosy i potężne zdolności są tu stosunkowo proste do wykonania, zwłaszcza w porównaniu z konkurencyjnym InJustice 2 i Tekken 7. W Dragon Ball FighterZ nawet osoby, które nie mają doświadczenia z bijatykami są w stanie wykonywać rozbudowane kombinacje ciosów i zadające spore obrażenia ataki specjalne – wiele z nich wychodzi przypadkiem, podczas losowego wciskania przycisków, czego nie omieszkałem przetestować własnoręcznie. Warto mieć jednak na uwadze, że wspomniany chaos może być jedynie domeną wersji beta, która nie oferowała m.in. samouczka czy treningu, w którym moglibyśmy przetestować poszczególnych wojowników – zamiast tego jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę, a konkretnie do pojedynków w sieci. Brakowało tu również możliwości stworzenia własnej drużyny, zamiast tego wybieraliśmy „zestawy” złożone z trzech predefiniowanych wojowników. Podejrzewam, że po premierze sytuacja może się nieco zmienić.
fot. Bandai Namco
+10 więcej
Beta, jak już wspomniałem, wygląda po prostu świetnie – modele postaci, otoczenie, ataki – wszystko to jest bardzo dopracowane i wierne materiałowi źródłowemu. Dobre wrażenie robi też muzyka, pasująca do dynamicznej walki i motywująca do działania. Jedynym mankamentem były drobne problemy z płynnością i okazjonalne przycinanie się rozgrywki na ułamki sekund, bardzo możliwe, że winę za to ponosi połączenie z siecią i zostanie to usunięte do premiery pełnej wersji gry. Ciężko jest ocenić grę na podstawie tak niewielkiego jej wycinka, jednak czuć, że Dragon Ball FighterZ ma spory potencjał. Oprawa audiowizualna jest rewelacyjna, a system walki wymaga przyzwyczajenia, ale jednocześnie oferuje sporo zarówno nowicjuszom, jak i weteranom bijatyk. Jeśli deweloperzy zaoferują zróżnicowane tryby zabawy, a także wsparcie po premierze to FighterZ może okazać się solidną konkurencją dla innych, popularnych przedstawicieli gatunku. Gra zmierza na konsole PlayStation 4 i Xbox One oraz pecety. Deweloperzy rozważają także wersję na Nintendo Switch, jednak na ten moment nie została ona zapowiedziana.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj