Choć Avengers: Endgame zostało relatywnie dobrze odebrane przez widzów i zyskało miano  jednego z najważniejszych filmów Marvela, to wzbudziło także trochę kontrowersji. Powodem była nowa wersja Boga Piorunów, ochrzczona jako Gruby Thor. Bohater z brzuszkiem zamiast mięśni stał się jednym z głównych elementów komediowych filmu, co wzbudziło mieszane uczucia wśród części oglądających. Dlaczego? Ponieważ Hollywood w XXI wieku wciąż ma problem z pokazaniem osób plus size z godnością
Fot. Marvel
Wielu widzów martwi się, że współczesna sztuka cenzuruje zbyt dużo treści w obawie przed krytycznym odbiorem. Z każdej strony słychać głosy, że aktualnie nie można żartować praktycznie z niczego, a młodzi ludzie są przewrażliwieni. Wielokrotnie czytałam, że taki film jak White Chicks nie miałby szans teraz powstać, bo jednym z elementów determinujących jego humor jest kolor skóry. I choć narzekanie na przesadzoną poprawność polityczną w kinie stało się już memem samym w sobie, to rzeczywiście widać, jak łatwo niektórym pochopnie ocenić tytuł. Najlepszym przykładem było ogólne oburzenie na zwiastuny takich seriali jak Insatiable i Drodzy biali, które zostały zmieszane z błotem i uznane za obraźliwe, zanim ktokolwiek je obejrzał. Jakim cudem – skoro w teorii staliśmy się tacy delikatni w tematach społecznych – Gruby Thor pojawił się w jednej z największych franczyz w przemyśle filmowym? 

Dlaczego "Gruby Thor" jest smutny, a nie śmieszny?

Po zwiastunie filmu Thor: miłość i grom powróciła dyskusja na temat grubego Boga Piorunów, który w nadchodzącej produkcji najwyraźniej zrzuci kilka kilogramów i odzyska dawną formę. Wielu fanom nie podoba się ta zmiana, ponieważ uważają, że w Avengers: Endgame użyto jego ciała tylko w formie żartu. Jest to tym bardziej rażące, że Thor przechodził w tym czasie przez trudny okres. Bohater przeżywał żałobę i wszystko wskazywało na to, że wpadł w depresję i alkoholizm. Nie zostało to jednak dostatecznie zaakcentowane. Sprawę pogorszył fakt, że w rozmowie między Variety a Chrisem Hemsworthem okazało się, że oryginalnie w połowie filmu postać miała z powrotem zyskać dawną muskulaturę. Wynikałoby z tego to, że tylko dzięki inicjatywie aktora bohater wciąż był godny młota, gdy był gruby. Gdyby zachować oryginalny pomysł, to mielibyśmy toksyczne przesłanie, że tylko w szczupłym ciele jest wartościową osobą.  Nie wiadomo, w jaki sposób Taika Waititi rozwinie ten wątek. Po zwiastunie Thor: miłość i grom widać jedynie, że główny bohater będzie ćwiczył. Jest o wiele szczuplejszy niż w Avengers: Endgame. Trzeba przyznać, że reżyser ma przed sobą trudne zadanie, ponieważ musi w nieobraźliwy sposób zaprezentować przemianę Boga Piorunów. To, co zabolało widzów, to fakt, że nadwaga Thora była pokazana między innymi w kontekście żartów z otyłych ludzi. Nie był to specjalnie wyszukany humor, a gdy dowcipy się skończyły, twórcy zamierzali magicznie przywrócić mu dawny wygląd. Ten wątek mógł powstać głównie w celach humorystycznych. To dziwne, bo ruch ciałopozytywności zwykle jest krytykowany za "promowanie otyłości". Czy to oznacza, że pokazywanie większego ciała jest złe, póki nie może służyć innym za rozrywkę?
Fot. Materiały prasowe

To w Hollywood już nie można sobie pożartować? 

