Widzowie i krytycy mają niezbywalne prawo wskazywania rzeczy nieudanych w danym serialu i jeśli na bazie tego, co oglądają, pojawiają się w ich głowach lepsze rozwiązania lub sugestie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się tym podzielić i sprowokować do kolejnej dyskusji (oczywiście przy założeniu, że prezentujemy konstruktywną i przemyślaną krytykę pozbawioną uprzedzeń i negatywnych emocji do artystów). Krytycy często słyszą, że jeśli są tacy mądrzy, to niech zrobią lepszy serial i pokażą, jak zrobić to lepiej. Nikt nam oczywiście nie da kilku milionów dolarów, żebyśmy mogli się o tym przekonać, ale w interesie wszystkich widzów i fanów jest otrzymywanie jak najlepszych produkcji, aby móc żywo o nich dyskutować, cieszyć się nimi i - ponieważ płacimy też za subskrypcję Netflixa - wymagać jednak trochę więcej. Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego nie ma skomplikowanego świata, rozległego na wiele kontynentów z masą legend, mitów i szczegółowo wyjaśnionych historii rozgrywających się wcześniej i później w narracji. W porównaniu do innych dzieł fantasy mamy tutaj naprawdę skromny worldbuilding, a Sapkowski zawsze podkreślał, że buduje swój świat za pomocą dialogów, nie rozległych opisów. Dlatego też historia ta zawsze stała bohaterami i relacjami między nimi, co determinowało kolejne wydarzenia. Po zobaczeniu drugiego sezonu Wiedźmina, można mieć wrażenie, że twórcy kombinowali nie tam, gdzie jest to potrzebne, komplikując proste koncepty, natomiast wykładając bardzo prosto i przejrzyście to, co było w książkach bardziej złożone. W tym momencie warto przypomnieć sobie krytykę po premierowej serii, która dotyczyła bardziej kostiumów, strony wizualnej i nielinearnej narracji. Osoby nieznające źródła miały prawo poczuć się zagubione. Po raz pierwszy okazało się, że nie idea twórców jest zła, ale jej wykonanie/ Kontynuację tego mamy w kolejnej odsłonie. Showrunnerka Lauren Schmidt Hissrich pięknie w materiałach zakulisowych tłumaczy wybory scenarzystów, pokazuje dokładne zrozumienie materiału źródłowego i świadomość konieczności dokonywania zmian tak, aby grało to na poziomie innego medium. Po obejrzeniu dokumentów z tworzenia serialu, a także dwukrotnym seansie wszystkich ośmiu odcinków więcej rzeczy staje się jaśniejszych i produkcja zwyczajnie zyskuje. Jest to jednak problem, bo nie powinno tak być. Twórca nie może się tłumaczyć! Serial musi być zrozumiały już od pierwszego odcinka. I nie chodzi tutaj o tworzenie prostej, infantylnej papki dla gawiedzi, ale o umiejętne opowiadanie historii i robienie tego w sposób ciekawy i angażujący. A z tym jest problem i to niestety wina zespołu scenarzystów, którzy, próbując dostosować swoją interpretację do masowego widza, popełniają liczne błędy. W wyniku tego otrzymaliśmy rzecz całkiem udaną i dobrze sprawdzającą się jako tło do obiadu.
Netflix
Pierwszy sezon Wiedźmina mógł naprawdę się podobać, bo mimo chaosu w narracji, a może raczej nieumiejętnemu przechodzeniu z jednego okresu do drugiego (wystarczyłoby mocniej to zaakcentować), twórcy adaptowali pojedyncze opowiadania i dzięki temu całość była bardziej zbliżona do książek, jeśli chodzi o esencję, zaprezentowanie głównej puenty. Nie było też tylu argumentów dotyczących tego, że dana postać zachowuje się niezgodnie ze swoim książkowym charakterem, że coś zostało wypaczone lub zmienione w kanonie. Scenarzyści mieli do dyspozycji pojedyncze historie i nie musieli w nich wiele zmieniać, wystarczyło zmieścić kilka stron do fabuły odcinka i wypadło to znacznie korzystniej względem adaptowania pierwszego tomu sagi w 2. sezonie. Seriale w takiej formie zawsze będą biedniejszą wersją oryginału, zresztą umówmy się - nie ma szans, aby powstała produkcja równa książce, bo są to inne media i trudno przenieść arcydzieło z jednego do drugiego, przy zachowaniu tej samej jakości. Można jednak do ideału dążyć. Być może nieprzypadkowo wielu fanów uważa, że scenarzyści Wiedźmina wykorzystali tylko imiona i ogólny zarys historii do tworzenia własnych pomysłów, często zresztą nietrafionych i mocno zachodnich, aby zapewne trafić w gusta każdego widza na świecie.

Wiedźmin - co warto usprawnić przed 3. sezonem?

Sukces mierzony w liczbie widzów na pewno jest godny pozazdroszczenia, ale niezależnie od tego, co uważamy o drugim sezonie, to nie dziwi refleksja wielu fanów, że bez takiego kombinowania serial mógłby mieć jeszcze lepszą jakość, jeszcze lepszy poziom i moglibyśmy mówić nie o lekkim serialu do kotleta, a czymś jakościowo znacznie lepszym. Poprzednio krytykowano serial za braki w budżecie, zbroje rycerzy Nilfgaardu i kostiumy przypominające seriale o Xenie i Herculesie, a także za strukturę narracyjną. Większość z tych rzeczy udało się poprawić, ale chociaż narracja stała się linearna i bardziej spójna, to problemy nie przestały opuszczać serialowego Wiedźmina. Nie same zmiany są bowiem problemem, ale ich jakość. Więcej o tym pisałem TUTAJ, co oczywiście nie wystawia najlepszego świadectwa scenarzystom i samej Lauren zatwierdzającej wszystkie skrypty. Co można poprawić przed 3. sezonem? Wszystkie uwagi tak naprawdę odnoszą się wyłącznie do sposobu konstruowania scenariusza i zawartych w nim aspektów odpowiedzialnych za próbę zadowolenia nowych widzów, fanów książek i oglądających niespecjalnie gustujących w świecie fantasy. Bardzo często jest tak, że jeśli chcemy zadowolić wszystkich, to ostatecznie nie uda sie spełnić oczekiwań żadnej grupy. Pierwszą uwagą, która przychodzi mi do głowy, jest pozbycie się konieczności ciągłego podnoszenia stawki. Budowanie dramaturgii za pomocą tanich chwytów nie jest tutaj konieczne, bo oferuje to sama saga na późniejszym etapie. Jasne, Krew elfów nie daje się łatwo zaadaptować, bo nie ma typowej struktury, co utrudnia pokazanie skali. Większość czasu siedzimy z bohaterami, rozwijane są relacje Ciri z Geraltem, pozostałymi wiedźminami i następnie z czarodziejkami. Wiedźmin stoi tym, że świat budowany jest za pomocą kapitalnie napisanych dialogów. Niestety, te w serialu nie mają w sobie pazura, polotu i kreatywności, którą prezentował Sapkowski. Niekiedy to się przebija, bo mamy dosłowne cytaty z książek, ale nie chodzi o kopiowanie i wklejanie ich do odcinka - to tak swobodny język i styl humoru, że można się tutaj zabawić. Szkoda, że aktorzy wypowiadają  słowa niepewni, pozbawieni finezji przez to, jak napisane zostały ich dialogi. Uderzają teatralnością, sztucznością i pompatycznością, co wypada zwyczajnie słabo w rozrywkowej produkcji. W serialu można pokusić się o znacznie lepsze wykorzystanie zasad funkcjonujących na Kontynencie. Geografia właściwie tutaj nie istnieje, nazwy państw i miast rzucane są niczym z rękawa i właściwie nic nie znaczą, bo aspektu geopolitycznego lub kulturowego właściwie nie ma. Scenarzyści skupiają się na świecie, który żyje upadkiem Cintry i poszukiwaniami księżniczki oraz uciśnionymi elfami, ale może przydałoby się poszerzać tę perspektywę o coś więcej.
Netflix
Następnym aspektem są oczywiście relacje bohaterów, których kochamy. W sieci można znaleźć całkiem celne memy pokazujące, jak otoczenie w serialu zareagowało na Ciri, którą lubi chyba wyłącznie Geralt. Triss miała z nią w książkach siostrzaną relację, ale tutaj przeraziła się dziewczyną i chyba nie ma zbyt wielu powodów, aby się z nią przyjaźnić, natomiast Yennefer prowadziła ją na śmierć. I znowu nie chodzi o podążanie za książką 1:1, bo powiedzmy, że twórca ma prawo do własnej interpretacji. Jednak zwyczajnie źle ogląda się serial skoncentrowany na postaciach, które sobie nie ufają, a które są przedstawiane jako rodzina. W tym świecie nikt nikomu nie może ufać, nawet najbliżsi i jest to po raz kolejny sztuczne zwiększanie dramaturgii. Sam lubię adaptacje, które wnoszą coś nowego do materiału źródłowego, ale nie dotyczy to Wiedźmina. Oceniam ten serial jako całkiem udaną produkcję fantasy, ale w żadnym wypadku nie jest to dobra adaptacja. Nie widzę w ekipie scenarzystów osób, które są w stanie pomysłową i kreatywną prozę Sapkowskiego przenieść na mały ekran, aby zaserwować widzom coś więcej niż tylko dobrze wyglądającą hollywoodzką papkę. Można przecież zmieniać, interpretować zdarzenia z książek w sposób ciekawy, kreatywny i jakościowy. Poprawiono kostiumy, znacznie lepiej prezentują się efekty specjalne, plenery tworzą ciekawy obraz Kontynentu. Wszystko, co według mnie mogłoby zostać poprawione, odnosi się do scenariusza i kiepskich pomysłów, które są wymyślane po to, by serial miał akcję, dramaturgię i pompatyczny finał. Jest twórcy skupiliby się na bohaterach i tym, co oni doświadczają, dostalibyśmy nie tylko lepszą adaptację, ale też serial znacznie ciekawszy, bo rzeczy świeże i unikające klisz są na wagę złota.

Wiedźmin - o czym będzie 3. sezon? (uwaga na spoilery)

Showrunnerka w jednym z wpisów na Twitterze podkreśliła, że Czas pogardy, a zatem następny tom wiedźmińskiego cyklu, jest znacznie łatwiejszy do adaptowania. Sprawdźmy więc, co potencjalnie nas czeka w 3. sezonie. W drugim tomie Ciri i Yennefer podróżują do Thanedd, a czarodziejka planuje przekazać Ciri do Aretuzy, Szkoły Czarodziejek. Na Thanedd dochodzi do zjazdu magów z całego Kontynentu, gdzie odbywają się polityczne gierki, ale też mamy uroczysty bankiet i chwilę zabawy magów. Sama twórczyni podkreślała na Twitterze, że uwielbia ten wątek i niewątpliwie zobaczymy go w serialu. W wydarzeniu biorą udział: Yennefer, Geralt, Filippa, Dijkstra, Vilgefortz oraz Francesca. Dochodzi do przewrotu, część magów zostaje zakuta w kajdany z dwimerytu, więc wybucha chaos i sporą rolę w tych wydarzeniach odgrywa Tissaia de Vries, ratująca magów z kajdan i próbująca zaprowadzić porządek. Do walki dołączają elfie komanda wysłane przez Nilfgaard, a także sami rycerze cesarstwa. Pojawia się też Rience i dochodzi do wielu konfrontacji - Geralta z Dijkstrą i Ciri z Cahirem. Dziewczyna ostatecznie ucieka do Wieży Mewy - Tor Lara. Mamy też starcie Geralta z Vilgefortzem, które wiedźmin dotkliwie przegrywa, a Ciri ucieka przez portal sprawiający, że wieża eksploduje. Po wydarzeniach z Thanedd Geralt przy pomocy Triss trafia do Brokilonu, gdzie zostaje uzdrowiony przez Driady. Cirilla trafia na pustynię Korath, co oznacza dla niej morderczą wędrówkę w wielkim skwarze i bez wielu szans na pożywienie. Wreszcie spotyka na swojej drodze młodego jednorożca, który pomaga jej w opuszczeniu pustyni. Dziewczyna natrafia niedługo potem na wysłanników Emhyra var Emreisa, ale zostaje uratowana przez bandę Szczurów. Mamy też wątki z fałszywą Ciri podstawioną Emhyrowi, a także wybuch wojny z udziałem Cesarstwa przeciwko Państwom Północy. Więcej jest politycznych gierek i działań królów zawierających nieoczywiste sojusze. Mamy zatem sporo ciekawych wydarzeń, które mogą świetnie zadziałać w serialu. Thanedd spokojnie mogłoby być finałem połowy sezonu, przyjąć rolę wielkiego, pompatycznego ostatniego odcinka, natomiast właśnie końcowe epizody mogłyby być spokojniejsze, pokazać Ciri spotykającą wreszcie bandę Szczurów, Geralta rozpoczynającego poszukiwania Ciri (zbierającego przy okazji swoją ekipę) oraz inwazję Nilfgaardu. Dla każdej postaci z serialu znajdzie się tutaj miejsce, nie trzeba wielkiego kombinowania i można stworzyć bardzo widowiskowy sezon, pełen też polityki i zabawnych momentów, co dostarcza Thanedd, zanim dojdzie do przewrotu. Według ostatnich doniesień aktorzy mają ruszyć na plan w marcu 2022 roku, co sugeruje, że scenariusz pewnie jest już na ukończeniu. 
fot. Netflix
+19 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj