Zasada ta niestety jednak nie dotyczy wszystkich filmów Brytyjczyka, a w szczególności tych powstałych w okresie trwania małżeństwa reżysera z Madonną. Nie jest tajemnicą, że życie osobiste ma ogromny wpływ na działalność artystyczną filmowców, ale zwykle ogranicza się to do prasy plotkarskiej. W przypadku tego reżysera zachodzi niezwykła prawidłowość, zgodnie z którą związek z królową popu oraz jej zaangażowanie w projekty męża oznaczały spadek formy filmowej Ritchiego. "Rejs w nieznane" (2002), Revolver (2005) oraz Rock'N'Rolla (2008) to bez wątpienia najsłabsze z jego produkcji. Ten niechlubny okres sytuuje się między dwoma innymi, zdecydowanie bardziej świetlanymi. "Gangsterka" w wydaniu Ritchiego oraz jego interpretacja Sherlocka Holmesa to zjawiska co najmniej interesujące, a w przypadku tego pierwszego wręcz przełomowe.
Mowa przede wszystkim o błyskotliwym debiucie, odnawiającym formułę tego typu kina. Fatalnie przetłumaczony tytuł na język polski, Porachunki (1998), nie oddaje sensu zawartego w oryginalnym "Lock, Stock and Two Smoking Barrels", który zwraca uwagę na szczególną cechę filmów Brytyjczyka. Mimo że jego filmy można sklasyfikować jako kino akcji czy kino gangsterskie, to Ritchie, kręcąc filmy, prowadzi niezwykle inteligentną grę językową. Wykorzystanie brytyjskiej gwary zwanej cockney – stanowiącej swoistą hybrydę jeszcze do niedawna niezrozumiałą nawet dla wielu Brytyjczyków – i konfrontowanie jej z literacką angielszczyzną może stanowić główny temat Porachunków.
Język, jakim posługują się poszczególni bohaterowie, określa ich przynależność klasową. Często sposób mówienia jest świadomym, a przez to samodzielnym określeniem swojej przynależności. Sam Ritchie dokonał takiego wyboru. Pochodził z wyższych sfer, ale zrealizował dzieło traktujące o przestępczym proletariacie. Czwórka młodych, drobnych gangsterów stanowi zupełne przeciwieństwo samego reżysera, co ponoć miało być mu wypominane jako kaprys i burżujskie marzycielstwo. On sam jednak doskonale wiedział, z jaką materią ma do czynienia, i oprócz stosunków klasowych w Anglii doskonale znał także historię kina gangsterskiego Wielkiej Brytanii. Chodzi tu zarówno o klasykę z końca lat 70. ("Włoska robota" z Michaelem Cainem), jak i filmy okresu odrodzenia "brytyjskiej gangsterki" początku lat 90. ("Amerykański łowca").
Ritchie czerpie więc z dwóch źródeł: zjawisk językowych zachodzących w podzielonym na klasy społeczeństwie brytyjskim oraz filmowego dziedzictwa gangsterskiego. Ten pierwszy aspekt jest właściwie nieuchwytny dla nieznającego biegle angielskiego i jego klasowych odmian widza. Oglądanie z tłumaczeniem grozi wręcz niezrozumieniem wielu filmowych niuansów, a nawet niektórych wydarzeń. Znacznie bardziej uchwytne będą elementy zaczerpnięte z tradycji filmowej lat 60. i 70., które stanowią do dzisiaj inspirację dla twórców nie tylko brytyjskich, ale również amerykańskich. Nie bezzasadne będzie więc skojarzenie Porachunków ze Wściekłymi psami Quentina Tarantino, który, dla porównania, wywodzi się z amerykańskiego getta, ale również czerpał pomysły od wyspiarzy. Z kolei twórca Sherlocka nie pozostawał obojętny na innowacje twórcy Kill Billa. Ich filmy łączy wielowątkowość, błyskotliwy humor (chociaż Brytyjczyk wykazuje się nieco większym dystyngowaniem), zabawa montażem oraz konwencjami filmowymi. Dziś określenie kultowy jest często nadużywane, ale wydaje się, że na pewno kilku scenom z filmów Ritchiego można nadać to miano.
Wszystko to udało mu się przenieść do jego kolejnego dzieła, Przekrętu. W nim twórczo rozwinął swoją metodę oraz wzbogacił ją o śmietankę hollywoodzkich aktorów. Benicio del Toro wcielający się w hazardzistę-cwaniaka, który na czas skoku przebiera się za chasyda, to prawdziwy majstersztyk, choć film ostatecznie skradł Brad Pitt, wcielając się w Micky'ego, cygańskiego boksera stanowiącego wyjątkowe utrapienie dla lokalnych gangsterów. Pitt zasłyną tym, że przygotowując się do tej roli, opanował biegle cygański dialekt. Efekt końcowy warto poznać samemu. Ci dwaj giganci nie przyćmiewają jednak największego obecnie twardziela kina hollywoodzkiego: Jason Statham dzięki Ritchiemu udowadnia, że jest naprawdę dobrym aktorem, zdolnym zagrać bardziej złożone postacie niż "wybuchowych" kulturystów z filmów Luca Bessona.
Mając w pamięci te dwa znakomite filmy Guya Ritchiego, tym bardziej cieszy jego powrót do formy, na który wskazują adaptacje przygód Sherlocka Holmesa. Wprawdzie jest to kino zdecydowanie bardziej rozrywkowe, przesiąknięte hollywoodzkim blichtrem, a przez to nieco schematyczne, ale nie jest jednak pozbawione klasy najlepszych filmów Brytyjczyka. Mają one również wspomnianą lekkość opowiadania historii. Sam Ritchie zaś ma w sobie coś z detektywa z Baker Street w interpretacji Roberta Downey Jr. Niby przedstawiciel klasy wyższej, a jednak kierujący się ku proletariatowi. Momentami czarujący, a za chwilę szorstki i bezczelny. Intelektualista, ale kiedy trzeba - brutal i zabijaka (scena walki bokserskiej to właściwie cytat z Przekrętu). Filmowy świat Guya Ritchiego jest trochę jak kolacja z Holmesem. Bywa on momentami tak irytujący, że mamy ochotę chlusnąć mu drinkiem w twarz, ale przez większość czasu czaruje nas specyficznym urokiem i wprawiającą w zadziwienie oryginalnością.
Wybrana filmografia: | |
Lock, Stock and Two Smoking Barrels | 1998 |
Snatch | 2002 |
Revolver | 2005 |
Rock'N'Rolla | 2008 |
Sherlock Holmes | 2009 |
[image-browser playlist="583535" suggest=""]"Wieczór z Guyem Ritchie" już dziś o 20.10 w ale kino+. Stacja pokaże trzy filmy reżysera o tematyce gangsterskiej: "Porachunki", "Przekręt" i "Revolver".