Z fabuły filmu Avengers: Endgame widzowie mogli wywnioskować, że Thor przechodzi przez niesamowicie trudny okres, stąd przemiana fizyczna. Jednak o wiele większy nacisk położono na to, jak uległo przemianie jego ciało, a nie na niezdrowe nawyki. Taika Waititi wciąż może naprawić te błędy, jednak skłaniają one do ogólnej refleksji nad pokazywaniem większego ciała w kinie i telewizji. Bohater po raz pierwszy w nowej wersji prezentuje nam się bez koszulki, z gołym brzuchem na wierzchu, co już zdołało rozbawić sporą część widowni. Oczywiście, ten Bóg Piorunów musi być uśmiechnięty i głupkowaty, mimo całej traumy, ponieważ osoby plus size zwykle są portretowane jedynie na dwa sposoby: jako śmieszny sidekick lub absolutny przegryw. Ten film Marvela nie jest wyjątkiem. To nie znaczy, że w ogóle nie można rozmawiać o nadwadze w kinie. Sęk w tym, że nie może to wyglądać tak, jakby twórca wytykał palcem grubszych ludzi, żeby razem z widzami się z nich pośmiać. W dodatku te dowcipy są zwykle okropnie nudne, bo widzieliśmy je już milion razy. Gruba Amy z Pitch Perfect, młodsza wersja Moniki z Przyjaciół, bohater z Gruby i chudszy. Choć współczesne Hollywood wydaje się skupiać na różnorodności, nie znajduje to odzwierciedlenia w tym aspekcie. Wciąż mamy do czynienia z dwoma typami sylwetek: wyidealizowane ciała, którym mamy zazdrościć i je podziwiać, albo osoby plus size, które są zabawne. Po pierwsze – nie ma niczego pomiędzy, po drugie – postacie z nadwagą są zazwyczaj pokazywane przez pryzmat szkodliwych stereotypów, które uczą kolejne pokolenia, że właśnie to jest zabawne: grube ciało. Czasem odbiera się im w ten sposób godność. 
Fot. Materiały prasowe

Magic Mike i niezdrowa szczupła sylwetka

Warto też pamiętać, że główną motywacją do zmiany sylwetki przez fikcyjnych bohaterów zwykle jest atrakcyjność, a nie zdrowie czy dobre samopoczucie. Monika z Przyjaciół zrzuciła kilogramy, chcąc zemścić się na Chandlerze, natomiast w komedii Płytki facet główny bohater musiał zostać zahipnotyzowany, by w ogóle zakochać się w grubszej kobiecie. Mało która produkcja porusza fakt, że stracona waga nie zawsze jest kluczem do szczęścia. Choć Patty Bladell w Insatiable była na początku mocno krytykowana przez widzów za nierealistyczne pokazanie swojej metamorfozy, to serial przynajmniej podkreślił, że nie rozwiązało to praktycznie żadnych jej problemów z niezdrowym odżywianiem czy kompleksami. W popkulturze głównym celem utraty wagi jest bycie bardziej pożądanym i nie ma to nic wspólnego z promowaniem zdrowego stylu życia. Co najwyżej może pogłębić niską samoocenę widza, który odbiera swoją sylwetkę jako śmieszną czy odrażającą.  Co więcej, zwykle pokazane na ekranie sylwetki po schudnięciu nie przypominają tego, jak naprawdę zachowuje się ciało po utracie wielu kilogramów. Nie ma ani fragmentu rozstępów czy luźnej skóry. To może wręcz zniechęcać do jakiejkolwiek diety czy ćwiczeń, bo stawia się na piedestale zupełnie nieosiągalny ideał, nie wspominając o skutkach ubocznych. A to nie wszystko. Ciała, które przez większość widzów zostałyby uznane za zdrowe i w szczytowej formie, wcale takie nie są. Channing Tatum, gwiazda Magic Mike, przyznał podczas rozmowy w The Kelly Clarkson Show, że musiał się głodzić, by zagrać sławnego striptizera. Jednym z powodów, dla których wahał się przed powrotem do 3. części, było właśnie utrzymanie konkretnej sylwetki. Spytany o to, czy musiał jeść dobrze, odpowiedział: 
Nie "dobrze", to nawet nie jest zdrowe. Musisz się głodzić. Moim zdaniem, jeśli jesteś tak szczupły, to nie jest zdrowe. 
Fot. Netflix

Bridgertonowie ostatnią nadzieją

Wobec tego Hollywood nie dba tak naprawdę o zdrowie, a jedynie o atrakcyjność. Stwarza pożądany, ale nieosiągalny ideał. Chociaż zaszliśmy już daleko, jeśli chodzi o różnorodność na ekranie, wciąż brakuje osób plus size ukazanych w sposób, który nie byłby dla nich obraźliwy. Dlatego tak wielu widzów z niecierpliwością czeka na kolejny sezon serialu Bridgertonowie, który może być pod tym względem przełomowy. Główną bohaterką będzie Penelope Featherington, która nosi większy rozmiar. Jeśli znajdzie swoją miłość bez niepotrzebnej metamorfozy, będzie to już duży krok do przodu w branży rozrywkowej.  Jest coś niezwykle problematycznego w fakcie, że tyle osób wzbrania się przed "promowaniem otyłości", ale nie ma nic przeciwko śmianiu się z "Grubego Thora". Hollywood powinno przestać patrzeć na nadwagę jak na element komediowy. Sam Marvel stawia duży nacisk na konkretną sylwetkę aktorów. Chris Pratt przed Strażnikami Galaktyki nie kojarzył się z mięśniami, tak samo zresztą jak Kumail Nanjiani przed Eternals. Najwyraźniej nie tylko dobre serce i niezwykłe umiejętności są potrzebne superbohaterom. Ważny jest sześciopak do sceny bez koszulki. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj